Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rzeź Woli. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rzeź Woli. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 marca 2018

Żółć. Miejsce uświęcone. Rekonstrukcja.



NOWOŚĆ! Pamięć w zaułku byłej fabryki Franaszka (Foton > Almamer > hotel Wola) (6000 ofiar). Ktoś przywraca tam refleksje, kreśli sentencje, daje oprawę i skłania do samowolnej zadumy. Być może to nawet UFO
(bo się podpisał) albo ktoś rozczarowany fiaskiem KL Warschau (zwłaszcza niemożnością dalszego toczenia głazów na skwer gwary Alojzego Pawełka).


Żółć na ciężarówki! Walka o pamięć nigdy się nie kończy!


/Dlatego są dwa podobne slajdy z flagą, aby wzmóc stereoefekt przestrzenny/

Dajmy na to edukacyjny napis na Rakowcu "Nienawidzimy wszystkich" przez chwilę brzmiał postacią "Nie widzimy wszystkich", lecz niedawno na skutek ostrej interwencji #konserwatorazabytków wrócił do normy.


wtorek, 13 czerwca 2017

Spocztówką śród hełmu


W dniach ostatnich apoteoza niemieckiego hełmu poczęła nabierać rozpędzonych fioletów.
Wykonawcy wałkowali sceny rzezi w fioletowym kamuflażu. Wyprofilowali nakarczek i cyzelowali rancik. Od entuzjazmu widzów odgrodzili się metallowym płotem.
Nareszcie stahlhelmowa całość zaczęła się konsekwentnie współgrywać
z galerią stielhandgranate 43, granatów trzonkowych, strzegących dachu Płockiej 41. Brawo!


Publiczność w dole rzęsiście komentuje i popada w ckliwe zadumy. Wyczekuje hełmowi montażu orzełka. Spłoszone widokiem Niemca samochody zaliczają pierwsze stłuczki.


Życie na Woli po powrocie Niemca toczy się swoim stałym, stale obojętnym rytmem: Metro rozgrzebuje ziemię i wycina drzewa, kolej wycina drzewa
i rozgrzebuje tory, entuzjaści fotografii analogowej rozkręcają po kawałku biurowiec Fotonu, a osiedle Ronsona wciąż truje. Stejtjune!


niedziela, 11 czerwca 2017

Niemce wracają


Niemcy wracają na Wolę z okazji zwycięskiego murala.
Na kamienicy Płocka 41 właśnie rozpoczęto szczytowanie profilu jednego
z nich. Podobno w finale ma się to skończyć Polakiem z orzełkiem, ale nie dajmy się zamydlić: niemieckie hełmy zasadniczo nosili Niemcy. My je tylko na chwilę pożyczyliśmy.

Właściwie nie wiadomo skąd się wzięła narodowa słabość do stahlhelmu. Przecież powstańcy nosili na głowach co popadnie. Oprócz niemieckich były też polskie hełmy, hełmy strażackie, ruskie, pruskie
i nijakie. Może to dlatego, że kultowy wisus i zabijaka ps."Małypowstaniec" ma taki hełm, a Muzeum Powstania sprzedaje je jako miły upominek? Może dlatego, że obecne hełmy natowskie są żywcem skopiowane z tych niemieckich, NATO jest fajne, wojna jest sexy i wszyscy w niej będziemy Niemcami?


Wolscy cywile, którym ponoć jest poświęcone malowidło na Płockiej, gdy
5 sierpnia szli na rzeź, nie mieli hełmów, nie gdybali o późniejszej ich legendzie, udrapowanej biało-czeroną tasiemką. Większość z nich nawet nie widziała na oczy powstańca. Poznany przez nas kiedyś st. strzelec "Jas[…]a", swój szlak bojowy na Woli skwitował krótko: "spieprzaliśmy jak zające".
Teraz za sprawą Dzielnicową (Centum Kultury plus Burmistrz, plus Młody Autor) gehenna na Woli będzie opisana pod gigantycznym profilem niemieckiego hełmu m-42. Zgrabne scenki z życia rzezi będą spod niego wykwitać niczym bąble tuberkulozy, jak trąd. Radiotelegrafista, sanitariuszki, pan Piecyk, pan z plecakiem, dzieci w paltocikach, dziewczynka z kwiatkiem i kilka trupów… Synteza niewyobrażalnego przypominać się będzie młodym za pomocą komiksową. Inaczej nie zapamiętają.


