Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolska 6. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolska 6. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 września 2011

Lunatycy


Spokojnie, to tylko anons obiecanego raportu z lunaparkowego pola walki (który nastąpi lub nie nastąpi wkrótce).

piątek, 9 września 2011

Cześć Wolska sześć > poniedziałek


Tego dnia kontynuowano zaciekłe prace plenerowe.
Ekipa rzeźbiarzy postanowiła dać jeszcze szansę kamienicy i wymodelowała ją do postaci praktycznej miniaturki, która może służyć za schronienie okolicznym żyjątkom lub małym ludzikom.

Poniżej obserwujemy efekt, wraz z naniesionym szkicowo przez twórców schematem ideowym.


Następnie plac sprowadzono do parteru, gruz zamieciono, wywieziono w nieznanym kierunku (niestety, ku naszemu ubolewaniu, nie odnotowano ani jednej stemplowanej cegły).
Ostatnim akcentem rozbiórkowej budowy było rytualne odbicie odbojów
i złożenie ich w darze Wielkiemu Developerusowi jako poplenerowa pamiątka.


I tutaj właściwie kończy się baśń o żółtej koparce. Zapewne przez jakiś czas będziemy ją jeszcze spotykać, ale pokaz sztuk dynamicznych zasadniczo dobiegł już końca.
Będziemy teraz bacznie oczekiwać na zawracanie serka w nowoczesność
i budowanie na nowo.

XXX


Pozostając w tych samych koordynatach zmieniamy radykalnie stylistykę, albowiem następuje już wtorek, a wraz z nim wkraczamy w strefę relaksu!


Tego dnia, jeszcze bardziej pusty niż dotychczas plac przy Wolskiej 6 najeżdża konwój ciężarówek wiozący w swoim wnętrzu tradycyjne, serkowo-wolskie igrzyska.


Być może tak nagłe pojawienie się ich tutaj ma związek z zagęszczeniem demonów, które uwolnione łopatą Komatsu biegają teraz po okolicy?
(a o czym było w poprzedniej notce). Któż bowiem nie poradzi sobie lepiej ze złą energią jak wysoko wykwalifikowani Ludzie Śmiechu? — entertejmerzy, magicy, karuzelnicy i poskramiacze krzywych luster?!

Egzorcyzmy zaczęto z marszu. Zabójczym trikiem "dwie wieże":


W miarę upływu dnia szeregi demonów zaprzeszłej cywilizacji zaczęły ustępować tym współczesnym i na serku nareszcie jakby trochę pojaśniało Europą.


Ale to jeszcze nie koniec! i o przebiegu egzorcyzmów będziemy oczywiście relacjonować! Jak zawsze — wprost z pola walki! Jak zawsze: prosto z Frontu!

Póki co Stejtjun! oraz garść slajdów inwentaryzacyjnych (a zarazem powrót do poprzedniej,  melanholijnej stylizacji).

Et włala!


czwartek, 8 września 2011

Cześć, Wolska 6 > niedziela


Kronika budowy rozbiórką, konstrukcji dekonstrukcją, czyli dalszy ciąg przygód żółtej koparki o imieniu Komatsu.
Nastąpią również inne paradoksy, noszące wszelkie znamiona zaklęcia.


X

Oto krótka garść slajdów z niedzielnego, hardkorowo-HDRowego, popołudnia.
Vłala!


Początkowo przystępujemy do piwnicy nieprecyzyjnej.
Subtelne rozbielenia przełamywane są tutaj mnogością i intensywnością detali, a bezład rozszarpanej artefakterii, jeszcze nie skodyfikowanej, jeszcze nie sięgniętej, balansowany jest pojawiajacym się stopniowo
— podpodłogowo — uczuciem ontologicznej pustki, która wyistoczy się
w pełnej próżni na następnym przeźroczach, wraz z baczniejszym schodzeniem poniżej parteru..


