Pokazywanie postów oznaczonych etykietą handel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą handel. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 maja 2012

Remont hali

Trwa remont fasadowy Hali Mirowskiej.
Po zeszłorocznej, kolorowej apokalipsie od zachodu, fejsliftingowcy skręcili się za winkiel północny i wschodni.


Strona północna jest szczególnie narażona na patrzenie robotnikom na ręce, bo jej cegły dokładnie zapamiętały egzekucje z początku sierpnia '44. Zapamiętały je bardzo wyraziście, bo dziura po kuli w cegle dziurawce jest
o wiele bardziej ekspresyjna niż w cegle zwykłej; posiada co najmniej 300 % wyrazistości, powoduje u widza zagęszczenie dawki wnioskowania,
iż II wojna to była jednak na serio.


Za bardzo nie liczymy na jakiekolwiek wnioskowanie ze strony urzędu potwora-konserwatora, ale może tym razem uda się przemknąć jakiejś myśli ochronnej i zabytkowej. Praca wrze i za chwilę może być tak samo jak z kościołem św. Wojciecha..

Na razie, inwentaryzacja nocna wykazała typowe wycieki ektospazmatyczne, głuche szmery, cierpkie ciarki i dudniące ubytki strukturalne.


Patrzenie dzienne doniosło zaś więcej ściennej ogłady i higieny estetycznej. Ceglana mozaika poczęła się wzorowo równać i sympatyzować z przechod-
niem. Popsute przez Niemca elementy zostały wymienione i uśmiechają się teraz pełnią nowoczesnej nowości.


Jednak najbardziej podziurawiony fragment muru spowity jest plandeką tajemnicy. Być może, konserwanci zaskoczą nas czymś wyjątkowym.
W końcu inwestorem jest legendarna firma pt. "Społem", na której precyzję oraz uwiązanie do historii zawsze można liczyć.

środa, 11 kwietnia 2012

Rasa, Chemia, Papierosy

Rota niezdrowego kibica.

piątek, 30 marca 2012

Czarne Ameno




Nie możemy się wybrać z zamkniętego koła kronik podwórkowych, albowiem wczoraj Płocka rozbłysła się głęboką czernią pogotowia pogrzebowego 24 h.

Jeszcze niedawno mieścił się tam od zawsze krawiec starszy, bardzo w starym stylu, ale zrezygnował. Zraziła go jednorazowa odzież, lumpexy
i brak kilientów na garnitury szyte na miarę.
Mamy jedno przypomnienie o jego poglądach na współczesność, gdy przynieśliśmy bojówki do skrócenia. Wykręcał się jak mógł, strasznie go trzeba było kabacić, w końcu zrobił wirtuozerkę, ale z zastrzeżeniem żeby nikomu nie mówić, "bo zaczną mi się tutaj zaraz złazić nowocześni, a ja krawiec starej daty jestem".

I tak — miesiąc, remoncik, lastriko, terakotka, biureczko, paprotka i tuż obok toto & keno wyjeżdża Ameno.

Musimy przyznać, że podwórkowe okolice w rejonie Płocka - Wolska - Górczewska aż kapią od wszelkich uciech całodobowych (kilkanaście mono-
polowych, gier salony kubatura 2x2, szpital dla gruźlików), ale całodobo-
wego pogotowia w grzebaniu jeszcze nie było.

Na brak klientów w branży ostatecznej amenowcy nie będą raczej narzekać,
zaś czerń doda trochę kolorytu tej lekko zgnuśniałej i odbarwionej okolicy. * Będziemy więc mocno wypatrywać kciuki za pierwszym karawanem na sygnale.