Płocka 41 jest jednym z dwóch budynków dokumentujących dawny przebieg Płockiej na odcinku Górczewska - Obozowa i które ocalały z rzezi (drugi stoi przy Zawiszy). Kilka numerów dalej, na Płockiej 46, żołnierze w stalowych hełmach wymordowali naszą redakcyjną rodzinę. Sproszkowali ich niewiadomogdzie; może naMoczydle, może "wUrsusie".

Teraz perspektywę Płockiej od południa będzie zamykał Niemiec.


Może gdyby chociaż ten orzełek był namalowany neonem..? gdyby świecił
i wydawał z siebie jakąś fontannę lub skwerek? Może gdyby, jak postulował dzisiejszej nocy anonimowy przechodzień, gdyby ten Niemiec był biało-czerwony?

W ogóle ostatnio włodarze, narodowi aktywiści i akwizytorzy bardzo polubili wzór niemieckiego hełmu. Na przykład akcja pocztowa "Bohateron" vel "Wyślij kartkę do powstańca" była oplakatowana wizerunkiem hełmu en face i niemal identycznym efektem jak w propagandowych plakatach III Rzeszy pana Hohlweina.


Kilka lat temu miało miejsce niesamowite wydarzenie, które przeszło niemal bezszelestnie. Pod pomnikiem rzezi Woli na Lesznie burmistrz miasteczka Westerland na niemieckiej wysypie Sylt przepraszała za czyny innego Niemca – jej poprzednika sprzed 50 lat – burmistrza Reinefartha. Było to oczyszczające. Prosiła o wybaczenie.


Na fali były wielkie plany. Miała zostać nawiązana współpraca między Wolą a Westerlandem. Przyjeżdżałaby niemiecka młodzież i uczyła historii na miejscu – w dzielnicy, którą zgładził Reinefarth.  Na Sylt przyjeżdżałaby młodzież z Polski. Spotkaliby się na płaszczyźnie znacznie istotniejszej niż staropolskie murale.
Ze strony niemieckiej był szczery entuzjazm i pozytywna energia.
Ze strony wolskiej kompletny brak zainteresowania. Poszedł jasny przekaz: Wola nigdy nie wybacza.


Tak że, malujcie dalej ściany szczytowe, rozdawajcie kotwice i bluzy z biało-cerwoną opaską, sądząc, że to jedyny sposób, by oswoić dzieci z rzezią.

Murale za Ural!

czwartek, 8 czerwca 2017

Pamięć obwodowa

ul. Górczewska > przystanek PKP Koło

Kolejowa instalacja przy wiadukcie na ul. Górczewskiej.
Jeden z efektów modernizacji linii, skracania czasu podróży po obwodzie
o kilka minut i likwidacji "wąskich gardeł" (instrument epickiej wizji pt. "Łącząc Europę").
Symbolizuje kilka metrów sześciennych sproszkowanej, szwankującej pamięci. Dla wzmocnienia opakowanej czarną folią.
U podnóża tego monumentu w sierpniu 1944 r. Niemcy zamordowali 12 tys. osób – mieszkańców ul. Dz., G., G., M., P., R., S., S., S., S., Sz., św. W., T., W., Z., Ż. oraz pacjentów i personel Szp. W.
Ich zwłoki spalono na miejscu, a prochy rozrzucono po okolicznych polach.
Relacje tych, którzy przeżyli, są dostępne np. tutaj.

Przypominamy: wg. niemieckich specjalistów zwłoki po spaleniu
w krematorium ważą 3,53 kg.

Zapowiadamy: zamodernizowany, monumentalny przystanek PKP Koło zmienia teraz nazwę na bardziej adekwatną: PKP Młynów.


_____________
Wpis powstał na skutek przerażonych interwencji słuchaczy z ul. Ż.


poniedziałek, 28 listopada 2016

Mieszkańcy Woli patrzą płot

Scyklu: Dzielnica zamknięta


Sobotnie patrzenie zerkających mieszkańców. Niekiedy zmieszane, indziej obojętne. Powszechnie milczące, mało odświętne.
A przecież nareszcie ruszyła budowa płotów XXI wieku. Ponoć Turcja zamknęła Górczewską na sześć lat. Podobno spodem puści metro, które tak reklamuje Ronson osiedlem na Skierniewickiej.

Na razie Turkowie oskórowali jezdnię i skasowali płotem kapliczkę prastarą przy Sokołowskiej (ongiś tak wspaniale osprejowaną kotwicą Polski Walczącej).

I jak tu się teraz modlić o szybki postęp robót?





Będziemy dalej drążyć blitzkrieg Górczewskiej, kopanie Płockiej, a także starannie analizować wszystkie ruchy formacji Gülermaka na drodze
w kierunku Lazurowej i zachodzącego na polach Morach słońca.
Komback!

środa, 10 sierpnia 2016

Strabag walczący


Na siedmiogrodzkich gruzach fabryki Dąbrowskiego załopotał sierpień. Producent wykonawczy (niemiecki Strabag) się zakotwiczył. Przebiegła zleceniodawczyni (krakowska Teraz Casa) weszła do grona oficjalnych deweloperów Powstania Warszawskiego.
Prokurator się wzruszył i budowa narodowych apartamentów będzie mogła się teraz ruszyć z kopyta.


Jeśli budować to tylko na Woli.

czwartek, 21 lipca 2016

Terraz Kasa


Nie ma już fabryki Henryka Dąbrowskiego. Budynek skreślono do ewidencji zabytków przedwczoraj.
Deweloper Terra Casa będzie teraz wymieniał oryginał na 4 windy do czterech retro apartamentów typu loft/13,5 tys. za m2. Skażony chemicznie grunt będzie do wind retro bonusem. Zapowiadane "pieczołowite odtworzenie" okazało się cynicznym wybiegiem i należało je czytać dosłownie.

W wielkim finale i tak deweloper, architekci i urzędnicy odpowiedzialni zarzeź trafiają do piekła. 


sobota, 14 listopada 2015

Rzeźnia 2014

Migawka sprzed roku, z czasu, gdy nas pozornie nie było. Prezentuje ulubiony temat dociekań i zadziwień - rekonstrukcje zabijania. Był czołg, był keczup i ślepaki, publiczność klaskała. Poniższy materiał to urywek wizji lokalnej zabijania dzielnicy Wola, niestety przeprowadzony tylko na jej wąskim wycinku - wzdłuż muru żydowskiego cmentarza na Młynarskiej.

Szczególną analizę należy zwrócić plamom matrycy i niskiej rozdzielczości. To zabieg zamierzony, bo nie stać nas na posiadanie pieniędzy i zakup lepszego rejestratora*
Za to całość została skręcona w jednym płynnym, mastershotnym ujęciu, którym posługiwali się tak wybitni inscenizatorzy wojennego horroru jak Elem Klimow ("Idźipatrz") czy FFC ("Czas na apokalipsę").

Miłego sensu, Włala!



* stali odbiorcy audycji domyślili się oczywiście, że to tradycyjna nieprawda i że redakcja ma już na stanie
full rejestrator (japoński - taki w w HD).

piątek, 31 maja 2013

Prądzyńskiego 5/7 > Miejska Piekarnia


Dzisiej w tym miejscu, pod adresem 1/3, lubią brąz kurierzy UPS, a przed wojną ostatnią chrupała Miejska Piekarnia Mechaniczna.

Miała być jedną ze sztandartowych inwestycji warszaw-
skiego magistratu za rządów prezydenta Słomińskiego. Uruchomiono ją w styczniu 1929 roku w celu taniego chleba, podregulowania pazernych prywatnych piekarzy i przyświecenia idei mechanizacji. Miała być także wzo-
rem higieny i pychy bochenków.

Budowa była bardzobardzo kosztowna — 8 milionów złotych i jak to zazwy-
czaj bywa przy magistrackich inwestycjach,  dwukrotnie przekroczono planowany budżet (w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki kosztowała 120 milionów; dla porownania: Piekarnia Miejska w Krakowie z 1927 r. to 780 tys.zł.; Muzeum Historii Żydów Polskich z 2013 r.: 320 milionów).
Budynki postawił warszawski "Martens i Daab". Do produkcji kupiono francuskie piece Lidon'a, transport miało zapewnić 45 francuskich furgonetek Dion-Bouton. Zatrudniono natomiast jednego niefrancuskiego piekarza i 20 osób admininstracji.


Bardzo szybko okazało się, że piekarnia chrupie karygodnie, nieudolnie
i korupcyjnie. Afery goniły felery. Francuskie piece były wadliwe i nieprzy-
stosowane do polskiego chlebodastwa, połowa floty automobilowej w przeciągu pierwszego roku poszła na złom, zaś dyrektor — nomen omen — Szczodrowski – wyleciał ze stanowiska z zarzutem niegospodarności
i wałkownictwa z Francuzami. Już w 1930 roku miasto chciało wydzierżawić piekarnię a nawet mówiono o jej całkowitej likwidacji.
W kolejnych latach — aż do połowy lat '30-ych — próbowano odzyskać zaufanie warszawiaków. Naprawiono to, co zostało popsute, ulepszono jakość wypieków, poszerzono asortyment (zaczęto nawet wypiekać pierniki, herbatniki, gwiazdki, gwizdki i parasole), zwiększono personel (do 200 osób), rozbudowano laboratorium badań nad sensem chleba i uruchomiono giełdę zbożową.
Równolegle piekarnia była wściekle atakowana przez prrrasę, wściekłe piekarrrnie prrywatne (w stolicy było ich kilkaset!), zaś "zbrodnicza ręka" sabotowała wypieki od wewnątrz. Przeciw dumpingowi magistrackiej piekarni wściekle protestowały piekarnie podmiejskie. Nieufnie do zmecha-
nizowanego pieczywa odniosła się w jednym ze swoich warszawskich reportaży Maria Kuncewiczowa (l. 118; literatka):

"Dzieże są wielkości wagonów, chleby po wyrobieniu zjeżdżają do wagi po taśmach, niczym samochody u Forda, idą tysiącami w je-
den piec na rośnięcie, wypełzają stamtąd piechotą, w ciągu całej produkcji traktuje się je jako produkt seryjny, niemal nietykalny
i standaryzowany [...]".

Do wybuchu wojny niechęć do Miejskiej Piekarni Mechanicznej stopniowo wygasła. Przestano mówić o niej źle a zaczęto mówić wcale.

Zdjęcie zdjęte z piekarni w zachodnią stronę. Widzimy "biały domek" Prądzyńskiego 15, "czarny, długi domek" 15a, elewatory, piecownię gazowni i dwuspadowy domek od węglarzy.

Podsumowując cały okres jej działalności: przynosiła olbrzymie straty i nikt jej nie lubił. Zamiary miała czyste i postępowe, ale na Prądzyńskiego 5/7  "unosił się duch przysłowiowego Zabłockiego, reformatora mydlarstwa", jak określa to radny Adam Czerniakow (l. 133; inżynier), w swoim raporcie nt. piekarni przygotowanym dla magistratu. Miała docelowo wytwarzać 60 ton chleba dziennie, a w swoim najlepszym okresie było to ledwie 1/3 tej liczby.

Podczas okupacji PM działała dalej. Giełdę zbożową Niemcy przemianowali na Landwirtschaftliche Zentral-
stelle (centralę rolną), po czym wszystko wysadzili w powietrze*. W zapiskach inspektorów BOS-u odmalo-
wujących krajobraz po bitwie piekarnia opisana jest już jako "sterczące spod zwałów gruzów części zniszczonych pie­karniczych pieców".

*
Mur osłaniający brązowych kurierów od strony torów jest jedyną pamiątką po niewydarzonej fabryce chleba.


Powyższy mur odgrywa ważną rolę w jednej z gawęd z popularnego prze-
wodnika turystyki ekstremalnej po Warszawie pt. "Zbrodnie okupanta hitlerowskiego na ludności cywilnej w czasie Powstania Warszawskiego
w 1944 roku (w dokumentach)".
Opowiada p. Czesław Stróżek (l. 105; buchalter, zam. Obozowa 80 m. 20):

"Ukraińcy rozłączyli mężczyzn i kobiety, pozabierali zegarki i trzy godziny trzymali pod parkanem pod Piekarnią Miejską przy ulicy Prądzyńskiego, grożąc rozstrzelaniem. Parkan Piekarni Miejskiej przy ul. Prądzyńskiego, przy którym nas trzymano, znajduje się od strony Dworca Zachodniego. Komendant przyszedł i zadecy-
dował, iż możemy iść na Dworzec Zachodni, stąd przez obóz
w Pruszszkowie wywieziono mnie do Niemiec, skąd wróciłem
22 listopada 1945 r.".

*
Lokalnym spadkobiercą smakołyków z pieców Prądzyń-
skiego była Piekarnia Wolska, wybudowana za socjaliz-
mu na rogu Obozowej i Św. Stanisława. Była, bo zgasił ją kapitalizm i jeno komin dla centertelów jej się pozostał.
Ale dobry komin nie jest zły, jak to mówią.

____________________
* Mamy niesprawdzoną intuicję, że piekarnię wyłączyli z użytkowania nie Niemcy lecz radzieccy Rosjanie podczas jednego z nalotów w 1942 roku. Intensywnie bombarowali wtedy rejon Dw. Zachodniego (np. bomby unicestwiły kilka budynków przy Sławińskiej, więc tuż obok).
Jeśli otrzymamy dementi z radzieckiej ambasady, to tytuł zabójcy piekarni wróci oczywiście
do Niemiec.