Tutaj już mamy gromkie wdepnięcie Tajemnicę. Zlatują się znikąd pytania
o sens uporczywego trwania w apriorycznej koegzystencji form użytecznych
i nieużytecznych. Oczy mamy zachlapane stłumionym krzykiem o posza—
nowanie dla materii, dla celu i sensu jej nieustannej transformacji, zaś usta
i węchy zaczynają się nam już ogniskować na ostatecznym wyistoczeniu miazmatycznego kontinuum: na fotochromie z bardzo żółtym niebem!


Rzucamy wzrokiem za siebie i z oddalenia, w gasnącym horyzoncie, wypatrujemy kolejnych przygód żółtej zakoparki..


 CZY WIESZ, ŻE?.. 
Czy wiesz, że na wolskim trójkącie nabiałowym zwanym "serkiem" skoncentrowane są pokłady niezwywkle silnego pole magicznego? (i że niekoniecznie jest to magia w jasnych barwach)?
Nie bez powodu przez długie lata ten teren był celem  pielgrzymkowym wszelkiej maści magików, prestidigitatorów, treserów dzikich zwierząt i innych gabinetów strachu (mówiliśmy o tym zjawisku np. tutaj lub w Obserwatorze numer 2.
Ostatnie wydarzenia naruszyły kruchą rownowagę. Zaklęcie, które się wypiętrzyło w podziemiach kamienicy Wolska 6, wydostało się na światło dzienne i można teraz zaobserwować ogromny wzrost wyładowań paranormalnych w tym rejonie.  


Niestety są już pierwsze ofiary. W piątek, w niewyjaśnionych dotad okolicznościach zabił się pracownik Zab-Budu, firmy stawiającej tam apartamentowiec.


wtorek, 30 sierpnia 2011

Skreślona do rejestru > Wolska 6


Spektakularna znikawka, serek wolski opustoszał, kolejna przedwojenna kamienica uchroniona od zabytkowej rejestracji. Będzie więcej miejsca na namioty cyrkowe i lunaparki z cukrowej waty.
Teren jest zbyt rozwojowy i innowacyjny, położony zbyt blisko Centrum, położony za blisko wielkiej kasy, marzeniu o wolskim city, żeby zostawiać tam jednego z nielicznych ocalonych z sierpnia '44. Zaledwie sto metrów dalej były już tylko rogatki. 
Których również niesłusznie już nie ma.


Poza tym serkowa kamienica za bardzo kłuła w oczy, stała samotnie w świetle reflektorów na ogromnym, pustym placu. Nikt chyba nie dawał jej większych szans na przeżycie. W takim mieście jak Warszawa. na takiej dzielnicy jak Wola — naznaczonej przez Dirlewangera, Urząd i rodzimych Konserwantów — instytucja rzezi musi być stale odnawiana.
Aktualnie, rzezanie ceglanych narządów metropolitalnych osiągnęło niebotyczny punkt (mówliśmy już o tem z np. tutaj, zaś samą kamienicę naświetlaliśmy tu & tu).

No ale "tempus fugit", a —jak zwykła była mawiać była rzecznik urzędu Woli — "miasto musi się rozwijać".

Grunt żeby zdowym być, mleko pić i nie mieć liszaja.


Z tym tempusem fugitem, to zresztą bardzo straszna i niepokojąca sprawa... Wyznanie grzechu teraz nastąpi, bo wszystkie tropy wskazują niestety na Lokalnych Obserwatorów... — że to redakcja zatłukła tą kamienicę..
A było to mianowicie, że szliśmże se w piątek z panem M. odbywając wycieczkę piechotną i idąc ulicą Wolską, mijając numer 6, sięgneliśmy po owo powiedzenie. Tempus wypowiedział się w chwili, gdy ocenialiśmy świeżo upieczony ślad po pożarze, który pojawił się na ostatnim piętrze kamienicy.
Użyty został w kontekście znanego cyklu następstw, które zmusza stare budynki do odejścia: niejasne sprawy własnościowe - pustak w okno - kłóda w bramę - bezdomni - pożar i wielka mantra finałowa "budynek nadaje się tylko do rozbiórki". Często można się tego dowiedzieć właśnie od bezdomnych kolekcjonerów surowców: 

— Bo oni panie tak zamykają, że niby zamykają, i że niby nie można, ale można, a potem następuje tzw. zaprószenie ognia. I kto jest winny? — oczywiście bezdomni, no a sprawa się rozwiązuje.