______________
* Aktualna gama ulicy Płockiej na odc. Wolska-Górczewska prezentuje się mianowicie: 1. lumpex, tzw. "Guczi" (oficjalna nazwa "Salon Garderoby Używa-
nej"); 2. sklep dla kalek; 3. sklep dla ludzi lubiących ryzyko, Społem; 4. papier-
nik; 5. biuro podróżowania; 6. piękna fryzjerka; 7. szybkie grzebanie; 8. pan od telewizorów; 9. kolektura; 10. Ładna pani od sukienek; 11. łakocie dla gruźlików; 12. duperelki w stanie wiecznej wyprzedaży; 13. uczenie języka; 14. lumpex "Armani".
Po stronie parzystej nic ciekawego nie ma, poza gruźlikami i przyszpitalnym źródłem oligocenki.


środa, 28 marca 2012

Bez ryzyka

Nawiązując do wczorajszej atrapy skoku na placówkę, zalecamy się nowością narzędziową dla profesjonalisty. Niedaleko — bo u zegarmistrza na Lesznie
i w razie niepodobania napadu możliwy jest zwrot.


wtorek, 27 marca 2012

Napad Handlowy

Lokalne doniesienie z najświeższej przedchwili!
Jeden z przebogatej palety naszych okołopodwórkowych banków padł ofiarą napadnięcia! Napaść, średnio udolna i niemrawa, odbyła się 2 godziny temu. Pieniądze chciał wziąć jakiś biedny człowiek w spodniach w panterkę, w akcie desperacji i z "przedmiotem przypominającym broń". Błyskawicznie go zawinęli.
Policjanci raportowali centrali, że właściwie to on nic nie zrobił i że ma prawdopodobnie jakąś usterkę umysłową. Wobec tego śmiechów i żartów było co niemiara.


Przy okazji, wytoczymy inny przykład wymuszonego rozbójnictwa, który odbył się na tym samym narożniku Płocka/Wolska dwa tygodnie wcześniej. Dotyczył innego banku i przeszedł zupełnie bez echa.
Jaka dzielnica, takie echo i rozbójnicy.


czwartek, 15 marca 2012

Przerasowiony medalista

A tylko drut i siatkę wyrabia. Niemniej, gratulujemy serdecznie, bo dekla-suje i inspiruje innych do wytężonego tworzenia siatki.


sobota, 28 stycznia 2012

Kulturowy park

Przy okazji pod post-spodem, przypomniało się nam istnienie takiej jednej rewelacyjnej strony o warszawskich fortach. Pojawiła się chyba 2 lata temu
i była związana z bardzo fajnym projektem zawrócenia tam życia, pod hasłem: "Park kulturowy zespołu fortyfikacji XIX-wiecznej Twierdzy Warszawa".

Idea superancka, połączona z konsultacjami, spotkaniami i widoczna w mediach. W dodatku, przewidywała rewitalizację WSZYSTKICH carskich obiektów, co uwzniaślało ją do niepojętych granic (szczególnie przy war-
szawskich realiach zabytkowej ochrony).
Strona była dość skromna, ale zawartość, jak wspomnieliśmy, była tip-top (pdfy z planami hipotecznymi rejonu każdego fortu i niefortu, opisy histo-
ryczne i współczesne, listy wlaścicieli każdej działki obęjtych projektem, kolorowe zdjęcia, kolorowe linie, ciach! czerwona, ciach! zielona, satelita)... Dużoduużo smakowitości. Kto tam kliknął, ten wie.

No i szukamy pod tym hasłem parkowo-kulturowym, fortyfikacyjnym.
A Gogle milczą. Jedyny link znajdujemy na stronie pani prezydent, chwalącej się sukcesami ubiegłej czterolatki (przed wyborami sobie zrobiła).
Tam jest po zlewej meni > klik: zabytki > klik: parki kulturowe War-
szawy
— słuchacze już się zapewne obsłużyli. No i mamy wreszcie ten park, wyśledzony nowoczesną metodą Klaudiusza z Polsatnius.

Ostateczny klik w linkin parka TWIERDZAWARSZAWA.pl kończy nasz zajadły reportaż śledczy.

