Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archeologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą archeologia. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 października 2011

Kantor pani C.


środa, 12 stycznia 2011

Anty-tokarze




środa, 29 grudnia 2010

Kontroler Piękna




czwartek, 25 listopada 2010

Wczorajszy Julian Juliusz Orion



Na początek szybkiego wejścia to co Lokalni lubią najbardziej: nocniki
z Oriona! (powyżej)

A teraz telegraficznie smutna informacja:
Wykopki na Orionie się skończyły [stop]. Zaczęły się zakopki [stop]. Archeonauci potwierdzili stwierdzenie, że Ordon eksplodował Na Bateryjce
i zaczęli zakrywać odkrycie. Łopaty poszły w ruch, zebrne artefakty
do punktu skupu a kości do zupy. Być może, wrócą tu za rok na szerszą skalę: ze sprzętem ciężkim i — przyspieszającym kopanie — trotylem).
Teraz na Na Bateryjkę może śmiało powrócić "grono entuzjastów".

Archeologiści R. & M.
(+ pies do wykrywania kości)
w trakcie zakopków.


Wczorajszego dnia nastąpiło również spotkanie na wysokim szczeblu dwóch pokoleń bakteryjkowców: powojennego pana Wu z przedwojennym panem S. Terabajty danych (detali, smaczków, anegdot) były tak przedziwne i promieniował od nich tak urodziwy blask, że trudno je było przetworzyć w jedno listopadowe popołudnie.


Poza tem, sama NaBateryjka wciąż generuje tak silne pole przedziwności,
że nie da się tego w żaden sposób skosumować na raz (streszczenie podpunktowo, żadne tam "mini-max" nie wchodzi w grę).
Dlatego: — Stejtjun! — Kolejna porcja syntezy już niebawem!
(i będą wreszcie te obiecywane mapki, bo słuchacze się o nie wypominają).

sobota, 20 listopada 2010

Latający Cyrk Reduty Ordonówny

  z cyklu    listopadowa turystyka pasożytnicza 


DZIAŁ SPRAWOZDAWCZOŚCI.
Z okazji listopada i przywołanej przedwczoraj dni temu Nabateryjki wychylimy się śmiało w emocjonującą wycieczkę w dzielnicę za torami do Wiednia — w Ochotę.
Dość trudny będzie tylko sam początek — moment przejścia tunelu gazującego (2 minuty) i Ronda Zesłańców Syberyjskich (45 min.). Reszta to już przysłowiowa pryszcza z masłem. *

Po dokonaniu powyższych trudności śmiało wkraczamy w Aleję Bohaterów Września, mijamy plac budowy Ośrodka Kultury Muzułmańskiej (1 min.
+ 2 min. na konsumpcję ekumenicznego hasła)
i już po chwili patrzymy
w kamienicę nr 19
 (1 min.) — potencjalną ofiarę obiektywu faszystowskiego najeźdźcy ze zdjęcia "Warschau West".


Dochodzimy do wniosku (20 sek.), iż faktycznie to owa kamienica występuje w kadrze; odgrywa rolę drugoplanową, nawet nie załapała się na odpowiednią przysłonę, ale zawsze. — To ta z prawej strony okupowanego zdjęcia — najwyższa i najniewyraźniejsza. Co prawda w tamtych czasach nie stała jeszcze w żadnej alei, Bohaterów Września tym bardziej, lecz na ul. Bema. Nieżyjący generał przebiegał wtedy dystans od Wolskiej aż do Opaczewskiej. Kamieniczka jasna (już nie istniejąca, z lewej) stała przy dość efemerycznej ul. Józefa Szujskiego (na króciutkim odcinku łączącym Bohaterów z Zesłańcami **; nieco dalej — przy Szczęśliwickiej — równie krótki Szujski odradza się ponownie).

_______________________
  * Można także przejść tunelem pod Zachodnią, ale ze względu na obecne tam stałe zagrożenie bakteryjno-mykologiczne należy traktować ten wariant jako ostateczność.
** Alternatywy opis połączenia: łączą się Bohaterzy z Bitwą Warszawską 1920.




DZIAŁ LIKWIDACYJNY.
Teren w rejonie Bohaterów Września, ulicy Żwirowej i Na Bateryjce swoją specyfiką, i tajemniczym, pierwotnym klimatem dorównuje niemalże temu czym można się odurzyć pielgrzymując na Odolany, Kozią Górkę, czy w rejony obwodowe. Jest kwintesencją postkolejowej apokalipsy w miniaturce. Właśnie z racji maciupkiej przestrzeni, dodatkowo dorżniętej od zachodu Blumiastem, nie ma tam takiego rozmachu jak na bliźniaczych terenach po drugiej stronie torów. Stare podkłady już tu się nie wonią *, elektrowozy nie wymiatają z szyn roztargnionych miłośników kolei **, ale ten wyjątkowy, narkotyczny zapach czasów odległych, parowozów dymiących i ludzi zaprzeszłych — jak najbardziej (co najmniej 300 minut).

Domki na baterie: powyżej w 1995 r. i dwa wczorajsze.
Nabateryjka to 200 metrów polnej drogi i kilka czegoś na kształt domów. Tylko dwa z nich
są przedwojenne: narożna ruina nr 2 i dom
pod 10-ką (najbardziej zadbany i sympatycznie uczłowieczony). Na wojnie straciły dachy i tzw. wyposażenie wnętrz, pozostały tylko wypalone mury. Ogień jest dość powszechnie występującym żywiołem a podczas wojny upowszechnia się on
w szczególności***.



W 1939 r. pod 10-tką było stanowisko naszego ckm-u. Nacierających wzdłuż Al. Jerozolimskich faszystów siekliśmy długo i tysiącami do czasu.. gdy Niemce nie zaszły naszych żołnierzy od tyłu (od Bema) i bohaterska załoga obrońców domu nr 10 została wzięta do niewoli.
Na krótko, bo parę chwil później Niemcy zmodyfikowali koncepcję
i postawili jeńców pod murem. Dla towarzystwa spędzili jeszcze kilkunastu mieszkańców okolicznych ulic. Wszystkich rozstrzelali.

Powiernikiem tego ponurego epizodu jest właściciel domu nr 10 — pan W.
Przy odrobinie szczęścia, jeśli umiemy i lubimy patrzeć, możemy zobaczyć od niego tą opowieść osobiście (co najmniej 300 min.).

Przez 5 kolejnych lat Niemce udoskonalali przytoczone powyżej techniki sztuki wojowania. Np. największym postrachem okolicy był bahnschutz
o ksywie "Panienka" (Karl Schmalz), dowódca posterunku policji kolejowej na Dw. Zachodnim. Specjalizował się w polowaniu na kradnących węgiel z wagonów. Ponieważ tym zajęciem trudnili się tutaj niemalże wszyscy, faszystowska "Panienka" miała na sumieniu wiele istnień.
Karierę Szmalca zakończyli czyściciele z Kedywu: na początku marca '44 zdezintegrowali go pozytywnie i efektownie w miejscu pracy ****.
Szkoda tylko, że tak późno zeszmelcowano feldfebla Szmalca..

Fakty zwiazne z wojną nr dwa są gruntownie i szczegółowo opisane. Można dowiedzieć się dużo na ten temat z lektur szkolnych, lektur wspomnień, rozmów z pradziadem etc., także nie odbiegajmy nadto od naszej marszruty. Wróćmy na szlak, i — na chwilę — do teraźniejszości.

_______________________
       * Są tłamszone przez spaliny z Alej, no i oczywiście przez dymy okolicznych
papierosów.
    ** "Tory to nie promenada" — jak mawia kumpel Zenek, maszynista-emeryt
z pokaźną kolekcją gapowiczów zabieranych na maskę elektrowozu.
  *** W czasach pokoju, kult ognia niezmordowanie krzewią rodzimi projektanci obrazków na pudełkach zapałek. W lecie zapałki miały okładkę zatytułowaną "Lato", z krotochwilnem rysunkiem stóp wystających z płonącego namiotu, zaś obecnie na topie jest pudełko bez namiotu, bez nóg i bez tytułu, ale ze względu na ponadnormatywną ilość płomieni fabryka zapałek powinna zatytułować tą serię "Piekło".
**** Przebieg tej akcji skamerował Janusz Morgenstern w 2. części "Kolumbów"
z '70 roku (w "Żegnaj Baśka").
Za to instrukcją obrabiania węglarek rozpoczyna się arcydzielne "Pokolenie" (1954).




WSTĄPIŁEM NA DZIAŁO...
.. grzmiał, donosił Adam Wieszcz.

Nadszedł czas na dokładne wejście w patrzenie w na Na Bateryjkę.

Po krótkiej chwili analizy całości tekstu wieszczywiersza i po odpoczynku w teraźniejszości (pełny kwadrans 15-minutowy) przenosimy się ze naszym spacerem w część centralną baterii, tam gdzie plus ściera się z minusem *
a z nagromadzonej się wtedy energii powstają czasoprzestrzenne turbulencje, zaś w umysłach czołowych varsanazistów epoki internetu otwierają się dziury czarne.
Wejdźmy zatem w samo jądro — tam gdzie w proch prochem wybuchł Ordon Julian Konstanty, etatowy podporucznik artylerii lekkiej Królestwa Polskiego i tam gdzie kilka chwil później — nim na ziemię dotarły cząsteczki Wielkiego Wybuchu (poniżej 0,001 sek.) — z prochu tego powstał nadporucznik, Nadjulian, etatowy celebryta historii Polski kalibru ciężkiego. Mistrz w sztuce kamuflażu.
Mason i Polak.

_______________________
  * Plus to Aleje J., minus Al. B.W. (lub odwrotnie, zależnie od preferowanej orientacji)



[Depesza z kabiny pilota]
Jeśli ktoś z użytkowników wycieczki czuje się teraz lekko zagubiony, zboczony ze ścieżki lub oszołomiony potokiem słów, porządkujemy:
a. akcja: Na Bateryjce, Ochota, Warszawa, Ziemia.
b. bohaterowie: Ordon., Września
c. czas akcji: listopad, rok 2010, rok 1831.

Znajdujemy się wewnątrz Klubu 54 **.
Innosłowem: SIEDZIMY JUŻ W TEJ REDUCIE PO USZY!

_______________________
  ** Niestety jest to lokal dla niepalących wędrujących. Cóż poradzić? takie czasy.. Poza tym duchowy patron tego miejsca — Ordon Julian K. — był zapiekłym wrogiem tytoniu. Kiedyś sam palił nałogowo, ale od 6 września 1831 roku i wybuchu w prochowni nie zapalił już ani jednego papierosa.



****

Czas antenowy dobiega końca. Redakcja musi się teraz zająć tzw. sprawami.
Dalszy ciąg ekspedycji powróci kiedy indziej lub (tradycyjnie) nie powróci
w ogóle.
Tak, czy inaczej planowane jest jeszcze więcej prawdy, odniesień, myśliników, dygresji, didaskalii, "brania w klamerki", itd.!
Planowane jest także przywrócenie  o d p o w i e d n i c h   p r o p o r c j i ...

W programie przewidziany jest również pierwszy w kraju pokaz fabryki miotania flegmy w kierunku varsavianistów, zaś specjalnie pod kątem anonimowych komentatorów (typ Anita) odbędą się pokazy lania żółci, woltyżerki zawiści i żonglowania zazdrością.
Spokojnie.. — nie zapomnimy także o konkursie mierzenia podpisów autora! Czyż to nie cudownie? :D
Przez cały czas otwarty będzie polowy bufet, będą serwowane posiłki regeneracyjne (kawałki świeżej cegły okraszone delikatną posypką ceramiki Dziewulskiego, dreny a la Roniker w ciepłej polewie majolikowej zakładów Asterbluma i wiele, wiele innych). Wszystkie ingredienty pochodzą z najlepszych, starannie wyselekcjonowanych, glinianek okolic Warszawy!

