Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolska. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wielkanocna kolęda z Muranów po Wolę.

Cyfryzacja obejmie Jajo, rowery, kładkę, florę, druty i śniew!
Jajo obejmie pamięć w alei, rowery płatną nonszalancję, druty uwydatnią sieć, kładka — krasnoludki. Ukażą się również bezpańskie bryły a na klatce ślady huczne.
Flora się z czasem zarumienia. Śniew zamiera zawieją.



sobota, 11 sierpnia 2012

Nastroje


(z życzeniami zdrowia odbytującemu aktualnie chorobę na cały kraj
członkowi Ichtroje)

niedziela, 27 listopada 2011

Zaduszki w KPP



Obrazek z listopadowego początku, kiedy groby i tablice krwią uświęcone, rozbłyskają kolorowo.

Wiadomo, iz tu, na Woli, oba wymienione elementy małej architektury egzystują w ilości, o której inne dzielnice mogą tylko pomarzyć.
Hitem tegorocznego świętowania zmarłych była zapalona świeczka, pod najbardziej niewidocznym wolskim pomnikiem — kolejną zminiaturyzowaną kamienicą: Wolska 42.
Zazrzeźbili ją do cna Niemce w '44-ym, ale w roku 1957 odbyło się jej symboliczne wskrzeszenie siłami tubylczej komórki ZMS. Nie bez powodu, albowiem pół wieku wcześniej, w kamienicy nr 42, po raz pierwszy posiedział ich ideowy prekursor, czyli komitet KZMP.

Szczegółowo i mosiężnie informuje o tym tablica:
W tym miejscu stał dom, gdzie odbylo się w dniu 13 marca 1922 roku pierwsze posiedzenie Komitetu Wolskiego Komunistycznego Zwiazku Młodzieży Polskiej.
Tablicę wykonano staraniem Komitetu Dzielnicowego Związku Młodzieży Socjalistycznej
Warszawa Wola 1957

Wolska 42
W epoce, gdy okolica tryskała centralnie zarządzanym optymiz-
mem, pomniczek żył. W epoce burzy, ktoś naparł na niego puszką farby, a z upływem wyścigu
w kapitalizm, marniał, krzywił się
i zgryzotał.

I stąd nasze katolickie zdziwienie,
że ktoś się zdobył i zhańbił, i zapalił światełko pod zachlapaną, skarlalą miniaturką komunizmu.
Oczywiście, redakcja bierze pod uwagę, iż mogło sie zdarzyć tutaj jakieś niedopatrzenie, że znicz poszedł z automatu przy okazji innych tablic, ale wolimy myśleć,
że to celową ręką zostało zapalaone.


Przy okazji, przyponimy inne mosiężne tablice na Woli, które bardzo obecnie passe są:


Wolska 54— na "hrabiaku", czyli Wolskiej 54, tablicę odbycia się KPP, która trwa w zachlapaniu identyczną farbą i bez światełek.



— tablicę ku czci Gwardii Ludowej, która w 1943 roku obrzuciła wiązanką faszystowski tramwaj na rogu Karolkowej
i Grzybowskiej. Tablica nie istnieje, bo nie istnieje już budynek dyrekcji Philipsa, na którym wisiała. Tramwaj również nie istnie-
je, bo w ogóle nie istniał: nie jeździł tamtędy ani za firera, ani za cara lub sekretarza i prezydenta. Dla symetrii, zlikwido-
wano również kapliczkę, znajdującą się kilka kroków dalej. Ale to nie znaczy, że nie można ich powrocić na budynku innego kapitalisty — tego co się teraz pnie tam w górę!

xxx

Lokalne urzędnictwo oblizuje się chłodem, towarzystwo nieprzyjaciół urządza w muzeum wolskie salony i podwieczorki wtorkowe, a tutaj — poza kloszem — dzielnica traci i wymyka ślady własnej tożsamości, jakakolwiek
by ona nie była.

