Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budowlanka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budowlanka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 stycznia 2016

Wizualiza


Tak. Jest to problem. Wizualizacje sprawiają olbrzymią nieprawdę.

Na przykład deweloper pt. "Ronson", budowniczy osiedla na zgliszczach Fotonu na Skierniewicka/Wolska, w reklamowej wizji oklejającej budowę, zignorował obecność wielkiego biurowca po Fotonie (Wolska 43).
Zamienił go w półprzeźroczystą, lewitującą fantazję - w "Malewicza na Wolskiej tle". Właściciele apartamentów z widokiem na północną stronę mogą się poczuć zaskoczeni.

Biurowiec to obecnie szkoła wyższa o nazwie AlmaMer Szkoła Wyższa. Podwyższa m. in. w ekonomii, podróżach i kosmetologii. A ponieważ szklanka jest zawsze do połowy jakaś, to może bezpośredni kontakt ze ścianą uczelni podniesie lokatorom północy poziom edukacji w w/w dziedzinach? Może to jest gratis od dewelopera?

Złodziejstwo prawdy jest złe. Jakby tego nie patrzeć i wizualizować.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Odrobinę Hitlera

Wycinek redakcyjnej kolekcji faktów, którą kiedyś obiecywaliśmy.
Dziś skupiamy się na usterkach wodza.


Jednak zupełnie nie rzutuje mu to na tempo budowy autostrad.


Hitler potem dużowyburza. Jutro — śmierdzący i opuszczony — zabija się
w bunkrze. Zaś my — Polacy przyszłości — mamy obecnie 200 km autostad więcej.


wtorek, 23 kwietnia 2013

Sądny neon na Lesznie


Aktualnie trwa sądzenie fasady;
za karę Christo, słynny malarz pakujący, zapakował budynek,
ale my tu mamy nagle unikalny donos, iż po odpakowaniu, zaświeci sądom neon!

Czyż to nie cudownie?


Wyblaszczona starożytna sentencja "Sprawiedliwość jest osto-
ją mocy i trwałości Rzeczypospolitej"
wpisze się w ogólny chyr na neony oraz podniesie rangę dzisiejszemu rozmiarowi sprawiedliwości.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Tyszkiewicza 11 > apdejt

Przed miesiącem transsmitowaliśmy ten adres z szansą na kulkę.
Teraz północna, ślepa ściana już dołączyła do termoizolacyjnego kompletu. Przedtem skuto tynk, więc następna okazja na dramat pojawi się tutaj dopiero w trakcie kolejnego Powstania; podobno dziury w styropiane są nawet bardziej ekspresyjne.


Jednak nie o zabijaniu tym razem. Zdjęto rusztowania z płd. ściany i z tyłu,
i ku ogromnemu redakcyjnemu zaskoczeniu ukazała się niezwykła krasa.


Budynek pojaśniał, oddalił się od szarości, a — co najważniejsze — zachował wszystkie smaczki ceglanej struktury. Grey był okej, ale przy tak troskliwym podejściu pastela jasna jest równie fajna.

Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest pojawienie się rusztowania od frontu. Okazuje się, że zeszłoroczna styropianowa ekipa narobiła tam syfu
i obecna — ta co tynkuje jasno i ładnie — będzie robić to od początku (właśnie trwa demontaż elewacji).

Dziękujemy kierownikubudowy magistrzeinżynierze Jóźwiaku! Dziękujemy mgr. inż. Sikorze oraz firmie z o. o. "Megalit"! Dziękujemy wspólnocie Tyszkiewicza 11 za wskazanie innym wysokiej poprzeczki!

środa, 16 maja 2012

Haliłosie

Zatrzymamy się z powrotem na Mirowskiej Hali i doniesiemy dużo nowych cegieł z cegielni "Łosie" w Łosiach pod Radzyminem. Mają one posłużyć renowacji halicegieł starych, dziurawych i rozstrzelanych.


Zauważmy także, iż bardzo nas cieszy, że nie zniknęła do lamusa tradycja stemplowania cegieł. Im możesz zaufać!

Z rozpędu zajrzyjmy również na stronę remontu wykonawcy, spółki AMP (aka Alpine Mayreder Polska lub Alpine Bud Sp. z o. o.), tej samej, która zrobiła wielobarwny lifting hali strony zachodniej oraz m. in. przebudowę basenu dla hipopotamów w warszawskim ZOO, ogrodowe osiedle w Wilanowie, dach na Królewskim Zamku, wioski kinder SOS-ów, żelbety na Słomińskiego za 12 237 340 zet i tysiące innych prac na krajowym i międzynarodowym froncie budowlanym. Wszystkie te przygody można znaleźć na stronie z referencjami AMP-a. Imtakżemożesz zaufać!