I jeszcze, na koniec, już poza anteną, jedna z map, z której będziemy korzystać podczas dalszego ciągu spacerowego. Bez mapy nie ma mowy
o celnym miotaniu flegmy. Wuuala!



środa, 7 lipca 2010

Undercity

Wczorajszy wieczór nieoczekiwanie zakończony u moich dawnych sąsiadów
z ulicy Niskiej: dwa metry pod ziemią, w mieście, którego nie ma, choć jest.
Rozkopane jest moje szkolne boisko. Szkoły też już nie ma, a zamiast boiska ma być lodowisko.
Za to ponownie jest getto. Można znowu zobaczyć labirynt piwnic.
Jak kiedyś - gdy mały Astrowiktorek godzinami przesiadywał w wykopach grzebiąc w ziemi. Wtedy nie wiedział w ogóle co to/kto to są Żydzi i że grając w szmaciankę z kumplami biega im po głowach. (Może dlatego nigdy nie polubił gier zespołowych). Ulicę dalej - róg Karmelickiej/Lewartowskiego - było boisko zapasowe, tzw. "Gęsiówka". Astrowiktorek dopiero po latach - już jako w pełni ukształtowany socjopata Astrowiktor - załapał skąd wzięła się ta nazwa...

To tyle tytułem wstępu pod tytułem "Krecąca sie łza".
Zapraszam na wczorajsze przeźrocza.

Włala!




Ten betonowy sześcian z tajemniczemi symbolami
jest (póki co) zagadką. 
Przeszedł wszystkie rodzaje badań: młotek, obcęgi, piła lańcuchowa, palnik antygrawitacyjy, impuls Meyera... i nic! - nawet nie draśnięty! Jego struktura została nie naruszona.
Ale badania są w tradycyjnym toku i jak coś się okaże,
to to pokażę.


ps. Niebawem wyświetlę Getto z 2004 pod ulicą Marchlewskiego (to, o którym kiedyś wspomniałem, że zginęły mi zdjęcia a teraz się odnalazły fuksem na jednym forum).

wtorek, 15 czerwca 2010

Rewers 2: warszawskie cegły

Dziewulski i Lange

Jak zaprawdę zapowiadałem, oto prezentacja skromnej kolekcji cegieł i kafli widzianych od podszewki.

Moja przygoda z cegłą zaczęła się w piątej klasie podstawówki, gdy jej kawałkiem wybiłem koledze ząb. Mieszkałem wtedy w gettcie na Muranowie i stara cegła była tam zjawiskiem powszechnym, bo każdy, nawet najpłytszy wykop, dostarczał ich ogromne ilości (były także duże ilości kości, ale to temat na inną pogadankę..)
Wraz z ilością wybitych zębów wzrastało moje zainteresowanie zagadnieniem cegły nie tylko poprzez wzgląd na jej siłę miotającą, ale także na  pochodzenie i ingredienty, które stosowano do jej wypieku.
Zacząłem też zwracać większą uwagę na tajemnicze symbole na niej widniejące.
Wnioski były następujące: najlepiej rzuca się cegłą o klasycznych proporcjach 1 : 2 : 4 i z jak najmniejszą domieszką piasku. Te najlepsze pochodziły z cegielni Schneidera na Jelonkach i z Brwinowa od Wiencka.
Marzeniem był wypiek od Granzowa, ale na nie mieli szansę przede wszystkim chłopacy z prawego brzegu.

Z latami nie miałem już w kogo rzucać i mój pociąg do ceramiki budowlanej przerodził się w kolekcjonerską pasję, której owoce chciałbym teraz zaprezentować.

Zapraszam slajdy na start!

Cegły Zebrane
ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
(kliknij, jeśli masz odwagę)