Japońscy turyści lubią przecież dziwactwa.


poniedziałek, 21 listopada 2011

Zatoczka Wolska

Przez wrzesień, przez październik cały i listopada kawałek trwała modernizacja autobusowej zatoki róg Wolska\Młynarska.

Błyskawicznemu postępowi prac, życzliwie zza płotu przyglądał się Biernacki hrabia, Pedet z naprzeciwka, Piotr Hoser z ogródka oraz siostry bose, pachnące wieczorami karmelem i mirrą.
Nic w tym dziwnego, że zatoczka miała tyle fanów, bo — z jednej strony — była ostatnim reliktem dawnej nawierzchni, legendarnym półbruczkiem
z kieleckiego kwarcytu, zaś — ze strony drugiej — jej remont miał być bramą w innowacyjny futuryzm — technologicznym remedium na szybki remont cudowną mieszanką i nieścieralną nieśmiertelność.

Trzy tygodnie temu, szybki remont się zakończył i zgromadzona publiczność: hrabia, ogrodnik Piotr, służebnice boże, krasnale ciągnące łupy surowcowe do pobliskiego skupu oraz pasażerowie N42, jedynej linii, która się tu zatrzymuje, mogli oklaskać efekt. Włala!


Trochę jeszcze poczekali, czy czasem nikt nie pomaluje zatoczki, jakoś jej estetycznie nie podroowna, ale wobec braku inicjatwy po trzech tygodniach rozeszli się do swoich zajęć. Włala dwa!




Powyżej 2 przykłady półbruczkowej legendy:
większy — zostawiony na pamiątkę na zatoczonym koniuszku, mniejszy, to rejestracja z frezowania Wolskiej w ub. r.


wtorek, 25 października 2011

Płonąca żyrafa

Pułkowniku Pacaku! Larum grają!


                  A Ty nic nie chwytasz? nic nie dosiadasz?

Zwieźli Ci zimową porą rzeźbiątka na skwerek, potraktowali palnikiem
i kubłem zimnych pouliretanów. Betonem związali jak stado trzody pastewnej!
To już rok prawie, jak 68-sme biennale skoncentrowano na tym wolskim końcu świata, na redutowym półwyspie, gdzie tylko pies z kulawą nogą się wypróżnia, a dalej to już tylko strykowski węzeł, zachód i odwieczne Niemce...
To już rok, gdy Zarząd Oczyścił Miasto z żelaznych istnień w alei i z żyrafy górczewskiej. Przemalowując je w barwy Luftwaffe rzucił Ci na przedpole — to samo, którego tak mężnie broniłeś 39-ego września. Skoncentrowanie na strategicznym skwerku takiej ich liczby zaprzecza elementarnym zasadom taktyki obserwacyjnej i sztuki łagodzenia obyczajów!

Także: LARUM PROFANUM Pułkowniku Kuźmiński!
      & fiksum-dyrdum na dodatek!


Patrzyliśmy w nie zimą — świeżo po zsyłce, na wiosnę, gdy zazieleniła się biel, oraz intensywnym latem i nigdy nie wypatrzyliśmy im tego, co było istotą poprzedniości: współuczestnictwa w życiu miasta.
Oczywiście chwalebną inicjatywą było zakonserwowanie i przezbrojenie twórczości za 127 000 złp. (najniższą cenę w przetargu) przez Zakład Ślusarsko-Kowalski Stefan Wiśniewski, Wólka Kosowska,
no, ale zapotrzebowanie ZOM-a na przemeblowanki psują wszelkie chwalenie.
Tam nie dość, że psy kulawe, to nie można nawet zarejestrować rzeźb cyfrowo! bo albo wyskakują krzaki/drzewa, albo cerkiew. To bardzo dezorientuje ostrość i niedocenia stworzeń w metalu (bo ładnie to tylko rzucają się cieniem).

Dopiero jesienią w skwerek wprowadzono jakiś kontekst,
bo wzdłuż Wolskiej wykopano rów i rzeźby trochę odżyły
w kontekście ekshumacyjnym. Tam gdzie stoją — na nieparzystym odcinku Wolskiej od Ordona do Redutowej — nie ocalał ani jeden budynek. Numery od 129 do 147 zostały starte
z powierzchni ziemi;
BOS wypowiedziało się o nich następująco:
    

Teraz można podziwiać sztukę z perspektywy żabiej, martyrologicznej, spacerując metr poniżej poziomu gruntu i potykając się o szczątki zamordowanej ulicy. Najlepiej odnalazł się w tych okolicznościach, bananowy obecnie, Szmatłuch (zyskał na ekspresji) i — zawieszony melodyjnie nad przepaścią Dramatończyk.
Eksplozjusz oraz nie emitowane dotychczas w formie DIY — Zwingle, Emitent oraz Pułkownik Lawa — zachowały się trochę gorzej, bo wykop
je zignorował i kontekstują tylko z bajeczną autokefalicznością
cerkwi Klimaka.

Wolski symbol słodkiego pokolenia lat 70ych — ŻYRAFIA nie zestawia się z czymkolwiek,
bo zamalowana lotniczą farbą ma aktywną opcje stealth
i wyślizguje się z obiektywu.

Nie będziemy też lamentować zniknięcia Żyrafii sprzed Olimpii, dostatecznie buczała na to prasa i tysiące rozgniewanych użytkowników Woli. Za to z nadzieją trzymamy się rzuconego w styczniu słowa rzecznik Oczyszczania, pani Fryczyńskiej Iwony, iż stworzonko wróci na miejsce (i że zawrócona zostanie także jej żółć).
A ponieważ oczyszczające słowo jest zawsze na bakier z czasem, to, póki co, proponujemy, aby organizować przy nim wolskie specjalité, czyli pikniki i odpusty.
Np. piknik rekonstrukcyjny pod hasłem "płonąca żyrafa" bawiłby i edukował o sierpniu '44 na Woli.
Był już piknikowo-artystyczny projekt o tęsknocie za Żydem i spaleniem stodoły (otwierający nowe horyzonty piknikingu), była próba rekonstrukcji przygód podczas powstania w getcie, zaś rekonstrukcje katolickich Powstań
z roku na rok cieszą się coraz większa popularnością. Egzekucje są odtwarzane z coraz większym rozmachem i przy coraz wyższych budżetach. No a sam fakt przysmażenia żyjątka miałby bardzo profesjonalne, wzniosłe odniesienia do: (patrz: rycina powyżej) Salavadora, Hasiora
lub Kozyra.

Z kolei, imprezy dekonstrukcyjne mogłyby polegać na różnych metamorfozach żyrafy wg. sprawdzonej (zagranicznej!) metody przebieranek brukselskiego Manneken Pisa lub niedawnego szalikowca świebodzińskiego. Odnośników do półświatka sztuki również byłoby mnóstwo — od przeobrażeń w stylu Nikidesąfal, zapakowań Christo po szydełkującą panią Oleksiak Agatę oraz wielobarwną rogaciznę na ulicach Warszawy sprzed kilku lat włącznie (i właśnie do tego nawiązuje wizualizacja obok).
Naturalnie, nie zabrakłoby też lokalnej oprawy marczedajzingowej: modelików istot z 68-go biennale do samodzielnego składania, papierowych wiatraków napędzanych siłą płuc (ach te wolskie wiatraki.. opowiemy o nich niebawem) lub koszulek z chwytliwym logotypem ogrodu Ohma (Ω).

A gdyby tak przeskoczyć z tą wizją na przeciwną stronę Wolskiej i rozciągnąć rekonstrukcyjny geszeft na jej parzyste oblicze, i naprzeć buldożerem
w cerkiew?
Piknik, rozciągnąłby się wtedy rekonstrukcją zburzenia soboru św. Aleksandra Newskiego w 1924 roku, a zarazem manifestował poglądy na tematykę rosyjską i przemyślenia stołecznej pani "wciąż główny konserwant zabytków" o wyburzaniu przeszłości (tzw. zagapień; najświeższa gapa odbyła się kilka dni temu i dotyczyła również znienawidzonego, koszmarnego caratu — czyli koszarów Lejbgwardii w Łazienkach).

_________________________
DUJUWANTUNOŁMOR?
— O Żyrafie mówiła GW x2: Przenieśli wolską żyrafę + Debata o żyrafie.
— TVN pytało Co się stało z żyrafą z Górczewskiej?
— Zaś SE triumfalnie obwieszczał Wielki powrót stalowej żyrafy.
_________________________
— Tutaj są cenne ikonograficznie (bo b. szczegółowe) prospekty emisyjne przetargów na sajcie ZOMowców: konserwacja 2010 i poprzednia — 2009.
— A tutaj ogłoszenie zwycięzcy ślusarsko-kowalskiego.


niedziela, 9 października 2011

Łomża z satelity


Ta ciemna linia to Narew.

wtorek, 4 października 2011

Chlewik polski


środa, 28 września 2011

Sprawiedliwość

Aby stało się jej zadość i zostały zachowane odpowiednie proporcje, polecimy teraz prosto w twarz Pisu.
Ich kandydat nr 10, ukazał się przedwczoraj: a. rano, pod pedetem;


b. po południu, pod Cmentarzem Wolskiem.


W telegraficznym skróceniu: Piotr Müller jest liderem młodych ludzi, niezliczonym stypendystą i laureatem przeróżnych olimpiad. Jest też najmłodszym kandydatem do sejmu nowej historii, bo zrodzonym po okrągłym stole. Studiuje na UW, gdzie pełni olbrzymią ilość funkcji przewodzących i aktywizacyjnych.
Jako student i absolwent "jednego z najlepszych liceów w Polsce"* stawia na rozwiązywanie problemów młodzieży poprzez edukację. Herr Müller jest zdecydowanie bardziej nowoczesny & innowacyjny niż jego konkurent piętnastka. Ma tyle stron w sieci, że aż trudno policzyć. Kwatera główna to piotrmuller.pl, jego twarz jest obowiązkowo na fejsie, tłiterze i w plusach goglach. Ma też bloga na Blogerze, Niusweeku, Prawica.necie i pewnie jeszcze w wielu innych miejscach.
Od strony osobistej, bardzo dużo naświetla ojcem Edwardem Müllerem, gdańskim opozycjonistą więzionym i prześladowanym, a w nowych czasach dwukrotnym pośle oraz jednokrotnym kawalerze KKOOP.

To tyle z wiedzy, którą można zaczerpnąć o kandydacie z jego stron w sieci.
Młodemu Müllerowi życzymy powodzenia i samych szóstek!


Wkrótce kolejna audycja w naszym bloku wyborczym! Stejtjun!

____________________________
* [przyp. red.] Chodzi o II LO w Słupsku, bo z jego stron nie można się niczego dowiedzieć o stronach, z których pochodzi; można jednak zaryzykować ostrożne stwierdzenie, iż urodził się w Słupsku. Nic też nie wiadomo o dacie jego urodzin, zodiakaliach, wyznawanych bogach i imieniu ulubionego misia. Grunt, że jest młody.

sobota, 17 września 2011

Lunatycy


Spokojnie, to tylko anons obiecanego raportu z lunaparkowego pola walki (który nastąpi lub nie nastąpi wkrótce).

środa, 14 września 2011

Parhelion


Obserwatorzy zarejestrowali lokalnie w przedwczoraj nad Wolską przelot bardzo rzadkiego Parheliona z greki (z angielska sun doga lub phantom suna, polska — uwaga! drewniana nazwa — słońca pobocznego).

Ażeby zaprawdę uwiarygodnić ten widok dodamy, iż oryginalne słońce było w tym samym momencie przyczajone za św. Wojciechem,
w odległości ca. 150 mln. kilometrów od swojej podróbki.

Całość zjawiska trwała 15 minut 35 sekund. Przepłynęło ono majestatycznie nad ciągiem ruchu, wraz z upływem czasu tracąc swoje walory, aż do zupełnego rozpłynięcia w nieboskłon.


Trochę nam to wynagrodziło, zapowiadane szumnie 2 dni wcześniej wydarzenie medialne, czyli zorze polarne, które nad Wolę niestety
nie przybyły.

Jednak, żeby nie było tak słodko, bardzo nas zaniepokił fakt pojawienia się fantoma w czasie, gdy na Kiercelaku toczy się wojna Lunapark Europa versus Parapsychiczny Świat! W dodatku Parhelion wytoczył się zza kamienicy Wolska 67, co w istocie może być znakiem złowróżby, iż to ten budynek (a nie ten z Solidarności 153) jako pierwszy padnie na atak pleneru rzeźbą.

Na dobitkę, w poniedziałkowy wieczór luna też była jakaś inna...


Jak Obserwatororzy się sprężą, to może jeszcze dziś doniosą świeżą relację
z serkowego pola walki. Także pliz stejtjun & come back!

piątek, 9 września 2011

Cześć Wolska sześć > poniedziałek


Tego dnia kontynuowano zaciekłe prace plenerowe.
Ekipa rzeźbiarzy postanowiła dać jeszcze szansę kamienicy i wymodelowała ją do postaci praktycznej miniaturki, która może służyć za schronienie okolicznym żyjątkom lub małym ludzikom.

Poniżej obserwujemy efekt, wraz z naniesionym szkicowo przez twórców schematem ideowym.


Następnie plac sprowadzono do parteru, gruz zamieciono, wywieziono w nieznanym kierunku (niestety, ku naszemu ubolewaniu, nie odnotowano ani jednej stemplowanej cegły).
Ostatnim akcentem rozbiórkowej budowy było rytualne odbicie odbojów
i złożenie ich w darze Wielkiemu Developerusowi jako poplenerowa pamiątka.


I tutaj właściwie kończy się baśń o żółtej koparce. Zapewne przez jakiś czas będziemy ją jeszcze spotykać, ale pokaz sztuk dynamicznych zasadniczo dobiegł już końca.
Będziemy teraz bacznie oczekiwać na zawracanie serka w nowoczesność
i budowanie na nowo.

XXX


Pozostając w tych samych koordynatach zmieniamy radykalnie stylistykę, albowiem następuje już wtorek, a wraz z nim wkraczamy w strefę relaksu!


Tego dnia, jeszcze bardziej pusty niż dotychczas plac przy Wolskiej 6 najeżdża konwój ciężarówek wiozący w swoim wnętrzu tradycyjne, serkowo-wolskie igrzyska.


Być może tak nagłe pojawienie się ich tutaj ma związek z zagęszczeniem demonów, które uwolnione łopatą Komatsu biegają teraz po okolicy?
(a o czym było w poprzedniej notce). Któż bowiem nie poradzi sobie lepiej ze złą energią jak wysoko wykwalifikowani Ludzie Śmiechu? — entertejmerzy, magicy, karuzelnicy i poskramiacze krzywych luster?!

Egzorcyzmy zaczęto z marszu. Zabójczym trikiem "dwie wieże":


W miarę upływu dnia szeregi demonów zaprzeszłej cywilizacji zaczęły ustępować tym współczesnym i na serku nareszcie jakby trochę pojaśniało Europą.


Ale to jeszcze nie koniec! i o przebiegu egzorcyzmów będziemy oczywiście relacjonować! Jak zawsze — wprost z pola walki! Jak zawsze: prosto z Frontu!

Póki co Stejtjun! oraz garść slajdów inwentaryzacyjnych (a zarazem powrót do poprzedniej,  melanholijnej stylizacji).

Et włala!