Kontynuując strumień świadomości halowej, przenieśmy się kilka kroków dalej — do Hali zwaną Gwardii — gdzie onegdajszy Niemiec Losse wydrapał na murze zapowiedź nadejścia Łosi.


Być może (czyż to nie cudownie?), SSyczący Niemiec Losse był nawet jednym z tych, którzy nas masakrowali i spopielali w pierwszych dniach sierpnia 44,
jednym z tych, o których działalności wspominał p. Klimaszewski
w  "Verbrenungskommando Warschau":

[...] Znowu odliczono tych z przodu i wepchnięto w głąb hali... Krótkie serie strzałów i cisza, a później pojedyncze strzały pistoletu.
Przed nami gęstwa wyciągniętych w górę rąk rzedniała. Nerwy nie wytrzymywały już. Starszy siwy człowiek o twarzy inteligentnej, ale wykrzywionej strachem usiłował wycofać się, wciskając nieprzytomnie między tylne rzędy. W ślad za nim napierali inni, ślepi, nieczuli, aby dalej od fatalnego wejścia. Ludzie z tyłu ścieśnili się jednak, zaparli murem broniąc przejścia. Wypchnięci więc z szeregu stali bezradnie, bo miejsca ich dawno zajęli ci z przodu. Otoczyło ich zaraz kilku esesmanów, spychając do wejścia. Wkrótce znikli w nim, dołączeni do następnej odliczonej grupy. Znowu echo wystrzałów i cisza długa i straszna.
Spod nóg człowieka stojącego przede mną wysunęła się rosnąca długim językiem kałuża podmywając buty stojącego opodal Niemca. Esesman usunął się z obrzydzeniem.
— Weg du Scheissdreck! — wypchnął nieszczęśnika z szeregu gwałtownym szarpnięciem. Ten instynktownie cofnął się do tyłu. W oczach Niemca przemknęło niewyraźne wahanie.
— Weg, verdammt! — powtórzył znowu z wyraźną nutą irytacji i lufa automatu zachwiała się niebezpiecznie.
Człowiek, półprzytomny, cofał się pośpiesznie, aż utknął gdzieś na końcu wyciągniętego szeregu. Niemiec odwrócił się i lufą pchnął mnie do przodu. Odczułem jej zimny ucisk na plecach. Z pochyloną twarzą bezmyślnie  obserwowałem płyty chodnika.
Znowu parę kroków naprzód, drżenie w nogach wzmagało się obejmując całe ciało. Stojące przede mną szeregi wydały mi się przeraźliwie nikłe, całkiem wyraźnie rysowała się wysoka i ciemna framuga bramy. Jeszcze dwa, trzy odliczenia...
[...] Pośrodku budynku, częściowo zniszczonego bombardowaniem, otwierała się szeroka dziura. Bomba, która przebiła tu kopułę dachu, zawaliła także i podłogę, otwierając ogromną głęboką czeluść targowych piwnic i podziemnych magazynów. W jej głębi leżały stosy ludzkich ciał. Światło słoneczne przebijało tu przez kolorowe szybki okien ciemnożółtą poświatą barwiąc upiornie dziesiątki twarzy skrzywionych grymasem bólu. Wokół dołu lepiło się od gęstej mazi krwistego błota, pachniało słodkawo, drażniąco, do wymiotów. Jak okiem sięgnąć, na betonowej płaszczyźnie całej hali czerniały nieruchomo leżące ciała w ciemnych skrzepach krwi.

A płynąc strumieniem na zachód, ujawnimy do kompletu Hessa z ulicy Dworskiej, który dał się zapamiętać na murze tamtejszej gazowni, poczym — w 1941 roku — czmychnał messerszmitowo do Anglii.


Wracamy jednak klamrą do wesołej współczesności i Hali Gwardian, żeby zajrzeć w stanowisko bojowych, gwardyjskich bokserów.


Gołąbki ekspresowe


W piątek zbłądziliśmy redakcyjnym pojazdem w Gołąbki, bo zmierzaliśmy
w Pruszków.

Jest coś bardzo niezwykle przyjemnego móc tak sobie popedałować
na świeżo nieczynnej autostradzie. Taki sam słodki fragment odbywał się,
gdy pojawiło się na Bemowie S8 i nie spuszczono jeszcze z łańcucha
łańcucha samochodów.