Vłala!

ps. Ślad po parkowej utopii (na umowę o dzieło) jest jeszcze w jednym zakamarku twierdzy UM — w zabytkach. I oprócz pejdżnotfaundów, również mamy tam obrazek tematyczny — uroczy, ważący tylko 7,7 MB
(tj. 2 362 x 3 450 pix) do samodzielnego montażu plakatem na drukarce.
Tak że, lepiej nie klikać.

niedziela, 22 stycznia 2012

Hańba winna

Ilekroć otwieramy wredakcyjną butelkę, wzdryga nas nabijanie się godła korkociągiem. Policzek to niebywaly, cyniczny i antypolski. Pisaliśmy do wieeeelu organizacji, którym kraj leży orłem na sercu, ale nie padł żaden odbiór.


Nie dość, że alkohol zagładą Polaków i że trzeba za niego płacić, to z każdym otwartym korkiem kalamy się na własne gniazdo piastowskie.
Wstyd na Euro i w ogóle.

niedziela, 8 stycznia 2012

Zakaz śpiewania




poniedziałek, 2 stycznia 2012

Coś dla nastolatków

Czyli "Galeria wypieków" w al. JP2.
Kto się najbardziej zarumieni, dostaje bułkę i darmowy bilet do pobliskiego (Grzybowska 3) Muzeum Erotyki.*
Donosimy, bo wszyscy lubią neony (i dobre pieczywo).


__________
* już niedziałającego, niestety

Wejście rzezi


Reklamówka noworoczna, rodem z piekła agorowego AMSu. Adekwatna do dzielnicy. Z całą pewnością ta płachta sfinansuje remont Żelaznej 66.
Dziękujemy ci urzędzie dzielnicy! Dziękujemy Agoro S. A.!

Polańskiemu dziękujemy za (niezamierzone) poszerzenie znaczenia "genial-
nej komedii".

piątek, 30 grudnia 2011

Dicki rozsądek

Dyrektor dzikiej truppy p. Whintney, uległ medialnym kuksańcom, wziął na siebie odpowiedzialność za pesymizm ziemian, spowodowany klęską agrarną i amerykańskim występkiem konkurencji zbożowej, i błyskawicznie obniżył ceny wstępu występów.

Obecnie, ceny kształtują się następująco:


Od razu z radością donoszą o tej zmiane wszędobylskie usta GW:


Zaś anonsowany powyżej konkurs, będzie polegał na ustrzeleniu zwierzątka mieszającego w głowie dr-a Carvera. Haczyk polega na tym, iż zarówno doktor, jak i jego pupil, będą istnieli w ruchu szybkim. Jednak, dla ułatwienia zadania, trzej amatorzy będą mogli oddać jednorazowo 300 strzałów. Także szanse są wyrównane.

Dla widzów sceptycznie nastawionych do talentu arryjczyka, zwycięstwo amatorów, będzie przede wszystkiem pomszczeniem w/wym zaborczych urodzajów, które to tak boleśnie dotknęły nasz kraj pod zaborami.

czwartek, 29 grudnia 2011

Dziki cennik


Powolutku, acz nieubłaganie Dablju Ef Carver zmierza w kierunku ostatniej szklanej kulki w mieście i pozostałego przy życiu gołebia.

Im bliżej finału, pojawiają się coraz bardziej śmiałe fochy i przekąsy publicz-
ności. Tym razem oddajemy mikrofon koresspondentowi Tygodnika Illus-
trowanego, który tak oto co mianowicie:


Komu się sprzykrzą cywilizowane wrażenia, ten może przeplatać je wrażeniami dzikiemi na polu Mokotowskiem, gdzie dr. Carver ze swoją trupą Indyan i cow-boys'ów daje widowiska przy słońcu naturalnem i elektrycznem.
Byłem tam z obowiązku kronikarza, i z popisów „dzikiej Ameryki" wynio-
słem mniej więcej takie uwagi: że Indyanie wynaleźli najoszczędniejszą modę ubrania, bo zużytkowują do swoich galowych tualet to wszystko, co Europejczy-
cy zwykli na śmiecie wyrzucać, więc rozmaite szmatki, gałganki, piórka, szkieł-
ka i strzępy znoszonej odzieży.
Szczególniej zajął mnie krój ich pantalonów, pozbawionych tej części, która się najwięcej wyciera, zwłaszcza w szalonej jeździe nu oklep.
Meksykańscy pasterze przekonali mnie, że nie ma takiej dzikiej bestyi, któ-
rejby ujeździć nie można, i to mi się bardzo podobało. Widziałem ich harcują-
cych na koniach, które skaczą za przeproszeniem, jak pchły, i na bawołach, które dają szczupaka, jak angielskie vollbluty.
Koniokradztwo musi być w ich ojczystych stronach prawie tak rozpowsze-
chnione, jak u nas, bo najefektowniejsze popisy Indyan i cow-boys'ów osnute są na tym temacie; rozboje po drogach i napady na poczty i dyliżanse zdarzają się widocznie bez względu na szerokość. geograficzną i różnicę cywilizacji.
Co do dra Carver'a, który wzrostem, postawą i wcieleniem męzkiej tężyzny zaszczyt przynosi aryjskiej rasie, mam wielkie podejrzenie, iż na wzór weberow-
skiego "Freischutza" utrzymuje nieczyste stosunki z Samielem i odlewa wszys-
tkie swoje kule o północy przy rozmaitych czarodziejskich praktykach. Zdaje mi się, że potrafiłby strzelać celnie z zamkniętemi oczyma, jak rozbija w biegu pięć kul wyrzuconych w powietrze; ale obawiam się, aby w czasie swoich warszaw-
skich popisów nie wystrzelał sobie dziur we własnych kieszeniach — co było do przewidzenia przy cenach tak wysoko wyśrubowanych.
Indyanie z jego trupy najmniej mają do stracenia, bo i tak chodzą po większej części nago; ale pan dyrektor gotów swój łosiowy kaftan zanieść do lombardu, jeżeli w dalszym ciągu publiczność ukazywać będzie tak samo, jak dotychczas, swoje zainteresowanie dla antypodów.
Koszta utrzymania całej trupy czerwonoskórych i „bladych twarzy" wyno-
szą około półtrzecia tysiąca franków dziennie; zdaje mi się, że najbardziej „bla-
dą twarzą" będzie sam pan dyrektor przy wyjeździe z Warszawy.



Niedługo potem, ten sam sprawozdawca relacjonuje z jeszcze bardziej energiczną pianą (lecz przy odrobinie  zdrowej, samokrytycznej melanholii).
Tak więc oto vuala!




Stej tjuna! Za chwilę i tak odjadą do Moskwy.

sobota, 17 grudnia 2011

Reklama dźwignią zbawienia

Jeszcze jedno spostrzeżenie z przedświątecznego szału uniesień:


i jeden klimat:


... a takży marketingowy slajd z wcześniejszego święta — Święta Wolnej Marży, jak widać.


*

"Kiedyś to były przynajmniej ogromne kolejki, w telewizji leciały odświętne filmy zagraniczne, jakieś wyzwanie było. A teraz? Ech, co to za święta..." — jak stwierdził dzisiaj nasz niezwykły redakcyjny kumpel, Fruczek Włodek.

Cud arkadyjski


W świątyniach handlu, wzmożony ruch. Oprócz cudu promocji i obniżek, odnotowano także pierwsze cudowne ozdrowienia. Świadczymy kaleką, który odrzucił swój niepełnosprawny proceder na widok gwiazdkowego ołtarza w Arkadii.

piątek, 16 grudnia 2011

Absmak parweniusza




poniedziałek, 12 grudnia 2011

Sex shopka

Cofnijmy się do Lokalnego Obserwanta № 2 (do drugiego — różanego — niusa z Chmielnej). Okazuje się, że minął ledwie rok, a ta schlubna witryna padła aktem! Nie dość, że wandale vlepek regularnie zaburzaja przekaz naklejką, to jeszcze pojawił się tam ordynarnie spaczony kalambur. Vuala!



niedziela, 27 listopada 2011

Zaduszki w KPP



Obrazek z listopadowego początku, kiedy groby i tablice krwią uświęcone, rozbłyskają kolorowo.

Wiadomo, iz tu, na Woli, oba wymienione elementy małej architektury egzystują w ilości, o której inne dzielnice mogą tylko pomarzyć.
Hitem tegorocznego świętowania zmarłych była zapalona świeczka, pod najbardziej niewidocznym wolskim pomnikiem — kolejną zminiaturyzowaną kamienicą: Wolska 42.
Zazrzeźbili ją do cna Niemce w '44-ym, ale w roku 1957 odbyło się jej symboliczne wskrzeszenie siłami tubylczej komórki ZMS. Nie bez powodu, albowiem pół wieku wcześniej, w kamienicy nr 42, po raz pierwszy posiedział ich ideowy prekursor, czyli komitet KZMP.

Szczegółowo i mosiężnie informuje o tym tablica:
W tym miejscu stał dom, gdzie odbylo się w dniu 13 marca 1922 roku pierwsze posiedzenie Komitetu Wolskiego Komunistycznego Zwiazku Młodzieży Polskiej.
Tablicę wykonano staraniem Komitetu Dzielnicowego Związku Młodzieży Socjalistycznej
Warszawa Wola 1957

Wolska 42
W epoce, gdy okolica tryskała centralnie zarządzanym optymiz-
mem, pomniczek żył. W epoce burzy, ktoś naparł na niego puszką farby, a z upływem wyścigu
w kapitalizm, marniał, krzywił się
i zgryzotał.

I stąd nasze katolickie zdziwienie,
że ktoś się zdobył i zhańbił, i zapalił światełko pod zachlapaną, skarlalą miniaturką komunizmu.
Oczywiście, redakcja bierze pod uwagę, iż mogło sie zdarzyć tutaj jakieś niedopatrzenie, że znicz poszedł z automatu przy okazji innych tablic, ale wolimy myśleć,
że to celową ręką zostało zapalaone.


Przy okazji, przyponimy inne mosiężne tablice na Woli, które bardzo obecnie passe są:


Wolska 54— na "hrabiaku", czyli Wolskiej 54, tablicę odbycia się KPP, która trwa w zachlapaniu identyczną farbą i bez światełek.



— tablicę ku czci Gwardii Ludowej, która w 1943 roku obrzuciła wiązanką faszystowski tramwaj na rogu Karolkowej
i Grzybowskiej. Tablica nie istnieje, bo nie istnieje już budynek dyrekcji Philipsa, na którym wisiała. Tramwaj również nie istnie-
je, bo w ogóle nie istniał: nie jeździł tamtędy ani za firera, ani za cara lub sekretarza i prezydenta. Dla symetrii, zlikwido-
wano również kapliczkę, znajdującą się kilka kroków dalej. Ale to nie znaczy, że nie można ich powrocić na budynku innego kapitalisty — tego co się teraz pnie tam w górę!

xxx

Lokalne urzędnictwo oblizuje się chłodem, towarzystwo nieprzyjaciół urządza w muzeum wolskie salony i podwieczorki wtorkowe, a tutaj — poza kloszem — dzielnica traci i wymyka ślady własnej tożsamości, jakakolwiek
by ona nie była.

Japońscy turyści lubią przecież dziwactwa.


piątek, 18 listopada 2011

Wielki powrót cygańskiej patelni


Z ogromną radością odnotowaliśmy przybycie pod wrota Sezamu niezrównanej dobroci naczyń made in Roma. Długo ich tam nie widzieliśmy, bo długo nas tam nie było. Teraz, czekamy na pojawienie się rozkładanych sprzedawców kaset.
To, plus budowa metra, plus wznawiający się właśnie naprzeciwko Cyrk
p. Kossa powoduje, iż eksperyment skrzyżowania Marszałkowskiej
z Ś-tokrzyską wychodzi wreszcie na prostą.


środa, 26 października 2011

Kantor pani C.