Pokazywanie postów oznaczonych etykietą festyny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą festyny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rekonstrukcja stanu

Chłodny reportaż z niedzielnej zabawy w wojnę.


Było ostro! — przed kościołem stała nyska w wyzywającej pozie i patrzyła
w bardzo agresywny sposób. Nie migotała i miała wyłączony hejnał. Niepokój potęgowała kserówka archiwalnego rozporządzenia Rady, po-
wieszona na latarni. Dla nie pamiętających grozy grudnia milusińskich, przewidziano kilka worków z piaskiem w prezencie pod choinkę.
Innych uciech nie stwierdzono,

W Warszawie na Woli się niestety nie zakochano.

wtorek, 25 października 2011

Płonąca żyrafa

Pułkowniku Pacaku! Larum grają!


                  A Ty nic nie chwytasz? nic nie dosiadasz?

Zwieźli Ci zimową porą rzeźbiątka na skwerek, potraktowali palnikiem
i kubłem zimnych pouliretanów. Betonem związali jak stado trzody pastewnej!
To już rok prawie, jak 68-sme biennale skoncentrowano na tym wolskim końcu świata, na redutowym półwyspie, gdzie tylko pies z kulawą nogą się wypróżnia, a dalej to już tylko strykowski węzeł, zachód i odwieczne Niemce...
To już rok, gdy Zarząd Oczyścił Miasto z żelaznych istnień w alei i z żyrafy górczewskiej. Przemalowując je w barwy Luftwaffe rzucił Ci na przedpole — to samo, którego tak mężnie broniłeś 39-ego września. Skoncentrowanie na strategicznym skwerku takiej ich liczby zaprzecza elementarnym zasadom taktyki obserwacyjnej i sztuki łagodzenia obyczajów!

Także: LARUM PROFANUM Pułkowniku Kuźmiński!
      & fiksum-dyrdum na dodatek!


Patrzyliśmy w nie zimą — świeżo po zsyłce, na wiosnę, gdy zazieleniła się biel, oraz intensywnym latem i nigdy nie wypatrzyliśmy im tego, co było istotą poprzedniości: współuczestnictwa w życiu miasta.
Oczywiście chwalebną inicjatywą było zakonserwowanie i przezbrojenie twórczości za 127 000 złp. (najniższą cenę w przetargu) przez Zakład Ślusarsko-Kowalski Stefan Wiśniewski, Wólka Kosowska,
no, ale zapotrzebowanie ZOM-a na przemeblowanki psują wszelkie chwalenie.
Tam nie dość, że psy kulawe, to nie można nawet zarejestrować rzeźb cyfrowo! bo albo wyskakują krzaki/drzewa, albo cerkiew. To bardzo dezorientuje ostrość i niedocenia stworzeń w metalu (bo ładnie to tylko rzucają się cieniem).

Dopiero jesienią w skwerek wprowadzono jakiś kontekst,
bo wzdłuż Wolskiej wykopano rów i rzeźby trochę odżyły
w kontekście ekshumacyjnym. Tam gdzie stoją — na nieparzystym odcinku Wolskiej od Ordona do Redutowej — nie ocalał ani jeden budynek. Numery od 129 do 147 zostały starte
z powierzchni ziemi;
BOS wypowiedziało się o nich następująco:
    

Teraz można podziwiać sztukę z perspektywy żabiej, martyrologicznej, spacerując metr poniżej poziomu gruntu i potykając się o szczątki zamordowanej ulicy. Najlepiej odnalazł się w tych okolicznościach, bananowy obecnie, Szmatłuch (zyskał na ekspresji) i — zawieszony melodyjnie nad przepaścią Dramatończyk.
Eksplozjusz oraz nie emitowane dotychczas w formie DIY — Zwingle, Emitent oraz Pułkownik Lawa — zachowały się trochę gorzej, bo wykop
je zignorował i kontekstują tylko z bajeczną autokefalicznością
cerkwi Klimaka.

Wolski symbol słodkiego pokolenia lat 70ych — ŻYRAFIA nie zestawia się z czymkolwiek,
bo zamalowana lotniczą farbą ma aktywną opcje stealth
i wyślizguje się z obiektywu.

Nie będziemy też lamentować zniknięcia Żyrafii sprzed Olimpii, dostatecznie buczała na to prasa i tysiące rozgniewanych użytkowników Woli. Za to z nadzieją trzymamy się rzuconego w styczniu słowa rzecznik Oczyszczania, pani Fryczyńskiej Iwony, iż stworzonko wróci na miejsce (i że zawrócona zostanie także jej żółć).
A ponieważ oczyszczające słowo jest zawsze na bakier z czasem, to, póki co, proponujemy, aby organizować przy nim wolskie specjalité, czyli pikniki i odpusty.
Np. piknik rekonstrukcyjny pod hasłem "płonąca żyrafa" bawiłby i edukował o sierpniu '44 na Woli.
Był już piknikowo-artystyczny projekt o tęsknocie za Żydem i spaleniem stodoły (otwierający nowe horyzonty piknikingu), była próba rekonstrukcji przygód podczas powstania w getcie, zaś rekonstrukcje katolickich Powstań
z roku na rok cieszą się coraz większa popularnością. Egzekucje są odtwarzane z coraz większym rozmachem i przy coraz wyższych budżetach. No a sam fakt przysmażenia żyjątka miałby bardzo profesjonalne, wzniosłe odniesienia do: (patrz: rycina powyżej) Salavadora, Hasiora
lub Kozyra.

Z kolei, imprezy dekonstrukcyjne mogłyby polegać na różnych metamorfozach żyrafy wg. sprawdzonej (zagranicznej!) metody przebieranek brukselskiego Manneken Pisa lub niedawnego szalikowca świebodzińskiego. Odnośników do półświatka sztuki również byłoby mnóstwo — od przeobrażeń w stylu Nikidesąfal, zapakowań Christo po szydełkującą panią Oleksiak Agatę oraz wielobarwną rogaciznę na ulicach Warszawy sprzed kilku lat włącznie (i właśnie do tego nawiązuje wizualizacja obok).
Naturalnie, nie zabrakłoby też lokalnej oprawy marczedajzingowej: modelików istot z 68-go biennale do samodzielnego składania, papierowych wiatraków napędzanych siłą płuc (ach te wolskie wiatraki.. opowiemy o nich niebawem) lub koszulek z chwytliwym logotypem ogrodu Ohma (Ω).

A gdyby tak przeskoczyć z tą wizją na przeciwną stronę Wolskiej i rozciągnąć rekonstrukcyjny geszeft na jej parzyste oblicze, i naprzeć buldożerem
w cerkiew?
Piknik, rozciągnąłby się wtedy rekonstrukcją zburzenia soboru św. Aleksandra Newskiego w 1924 roku, a zarazem manifestował poglądy na tematykę rosyjską i przemyślenia stołecznej pani "wciąż główny konserwant zabytków" o wyburzaniu przeszłości (tzw. zagapień; najświeższa gapa odbyła się kilka dni temu i dotyczyła również znienawidzonego, koszmarnego caratu — czyli koszarów Lejbgwardii w Łazienkach).

_________________________
DUJUWANTUNOŁMOR?
— O Żyrafie mówiła GW x2: Przenieśli wolską żyrafę + Debata o żyrafie.
— TVN pytało Co się stało z żyrafą z Górczewskiej?
— Zaś SE triumfalnie obwieszczał Wielki powrót stalowej żyrafy.
_________________________
— Tutaj są cenne ikonograficznie (bo b. szczegółowe) prospekty emisyjne przetargów na sajcie ZOMowców: konserwacja 2010 i poprzednia — 2009.
— A tutaj ogłoszenie zwycięzcy ślusarsko-kowalskiego.


niedziela, 2 października 2011

Odpalenie Chłodnej


Jak zapowiedziane było, 1 października ruszyła Chłodnia.
Przez całą sobotę rozgrywał się tam Kiercelak, a o 20-ej zaświecono Kładką.
"Kiercelak", to cykliczna próba wskrzeszenia Chercelaka, czyli urzędowe dorabianie gęby gębie szemranej, złodziejskiej, paskarskiej, etc. — z czego zaprzeszły bazar głównie słynął, a w które to wartości jest prawdopodobnie zachłysnięty wolski magistrat.
Był tam tłum wesołych ludzi i stoisk, dużo zachwytów i poczęstunków, śpiewy i tańce, przebierańce oraz automobile w przedwojennym kostiumie. Było byczo, w dechę i morowo. Był też jeden granatowy policman.

Oczywiście nie zabrakło wyborczych wybroczyn: SLD rozdawało prezerwatywy firmy Piotr Gadzinowski, zaś dziewiątka z PO — ciasteczka
i pierniki. Agitowały też inne twarze, ale nie miały już tak fajnych wypieków.

Jednak najbardziej z całego przedsięwzięcia utkwiła w nas twarz na kółkach.
Znajoma twarz.
Piętnasta na liście PO.

Zabarykadowała wylot Chłodnej od zachodu


i od wschodu.


Jak zawsze, było to bardzo sympatyczne spotkanie. I trudno byłoby go ominąć (chyba, że fotoplastikonem; chociaż wczoraj w niego nie zaglądaliśmy)..

Zakończymy błogo i estetycznie tą uśmiechniętą relację — skronikujemy fragment festynplakatu. Vłala! Koniec.


(Plakat w dużej wersji, do powieszenia nad tapczanem, jest tutaj).

sobota, 24 września 2011

Steampunkowa Chłodna


Zakończyła się rewitalizacja chłodem, największe wolskie przedsięwzięcie szumne. Chłodna ma pełnić zadanie salonowe, krupówkowe — być dzielnicy wizytówką.

W telegraficznym skrócie: zniknęła kostka downa, bród i miejsca parkingowe, a pojawiły się różne nawierzchnie, różne miejsca spoczynku, drzewka, smaczki historyczne i latarnie nawiązujące. Również wyjęto bruk
i wsadzono bruk, odkryto właz, położono głaz, ustawiono krzyż oraz symbolicznie wskrzeszono Kładkę.


Efekt śmiało przeszedł oczekiwania i jest przyjazny dla ludzi.


Chłodnia ładnie się teraz osiuje i uwzniośla — od wieżowca Dewoo, przez Kładkę, krzyż, po wieże Karola Boromeusza. Gdyby odbudowano również wieżę strażacką przy Koszmarach Mirowskich, chociażby metaforycznie,
to wysokie ambicje salonu byłyby jeszcze mocniej zaakcentowane.


Z tego zestawu, największe wrażenie robi zrewitalizowany pomost łączący ponurą historię tego miejsca (była tu kładka do małego getta) ze współczesnością. Pomiędzy symbolicznymi filarami rozpięty jest duński światłowód, który po zmroku będzie się żarzyć dyskretnym światłem.

Niestety nie znamy pomysłodawcy tego przedsięwzięcia (naszym zdaniem byłoby lepiej, gdyby nie stawiać kładkom pomników), za to rozpoznaliśmy Tomasza Leca — artystę, którego "instalacja rzeźbiarska" została tu zrealizowana.
To bardzo zdolny i wszechstronnym twórca: architekt, grafik i projektant. Najbardziej znany jego projekt to ten upamiętniający zarys murów getta; bardzo dyskretny i ekspresyjny zarazem, synteza najlepsza z możliwych, a poprzez włączenie w tkankę miasta, dający mnóstwo zaskakujących kontekstów.


Samą instalację oceniamy pozytywnie. Równo trzyma poziom i pion, jest elgancko steampunkowa, praktycznie
u-bootyzująca fotoplastikonem.
Już teraz ustawiają się długie kolejki do peryskopu.

4 dni temu, wolscy urządniczący zorganizowali pokaz wyremontownej ulicy dla mediów (projektanci i artyści nie byli zaproszeni). Następnego dnia ukazała się fala artykułów chwalących efekt (np. tutaj lub tutaj), a także  — jak to zawsze bywa — hejterskich.

Co prawda, oficjalne otwarcie Chłodni odbędzie się 1 października, przy okazji cyklicznego festynu pod znakiem Kiercelaka, ale od kiedy tylko opustoszały roboty i ukazała się prasa,
ulica błyskawicznie ożywiła się ciepłą krupówką, przedwojennymi spacerami
i przedwyborczym lansem.



Miłym akcentem jest również przybycie samego mistrza wędrownego B. Canaletto, który to zainstalował się przed Sanepidem na Żelaznej, zerkając z podziwem na chłodne piękno i kontem plując w salonowców.


__________________________
Domykając historycznie, historyczne czasy nieodległe — dzień, gdy witalizacja się rozpoczęła, wmurowano tablicę, przyjechało nieistniające TVN W-wa sfilmować koparkę, zaś równie nieistniejący Burmistrz przemówił planszą.

Vłala!




poniedziałek, 5 września 2011

Sabat w parku


Poranne doniesienia archiwalne.

Jak właśnie donosimy, w Parku Sowińskiego odbył się już sabat muzyki marmoladowej, którego główną gwiazdą był znany i lubiany zespół z kraju Abby — Sabbaton.

Szwedzki zespół ma ogromne zasługi w krzewieniu potęgi militarnej II RP. Zaśpiewał balladę o Wiźnie oraz pieśń o Uprajsingu Warszawskim, które to odświeżyły światu, że Polak umie ginąć i odniosły się tam doniosłym hitem.
Ale nie tylko tam, bo i tu — w Polsce i na Woli, od Ełku po Sanok — sabatonowa muzyka spowodowała ogólnonarodową chęć dumy i wzrost szacunku. 

Nic też dziwnego, że do koncertu w Parku Sowińskiego ustawił się długi tłum. Każdy kto odstał w ogonku i wniósł opłatę 90 złotych, mógł swobodnie wynieść z imprezy dowolne wrażenia.


Od czasu otwarcia parku w 1937 r. i masowych egzekucji z 1944 r., które odbywały się po drugiej stronie, widocznego na zdjęciu, płotu nie było tutaj tylu Polaków.


To dobrze, że młodzi mają chęć na swoich wzorców i to ich porusza. Że na koncerty nie przychodzą już dziani w cekiny i skóry zwierząt, ale w schludnych bojówkach i tiszertach z żelaznym krojcem.

Na polskim odcinku prężnie działa marmoladowy klub Sabatonu — Polisz Panzer Battalion. Odbywa dużo pracy, aby rozbić schematyzm niewiedzy i zaściankowość myśli o narodowym bohaterstwie.
Próbują go odciążyć też inne fankluby, o swojsko brzmiących nazwach, np. Polnische Panzerabteilung Rosomak i Polnische Panzerdivision Twardy. 



Zainspirowani historią wyśpiewaną ustami zza morza, na podbój zagranicy szykują się już polskie zespoły płynące z nurtem bohaterskiej muzyki. 
Aby odwzajemnić sympatię, nasi uderzą najpierw w Skandynawię hitem o spaleniu przez Szwedów wsi Wola i Blizne w 1705 r. podczas III wojny północnej, zaś potem rozleją się na wszystkie kierunki, sławiąc imię oręża takich państw jak Burkina Faso, Gwatemala, czy Majdanek.

_____
Niestety byliśmy tyko przejazdem, w drodze na grzybobranie, więc oczostniczeliśmy tylko kolejkę. Muzyki nie spotkaliśmy i na jej temat nie zabieramy głosu, żeby nie odrazić sympatii.