Nową drogę oceniamy fajnie. Jest na tyle szeroka, że w godzinach szczytu zmieści się na niej ok. 25 do 30 rowerzystów jadących bez trzymanki.
W tej chwili warto ją przemierzyć, bo nie ma jeszcze aż takiego tłoku i kieru-
nek Pruszków + okolice sięga się w 40 minut. Jedyne mankamenty to brak punktów wymiany płynów oraz te pleksiglasy po bokach, bo chłoną dźwięk
i nie słychać w jakim kierunku się jedzie.


Gołąbkowy wiadukt nad torami,
w perspektywie węzeł konotopny,
A2 i szansa jasnej drogi
daleko precz.

Na zwrócenie zasługuje fakt budowy kolejnego wiaduktu,
w stylu wczesnej secesji co prawda,
ale, tak na oko, nie mogącym pomieścić
aż tylu rowerzystów co poprzednik.



Ponownie zalecamy się szansą zwiedzenia autostradowej wycieczki, zanim pobrudzi się asfalt i porobią mikropęknięcia.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Rynek mieszkaniowy

Okazje, wyprzedaże.



sobota, 3 grudnia 2011

Chłodnik pływający


Czy ktoś ze słuchaczy, jechał już może rowerkiem po rewitalnym Chłodnej chodniczku?
Bo trzeba tam jechać szybko i płasko. Dźwięki, które wydają płyty po naduszeniu są mocno niestabilne! Sugerują, iż pod spodem jest otchłań, żyła lub bagno.
I właśnie dlatego doradzamy szybką jazdę* — im szybciej się przemkniemy, tym większa szansa, że chodniczek się nie połapie i nas nie zapadnie. Szczególnie, gdy jesteśmy dużym ciężarem lub rowerem przewozimy np. ciążarowkę nitrogliceryny.**


____________
* OŚWIADCZENIE: Paru nieznaczących przechodniów pacnęło co prawda
o maskę, ale — co najważniejsze — absolutnie nie ucierpiało żadne zwierzątko!
** [przyp. red.] patrz: „Cena strachu"/„Le Salaire de la peur” (1953).


sobota, 18 września 2010

Wolska asfaltem pięknieje


Piękno czarne, smoliste, na linii wschód - zachód.

Ulica Wolska Woli drogową wizytówką. Przedwojenny bruk został elegancko zrewitalizowny kolejną warstwą asfaltu i władze mogą teraz z czystym sumieniem rewitalizowć bruk na Chłodnej (o czym padnie niebawem doniesienie w Obserwatorze Lokalnym).

Powiem krótko: byczo było! szybko, fachowo i precycyjnie. Po remoncie Płockiej i płd. strony Wolskiej ekipa budowlańców polskiej firmy Bilfinger/Berger kolejny raz wykazała się niesamowitym kunsztem ździerania i wylewania asfaltu.

Już od rana ustawiały się kolejki blogerów, okolicznych szumowin i złomiarzy, aby w zachwycie patrzeć Bilfingerom-Bergerom na ręce.  Szczególnie dla tej ostatniej grupy gapiów były to dwa dni pełnej transfuzji zachwytu nie-do-uwierzenia. Choć od remontu ulicy minął zaledwie tydzień, wśród nich już krążą pieśni i legendy o dniach chwały warszawskiego złomiarza.

Na wielkie uznanie zasługuje rownież pięna polszczyzna, którą posługiwali się robotnicy w czasie pracy. Nie padło ani jedno nieestetyczne słowo! Za to można było usłyszeć: "Drogi kolego robotniku, podajże mi łaskawie kobiałkę młotów czternastofuntowych i aparat ułatwiający prace ziemne.." lub: "Do kroćset! Czyż miałbym już sposobić sągwie bitumicznej polewki?! Ależ koledzy robotnicy frezujący migiem się uwinęli! Jak tak dalej pójdzie, zdążymy na wieczorną partyjkę kanasta"..

Katering dla gapiących tradycyjnie zapewniał Gardło Sobie Podrzynam Dibbler, który wyjątkowo przeniósł się spod mostu gdańskiego, gdzie obsługiwał w kiełbaski patrzących w powódź. O oprawę muzyczną zatroszczył się sam Mistrz Eduardo spod św. Wojciecha, którego utwór organkowy z akompaniamentem Machiny Frezującej niebawem się tutaj pojawi.



Dla pełnego oglądu i wniknięcia w atmosferę zdarzeń wyświetlę obecnie przeźrocza. Włala!

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie