Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żyjątka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żyjątka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 lutego 2012

Koń rogaty

Po dzikich ekstrawagancjach dr Carvera i chwilowym zastoju w relaksie,
do stolicy zjechały się kolejne atrakcje. Dziś anonsujemy menadżerię
p. Praüscher, a już niebawem otworzy się Muzeum-Panopticum pani Bieńkowskiej.




poniedziałek, 13 lutego 2012

Przebijanie krowy

Żeby nie pozostawiać słuchaczy w świńskim nastroju, wyemitujemy teraz słodką rycinę z krówką ®.


Poza tem, dzisiaj była masowa mowa o likwidacji ul. Krowiej, bo develo-
persowi, który ma zbudować apartamenta w miejscu fabryki Ogórkiewicza, nie podoba się nazwa. To błąd, bo taka "Villa Crovia" lub "Krowi Residens" mogłyby znacznie ocieplić praski, niezbyt radosny, wizerunek.
.

Jeszcze pociągniemy się po przyrodzie prezentując kolejne ryciny, tym razem — pomiarowe. Albowiem nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie czas pomierzyć ptaka lub ssaka.

.

Na koniec: hepiending!


— oraz — przyjemnościowa, niewarszawska zagadka! pt. "Co to słuchaczom przemawia"? Na zwycięzcę odpowiedzi czeka zwycięstwo.

Towar


niedziela, 8 stycznia 2012

Poczta doktora Blocha



I jeszcze penetrujący w podobnych zakamarkach dr Lebel.


Z tym, że później odsprzedał prawa do nazwy filmowcom ze studia Toho, przyczyniajac się do powstania takich obrazów jak "Hemorrhoid kontra Głębin", czy "King Hemorrhoid vs. Mechagigan".

piątek, 30 grudnia 2011

Dicki rozsądek

Dyrektor dzikiej truppy p. Whintney, uległ medialnym kuksańcom, wziął na siebie odpowiedzialność za pesymizm ziemian, spowodowany klęską agrarną i amerykańskim występkiem konkurencji zbożowej, i błyskawicznie obniżył ceny wstępu występów.

Obecnie, ceny kształtują się następująco:


Od razu z radością donoszą o tej zmiane wszędobylskie usta GW:


Zaś anonsowany powyżej konkurs, będzie polegał na ustrzeleniu zwierzątka mieszającego w głowie dr-a Carvera. Haczyk polega na tym, iż zarówno doktor, jak i jego pupil, będą istnieli w ruchu szybkim. Jednak, dla ułatwienia zadania, trzej amatorzy będą mogli oddać jednorazowo 300 strzałów. Także szanse są wyrównane.

Dla widzów sceptycznie nastawionych do talentu arryjczyka, zwycięstwo amatorów, będzie przede wszystkiem pomszczeniem w/wym zaborczych urodzajów, które to tak boleśnie dotknęły nasz kraj pod zaborami.

niedziela, 20 listopada 2011

gtwb 49 > o aniołach\demonach

W piątek, 16 września, GW relacjonuje:

W dniu 7 b. m. w ogrodzie Saskim, około teatru letniego, pies jak się okazało wściekły, ukąsił do krwi
w nogę Sawela Sacharowa, wice-ucząstkowego z cyrkułu Zamkowego. Pies natychmiast przez Kiczeła, wice-ucząstkowego z cyrkułu Wolskiego zabity, a przez uprzątaczy zabrany został, zaś Sacharowa po udzieleniu pomocy lekarskiej, odesłano do szpitala.

3 dni później, w poniedziałek, ta sama gazeta zamieszcza komunikat warszawskiego ober-policmajstra o zasłużonym uhonorowaniu anioła
z saskiego ogrodu:


Wice-ucząstkowemu cyrkułu Wolskiego, Kiczełowi, za to, że zabił
w ogrodzie Saskim psa wściekłego, który ukąsił w nogę wice-ucząstkowego cyrkułu Zamkowego, Sacharowa (i strażnikowi cykułu Jerozolimskiego Własowi Fomin, który zabił takiegoż psa w domu pod Nr. 1549), wypłacić poleciłem tytułem nagrody za ich energię — pierwszemu rub. sr. 2, ostatniemu rs. 1.



Z kolei, DEMONY stolicy mają tradycję szybką, ostrą i bez saskich ogródek, z czasem, przekształ-
coną w tradycję sprężynową.
Tak opisuje to zjawisko GW, skupiając się na wydarzeniach jednego ciągu — z czwartku 17 lipca:


Mieszkańców niektórych przedmieść, jak: Nowa Praga, Szmulowizna, Wola, Czyste itp., noszą przy sobie noże, których używają przy lada bójce, a stąd zajścia kończą się częstokroć śmiercią lub ciężkim kalectwem. I tak w ciągu ubiegłej doby zdarzyły się trzy wypadki, spowodowane użyciem noża:

W podwórzu domu pod nr. 9 -m przy ulicy Boleść, Stanisław Miedzianowski, 15-letni wyrostek, mieszkaniec Nowej Pragi, wszczął kłótnię, a następnie bójkę z Tomaszem Smugowskim. Chłopiec został przez silniejszego przeciwnika pokonany, lecz mając przy sobie nóż, wydobył go
i pchnął Smugowskiego w brzuch. Zraniony upadł i stracił przytomność. Życiu S., odwiezionego do szpitala Starozakonnych, grozi poważne niebezpieczeństwo.

W szynku na Pelcowiźnie zebrało się kilkunastu robotników z huty szklanej. Podczas libacji przyszło do zwady między Janem Krupińskim
i Józefem Droszczem. Nim towarzysze zdołali przeciwników rozdzielić, Krupiński wydobył już nóż i dwukrotnie pchnął Droszczą w bok, oraz brzuch. Droszcza odwieziono do szpitala Praskiego, gdzie niebawem życie zakończył.

Robotnicy: Tomasz Dudziński i Franciszek Korzeniowski w najlepszej harmonii poszli do szynku za rogatkami wolskimi, gdzie częstowali się wódką i piwem. Wracając późnym wieczorem, z jakiegoś błahego powodu wszczęli kłótnię, która zamieniła się w bójkę. Obaj, wydobywszy noże, poranili się
i pokaleczyli wzajemnie.

Należy podkreślić, iż miasto bardzo dba o to, aby ostrze tradycji nigdy
się nie stępiło, zaś rozstrzyganie sporów odbywało się na profesjonalnym poziomie:


— Zgromadzenie nożowników. Na odbytej sesyi nożowników zapisano 8 uczniów, a na czeladników wyzwolono: Cypryana Jasińskiego, Romana Burakowskiego, Stanisława Wasilewskiego i Teodora Pomianowsiego. Do grona majstrów przyjęto p. Wawrzyńca Dzięciołowskiego. Obecnie w kasie znajduje się 699 rub. 73 kop. 165 rub, zebranych na chorągiew. Na starszego ponownie wybrano p. Wojciecha Bieńkowskiego, na podstarszego p. Józefa Przewoskiego.



sobota, 15 października 2011

Piesek-śmieszek pasterski


Zza wystawowej szyby mignęły nam wczoraj "myszy", wystawione w galerii rzeźby (al. JP2 36) i spojrzeliśmy nie tylko w pustkę, i w biegające po ścianach stado gryzoni, lecz — tak! to prawda! — w kolejnego śmiesznego pieska! To już trzeci śmieszny piesek na froncie. Czyż to nie wspaniale?
_____________
(jak tylko redakcja zorganizuje kota, wyrzeźbi pełniejszą sesję).

wtorek, 4 października 2011

Chlewik polski


czwartek, 10 marca 2011

PTAK Tv

Taka nie może być sprawa doniosłej wagi wynikła przy okazji lajfpatrzenia żeby Discovery doleciał w jednym kawałku.
Jedna sprawa to żywe amerykańskie orły na żywo w nowoczesnej rozdzielczości. Robią o wiele większe wrażanie niż NASA-kosmosy. Siedzą, jedzą, pokrzykują, patrzą na nas, a my na nich. W dodatku wysiadują.
Do tej pory byliśmy sceptyczni do lajfkamów, ale to bracie, to potęga! Bez dwóch zdań, potęga!



A to poniżej na jednym ślizgu via Ustream: sowy. Jeden sów, wyglądający jak grzyb i 6 dziwacznych pisklaków. Właśnie rozpracowały jakieś małe żyjątko z ogonem. Żyjątko, bo było całkiem żywe, dopóki koniuszek tego ogona nie zniknął w dziobie jednego z piskląt (tego najmłodszego; to nasz faworyt).

Po niemieckim Bahn TV, odnaleźliśmy wreszcie telewizję na tematy istotne.



Smacznego!

piątek, 4 marca 2011

His Master's Voice


To już drugi śmieszny piesek, który pojawia się na naszych falach. 
Oczywiście sprawą nadrzędną jest to, że piesek jest biedny i chory. 
Nazywa się Patefon.

Powinno się urządzać wyścigi psich patefonów. Jak idea się sprawdzi wprowadzić ten rodzaj ubioru na paraolimpiadzie.


czwartek, 3 marca 2011

Kunhunterzy


Tylko w zeszłym roku, stada wściekłych kun zagryzły ponad 150 dorosłych budynków. Sprawa zaczyna wymykać sie spod kontroli..

czwartek, 6 stycznia 2011

Mojmoj i Tojtoj. Cz 1. Spotkanie


— Cześć.
— Cześć.
— Masz czas? — zapytuje Mojmoj.
— Teraz jestem zajęty — odpiera Tojtoj.
_______________
Version française:
— Salut.
— Salut.
— Tu as le temps? — demande Moi Moi
— Mentną, że słi occupé — dit Toi Toi.

Przygody istot spod Wenecji zamierzają być kontynuowane w dalszym,
bliżej nieokreślonym, ciągu.

środa, 8 grudnia 2010

Krasnal Jot (typu kolejowego)


Ukłońcie się ładnie krasnalowi.

Krasnal Jot, zasiedla rejon przykolejowy. Jest wieloletnim mieszkańcem,
tak szumnie teraz reklamowanej, 19 Dzielnicy i to na długo przed jej powstaniem. Jest mistrzem survivalu kategorii premium, przy którym formy przetrwalnikowe Kamińskich Marków i Rambo Dżonów to zaledwie szkółka niedzielna.
Jedyne co mu potrzeba do szczęścia to przyjazne śmietniki (czyt. nie zamykane na klucz) i dobra cena za kilogram miedzi (obecnie, wg. średnich notowań giełdy rynku wtórnego to 18 zł/kg). Generalnie, to bardzo zadowolony krasnolud. Krasnolud prawdziwie wolny.


Jeżeli nie natkniecie się na niego w trakcie jego rutynowego obchodu,
to zajrzyjcie do jego norki. Jeśli akurat będzie w domu, to może zaprosi was na pokaz wytapiania izolacji. To najprostsza metoda na rozmontowanie miedzianego kabla. Obecna aura sprzyja teraz ogniskowym klimatom a przy okazji można uwędzić jakiś posiłek.
Nie, i proszę się nie obawiać — J. nie poluje na turystów. Jada tylko zabłąkane, dzikie lokomotywy.

wtorek, 23 listopada 2010

Time is over


Drogi pamiętniczku. W zeszłym tygodniu udało mi się zaliczyć tą wiejską klasówkę, chodziłem po stare bateryjki
i udało mi się nikogo spektakularnego nie skonsumować (tylko mysz), o czym z właściwą sobie dyskrekcją donoszę.
Przy okazji załączam slajdy, zgrabnie ilustrujące fakt,
iż kilkuletni pobyt w Krainie Łagodności odszedł w przeszłość i nastąpił powrót do starej, sprawdzonej Krainy Doktora Pitbulla.

Parasympatyczny Waldek z 6 b

poniedziałek, 22 listopada 2010

Atak różowych mutantów!

  z cyklu    ahoj z przyrodą! 


Jak co dzień, Różę ubywa się planowo. Otworzyły się nowe perspektywy na muzealnych powstańców. Ich dyrektor — Jan Ołdakowski — jak co dzień, trwa dzielnie na posterunku.

I to jest norma, to jest koool. Wlaściwie nie dzieje się nic niezwykłego.

Ale pod osnową monotonnej codzienności, pod powierzchnią Grzybowskiej rozgrywają się przerażające, obślizgłe biofluktuacje... Armia olbrzymich ślimaków mutantów sposobi się do podboju stolicy! Już lada chwila, wyhodowane na ponadprzeciętnych dawkach rtęci, rozregulowane genetycznie w sztucznym blasku jarzeniówek, pamiętające jeszcze czasy Gerarda Philipsa ślimiaki wyjdą na żer!!!

Na bogów! niech ktoś coś zrobi, zanim ta dzicz rozpełznie się po ulicach! Zanim stanie się pożoga i krzywda!!!

Jeden z mutantów, zapewne generał, wraz z adiutantem. Ma kilkanaście centymetrów długości, barwy wojenne, emituje fale skondensowanego zła i tylko milimetry dzielą go od wyjścia z kanału w miasto!

Ludzie! Omijajcie róg Grzybowskiej i Karolkowej!

Dopóki nie zbierze się sztab kryzysowy i nie zostaną oznajmione obwieszczenia trzymajcie dzieci, zwierzęta
i ręce przy sobie!

Na przeciwko jest posterunek milicji, może oni coś zapobiegną na pierwszy ogień? Może dyrektor Ołdakowski otworzy tajne magazyny muzealne
i uzbroi zwiedzających powstańców?
Poki co, w obecnym momencie lepiej nie pojawiać się w tym rejonie.
Już kilku złomiarzy zniknęło bez wieści..

Komunikaty będą podawane na bieżąco.

Smacznego!


Rozmowy z catem. Spotkanie drugie.


Wczoraj rano, spotkałem spodkościelnego łowcę. W dodatku na własnym podwórku. Poznałem go po białej łatce na przedzie i morderczym spojrzeniu.

Tym razem, w menu był Gawronkiewicz (Scurvus frugilegowany).


Jak na zwierzę natury kanapowej, to wdrapał się nawet całkiem wysoko.
Zaś posiłek, który przez cały czas cierpliwie i z dużą dozą wyrozumiałości kibicował tej jego wspinaczce, w pewnym momencie powiedział wreszcie "Kra" (czyli: "cześć, niestety muszę już lecieć") i zniknął.


Kot, oczywiście całą winę za nieudane polowanie zwalił na mnie.
Dobrze pamiętał o tej myszy kościelnej sprzed kilku dni (że sam ją zjadłem).
Próbowalem go udobruchać, wytłumaczyć, że i tak była niesmaczna, że była
z pisu, że kupię mu kitekata itede.. ale on tylko pogardliwie prychnął
i czmychnął. Zostałem na podwórku z aparatem, jak Himilsbach z angielskim.
Nawet nie zdążyłem spytać kota jak go wołają.

Z tego spotkania wynika jednak jeden niepodważalny wniosek: na Woli pojawił się nowy rozgrywający! Czyli to nie Jurek Banach, nie Olek
z Goleszowskiej, ani nawet "Czarna pantera" z Kolejowej rządzą teraz na dzielniku. Rządzi na nim Kot Czarny z Białą Łatką.

Zaś potem, trochę smutny, poszedłem topić zdjęcia w podwórkowej knajpce.


środa, 17 listopada 2010

Koty wolskie, kat nr 1

  z cyklu    ahoj z przyrodą! 


Rewir: kościół św. Wojciecha.
Data uruchomienia: po roku 2006
Masa: 12 funtów
Długość: 23 cale

Kocio nocny, wczorajszy, w trakcie patrolu wyczekującego.

Na posiłek.

Smacznego!

 CZY WIESZ, ŻE?.. 
Dzisiaj obchodzony jest we Włoszech "Dzień czarnego kota"? (radio przed chwilą podało). Italianie mordują rocznie 30 tysięcy czarnych kotów, upatrując w nich przyczynę swoich niepowodzeń. Ustanowienie takiego dnia ma odzabobonizować biedne koty.


niedziela, 7 listopada 2010

Dia de los muertos.

Dzień pierwszy. Przygoda pierwsza — z przyrodą.

1 listopada, redaktorki pojechały odwiedzić familię mieszkającą na Cm. wawrzyszewskim i zapalić niebieską lampkę. Wracając zwiedziły odruchowo wykop ciągnący się wzdłuż Wólczyńskiej. Znalazły:  dwie ciekawe cegiełki i wielką bryłę czegoś, co po pobieżnym oczyszczeniu okazało się gąsiennicą, zaś po dalszej identyfikacji trzema ogniwami gąsiennicy Panzer IV.


Pomimo, że redakcja z grubsza jest niezaskakiwalna to znalezienie kawałka niemieckiego czołgu w Warszawie 2010 jest jednak dość zaskakujące. Obok tłumy ludzi zmierzające na cmentarz, na przeciwko Leklerk a poniżej czołg.

Następnego dnia, redaktorki ponownie stawiały tam lampki i przy okazji poszły zerknąć, czy na Wólczyńskiej nie ma czołgu dalszego ciągu. Niestety, z lekkim żalem stwierdzono, że dół jest zasypany i czołg w nocy odjechał..



 DANE TAKTYCZNO-TECHNICZNE 

Taki sam typ gąsiennic — Kgs 61/400/120 — używało wiele faszystowskich pojazdów skonsumowanych na bazie Pz.Kpfw IV, np. Stug, Jagdpanzer, Hummel, Brummbär, itd, także może to być niekoniecznie pamiątka po Panzer IV. Np. Brummbär szalał po Warszawie w sierpniu 44, Stugi też.


***

Dzień drugi. Przygoda druga — Decoy.

2 listopada, w Todos Santos, redaktorki wybrały się także na cmentarz kalwiński, niosąc niebieskie światełko dla Kazika G.
Ze względu na to, że ostatnie piniądze z redakcyjnej kasy poszły na znicze, redaktorków skręcał dojmujący brak nikotyny (redakcja pozbawiona oparów dymu papierosa to żadna redakcja). Idziemy jednak twardo Młynarską, dumamy o braku dymu, myślimy o pustce w płucach. Modlimy się po cichu o hojność nałogowych ewangelików.

Wtem! — jak mawia Tytus — na chodniku pojawia się calutka paczka Winstonów!


O Wszyscy Święci! O Kazimierzu Gie! Aż na taką hojność nie liczyliśmy!
Mogliście co prawda wyczarowywać Kamelelajty a nie mentole, ale i tak Wasza cudowna przesyłka jest radością nieocenioną!
Natychmiast zapalamy fajkę, bierzemy pierwszego, głębokiego macha i dostajemy gwałtownego ataku kaszlu.. Z pośpiechu zapaliliśmy filtr. Bierzemy następną fajkę i.. to samo! Przyglądamy się uważnie papierosom. Okazuje się, że mają filtry z obu stron, właściwie to jeden długaśny filtr owinięty w bibułkę. Cała paczka to atrapa, złośliwy decoy, drwina z uzależnionych.
A już na skutek tego cudownego, odgórnego wstawiennictwa redaktorki chciały wrócić na łono..
Zabraliśmy je do redakcji jako cudu świadectwo.

***

Dzień drugi. Przygoda trzecia — burger.

Wieczorem poszliśmy w intrtesach na getto. Po uzupełnieniu zapasu nikotyny poszliśmy przy okazji spojrzeć w Muzeum Historii Żydów. 


Historia Żydów pnie się w górę, intrygując i ciekawiąc. Na tym etapie przypomina jeden z lewelów Quejka, co przyjęliśmy życzliwymi oklaskami.

Przy Pomniku Bohaterów Getta znaleźliśmy pożydowski artefakt — pohamburgerowe pudełko z pierwszej dekady XXI w. Wzięliśmy je jako egzotyczną ciekawostkę i kontrapunkt dla naszej kolekcji szczątków getta XX-wiecznego.