Porcja lodów ze słynnej lodziarni Szulima Halbera w Markach.
Zakład powstał w 1884 r. i kontynuował rodzinną tradycję wypalania lodów, zapoczątkowaną przez Arona Halbera na ulicy Dzikiej w słodkich latach 60. XIX wieku, następnie kontynuowaną przez Jankiela, Altera, Nutę oraz Hersza, a w następnym pokoleniu przez Dawida & Dawida Halberów. Podobne miejsca działały na warszawskiej Woli, Szczęśliwicach i Ochocie, czy tuż obok Marek – w Pustelniku.
Widoczne powyżej lody są też interesujące dlatego, że tylko nielicznym wyrobom tego typu udaje się dotrwać do naszych czasów. Tym się akurat udało, bo stale trzymały dystans i temperaturę ucieczki; ostrożnie omijały pazerność, konsumpcję, kredyty we frankach i niemieckie patrole. Zostały schwytane na Białołęce lub Żeraniu.
Dzisiejsze strofopłocia płyną z nieludzkiej ziemi Ochota i jej samozwańczej ulicy Allegro (niegdyś Szczęśliwicka 36a).
To jeden z ostatnich nabytków Metamuzeum Płota im. Wlaskota, który od razu zasilił ekspozycję tuż obok zielonego megapłota z wolski odcinka metra, betonowego gazpłocia z folwarka państwa fundacja z ul. Prądzyńskiego oraz świeżej bariery z płyt OSB państwa właśnie kupiliśmy kamienicę PHK (ul. Płocka, na skwerku). "Zielone Megapłoty" to zarazem nazwa osiedla, które powstanie dla pracowników muzeum.
Przy okazji powstała walina pod Muzeum Znaków i Proroctw. Na Allegro mieszka bowiem cała ich rodzina. Zauważyliśmy tata Znaka (po lewej, u dołu, wybiegający z kadru) i małe znaczątka u góry (spłoszone, zbite w gromadkę).
Wczoraj, 13 grudnia, siatkarka z pl. Konstytucji jak co roku zrzuciła swój czerwony kostium, by uczcić okrągłą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego* oraz nieomal okrągłą, owalną, drugą rocznicę wprowadzenia Stanów Zjednoczonych (5 stycznia, 1. Brygada Pancerna, do Żagania).**
Trzecią okazją jest ponad półrocznica zdobycia przez drużynę nagiej Joanny Wołosz mistrzostwa Włoch w siatkówce (29 kwietnia).
To chyba wtedy najwięcej stracona szansa na prawdziwe zdjęcie świętego Mikołaja. Lecieliśmy bezśnieżnym, leniwym blejdranerem, mijaliśmy bezkres skajlajna i nagle równolegle – dokładnie o 13.03 – Mikołaj!
Ostrość, to raczej zawsze nigdy niestety. Spróbujemy jeszcze na Wielkanoc.
Już 6 lat trwa niewidoczna biurowa budowa handlowo-usługowa kardynała na rogu Emilii Plater*/Nowogrodzka, Centrum, Kuria Warszawska.
Wieżowiec ma powłokę dwóch sklejonych tower w międzynarodowym stylu neokatolickim. Jego nazwa Rzym się nazywa, czyli Roma Tower. Kąśliwi ateiści używają nazwy Nietzsche Tower.
Na 170 metrach wzwyż oraz napowierzchni czterdziestu jeden kondygnacji uda się wcisnąć 5,5 hektara sal, co daje, żeby przybliżyć, nie skłamać, szaleństwo rozmiarów sirkabaut 7,7 boisk piłkarskich europejskiego pen spejsa.
Ponieważ budowy, których nie widać są trudne do uchwycenia, stąd tylko dwa slajdy, zdjęte brudnym oknem pociągu średnicowego, z wykopu, tunelu, o brzasku, poranku, gdy w najpierwszych promieniach zielonkawego słońca zdarzają się olśnienia, gdy zaczyna budować dzień, a wszystko na nowo pchać w górę tym samym torem. Hajda, vłala!
____________
*) Emilii Plater, zatrudnionej u braci Henneberg na Wolskiej, a często mylonej z imieniem Róży Luksemburg (robiącej żarówki na Karolkowej).
Od jakiegoś podobno pół roku na cywilnych odlotach Szopena zadomowiła się wrona, która jest nieomal maskotką i ma zaufanie do pasażerów. I tutaj od razu wchodzi taki żart – że analogia do kapitana Wrony, który posadził i wszystkich wyratował. Ptaszek wyprawia duże szczwane sztuczki, zajebiste fikołki, wierzby płaczące, kracze melodyjne mazurki i polonezy jakże nasze.
Miejmy nadzieję, że nikt wrony szybko nie zabije. Jakiś niezadowolony portu lotniczego kierownik, skołatany pilot bez maszyny, strażnik graniczny bez polotu, matka z podwójnym dzieckiem, skupiająca uwagę na świecie własnego szczęścia z walizkami, lecz bez cudzych ptaków. Wrona jest wręcz najlepszym przyjacielem, który mógł się przydarzyć Warszawie od czasu znaku z literą "te" jak transport. Wrony jest piękne i lubił je Młynarski z którym mówi starsza pani zdjęta zapewne z Ukrainy, że panie Wojtku 3 lata nie widziałam wnuków, szukaj wiatru w żagiel i "Jedź z nami do Niemiec", do Unii lub wnet nawet do Polski za najniższą pozakrajową.
Jednak wrona orła nie pokona. Hura. Ale ona oby się wcześniej sama nie poszła, bo ponoć jest bez pary. Trzeba o nią dbać, chuchać elastycznie i wielotorowo, a nie ciasno jak z tą literą te wpisaną w chude "o" jak w kółko orzeł lub syrena i że "wu" (wiadomo co) (i że zakochajsie). Ta wrona to skarb!
_____________
Muzyka w tle materiału pochodzi od sylwestrowego, anonimowego artysty
z elektrycznego składu zmierzającego do Выборга.
+++
Apdejt! Hot!Hot!Hot! Nawet okazuje się, że Tawrona ratuje też inne samoloty! (nie tylko boeingi Wrony). Stop! Że to taki talizman co szczęście potrafić wykraka! Bo w trakcie emisji akurat przyziemiał bombardier z Krakowa i potknął się, i grzmotnął Szopenowi w pas się, ale nic się nie stało, jedna pani tylko słabo w saloniku VIP i jakieś elementy po od padane, że aż zamknęli Szopena na 4 ha, a wrona nie mogła wylecieć z level 1 po oddychać smogiem.
+++
Apdejt nr 2! Stop!Stop!Stop! Dzień później 10.01, czyli dziś 11.01, Tawrona ratuje nad Śląskiem niemiecką Lufthanse!
Należy uważnie popatrzeć, że wczorajszy ptak huśtał się, bujał fikoła na zasiekach barierkach z banderolą Lufthansa Group (fot. nr 2) – dawał znak, krakał, ostrzegał, że coś się Niemcom może zdarzyć. W związku z tym pilot mógł zgłosić niepewność i wrócić bezpiecznie do Krakowa, stolicy Generalgubernatorstwa.
Dzięki Wronie kolejna katastrofa kończy się szczęśliwie! No, nie do wiary!
Cenna pamiątka po czasach gdy przyszły Lewandowski nie miał tego co teraz, był blady życiowo, słabo ustrojony i nic nie wyróżniał. Trochę też wtedy chuliganił: kopał po murach warszawskiej cytadeli i dryblował myślami ku potędze. Rył proroczo w cegle swą przyszłość. Właśnie tędy przewidział Lecha z Poznania oraz Bajernomachium! No normalnie, że aż vłala!
Potem, już z przyszłości, nazwał tą metodę "klubową wróżnią z cegieł".
Uwaga! W pilnej kolejności należałoby zafoliować inskrypcje (znajdują się tuż obok bramy straceń). Później zwozić tam młode boiska oraz szkółki pełne marzeń i pokazywać palcem.
Stołeczna manifestacja uczuć przy torach. Próba dialogu z zaklęciem na moście, typu "miło cię widzieć", czy na Włóczni ("kocham Warszawę").
Próba zwycięska, bo zamyka temat szczerze i węzłowato; w duchu fer plej barona de Cubertina (czyt. dekubertena).
Takie hasło to skarb. Ratusz powinien docenić bezinteresowną kreatywność kibiców i umieścić neon na moście Łazienkowskim, zaś Spire powinno zmodyfikować kapitalistyczny napis fruwający się nad placem Europejskim, Towarowym.
Po serii ostatnich seansów, czarnych seansów, pomysłów na seanse i balów w Natitnanicu dzieje się to, co już dawno zapowiedziano: Biedronka wbija pazury w Feminę. I to na serio.
Tym razem nie spostrzegliśmy biało-czerwonego łopotu Polski Walczącej (jak na 7-miogrodzkiej). Rozbiórkowym biedronkom powiewa tylko słup
z plakatami "Miasta 44".
Od 1938 roku kino Femina było jakże ulubionym miejscem każdego widza. Widziało wojnę, okupację i przesunięcie kościoła na Lesznie. Miało kino
z al. Świerczewskiego i z al. Solidarności. Miało róg na Marchlewskiego
i JP2. Podczas seansów widzowie bali się, bawili i błagali. To tutaj redakcja spostrzegła swój pierwszy w życiu film: "Pojedynek potworów" (フランケンシュタインの怪獣 サンダ対ガイラ).
I od tej pory widzimy potwory.
Na analogowej fali kolejna przeszłość: zaćmienie 11 sierpnia 1999!
Audycja opowie najprawdziwsze Słońce, ostatnie ze starego, wymierającego z głodu rodu, vuala >
Exif Spojrzenie było mostkiem przy stadionie Hutnika, nad Wisłostrada,
w Warszawa (52°18'07.7"N 20°56'48.7"E). Aparat był Pentax. Film niskoczuły.
W przerwie między sensacjami ukażemy twarz sensacji archiwalnej, albowiem zeskanowaliśmy i podsumowaliśmy negatywy przeszłości. Przeszłość nie była taka zła. Pozytywna już za sam fakt, że była analogowa. Wywołaliśmy też kilkanaście rolek nieznanej przeszłości. Wywołanie nastąpiło w firmie Czarno-białe (Prosta 2/14) po cenach umiarkowanych. Klisze po niemal 25 latach leżakowania, wykazały się bardzo solidną pamięcią (marka Foton, Wolska 45).
Jedna z zeskanowanych klatek ujawnia szczere UFO w 1988 roku. To obiekt w prawym, górnym rogu, wielkości dużej czarnej plamy z białą kreską. Wuuuala >
Szczegółowe dane taktyczno-techniczne dla beliwerów
UFO ukazywało się torem nieregularnym, wyklętym. Przez większość czasu obserwacji (ok. 30 min.) robiło mikro uskoki lub lewitowało leniwie. Zostało zdjęte instrumentem Zenit 12 XP, z improwizowanym teleskopem złożonym z dwóch lornetek: a) radzieckiej 10x50 marki Tento oraz b) - z przyklejonej do niej plastrem - francuskiej, XIX-w. lornetki Chevalier Opticien (Paris !). Pora była wieczorna, czerwcowa.
Klatka jest w negatywie, gdyż czarne jest bardziej efektowne niż białe. Zeskanowana jako diapozytyw, aby zachować efekty kolorystyczne nietrwałego utrwalacza (urządzeniem Minolta Dual Scan III).
Do kontaktu II stopnia doszło w Serpelicach n/ Bugiem (52°27'79.4"N 23°05'27.0"E) i może o nim zaświadczyć caaała klasa IV b na wycieczce.
W uzupełnieniu donos o wizycie 20 marca 1912 roku w okolicach Opoczna >
Właściwie to "Pół ludzie z wanną". Zmierzali w czerwcu z getta na Pragę. Spytani "kiedy tam dojdą?", odparli, że "na 11 listopada, na rano". Takie nieporozumienie czasoprzestrzenne wynikło.
Redakcja wciąż żałuje, że nie utrwaliła wannie dalszej podróży przez Most Gdański.