Patrzyliśmy właśnie na przedostatni przystanek cyklu, wiedzieliśmy już co nastąpi, ale nie, że stanie się to następnego dnia!
Na rany bogów! Nigdy nie wypowiadajcie tempusa w obecności starych kamienic!
To jakieś cholernie mocne jest zaklęcie! Klątwa! W dodatku ze skutkiem natychmiastowej wykonanlności.


Następnej nocy, w szczelinach starych podłóg, zakamarkach wybebeszonych pokoi, opuszczonych piwnic błyskawicznie wypowiadają ją się tabuny zaklęć pomniejszych. Wylęgają się też te najbardziej złośliwe i niebezpieczene, czyli: "kamienica grozi zawaleniem reducto", "nie nadaje się do remontu deletrius" oraz, wspominana wyżej "rozbiórka cruciatus".

O świcie, w osłonie żółtego Komatsu, nadciąga armia doświadczonych rzeźbiarzy mających tylko jeden cel: wyrzezać rzeź w kamienicy! Tak ją wymodelować, żeby w pełni zadowolić Wielkiego Developerusa!
Jak wszyscy wiecie, rzeżbienie ekstremalne w przedwojennych kamienicach jest najnowszym  warszawskim hitem — specjalnością, której inne miasta mogą nam tylko pozazdrościć.


Plener na Wolskiej 6 trwa od soboty (o czym doniosło TVN Warszawa; bo my — przeczuwając, że nabroiliśmy — baliśmy się wyjść z redakcji). Po niedzielnej przerwie na modliwę prace ruszyły na nowo. Dzisiaj, sprowadzono już kamienicę do parteru. Została tylko kupka gruzów. 
Otworzyły się nowe horyzonty, przekalibrowała się perspektywa, a po serku hula już nowe.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A teraz zapraszamy na tradycyjny pokaz walk przeźroczy.
Włala!

Pierwsza reprodukcja przedstawia moment zawachania — gdy ekipa twórców zastanawiała się nad doprowadzeniem kamienicy tylko do formy małej willi z ogródkiem. Niestety, efekt był najwyraźniej niezadowalający Developerusa i po chwili modelunek ruszył dalej.


Pozostałe są już czysto inwentaryzacyjne, są bez charakteru i nie posiadają duszy.








- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ze względu, że kamienica na Wolskiej 6 należy już do kategorii czas przeszły gwałtownie dokonany zgrabnie będzie, gdy po tych ponurych rzeźniach, rzeżbach i rzecznikach rzezających zamkniemy historią.


Zdjęcie pochodzi z "Wola ongi i dziś" z 1939 r. — etatowego inkubatora wolskiej ikonografii. Patrzymy właśnie w fragment fasady budynku z witryną Komunalnej Kasy Oszczędności. Przed nią widzimy zadowolonego pana w meloniku, dziewczynkę kombinującą coś przy kratach w oknie i średnio zadowolonego chłopczyka, rzucającego złym wzrokiem na pana w meloniku.
Coś się z pewnością szykuje, więc prosimy obserwować po cichu i ich nie spłoszyć.

(Tą fotografię zamieścił też Kasprzycki w "Korzeniach miasta" i Marcin na swoim słynnym blogu. Varsanaziści nie czytają najwyraźniej Kasprzyckiego i Marcinowego bloga, bo — jak wynika z art. na Tvnie — nie byli świadomi istnienia jakiegokolwiek zdjęcia kamienicy).


Budynek powstał najprawdopodobniej w 1938 roku — i to przed majem '38 — bo natknęliśmy się na reklamę K.K.O z tego miesiąca reklamującą IV-ty oddział na Wolskiej. Gdyby poszperać jeszcze w branżowej prasie (spółdzielczo-bankowej), to można by pewnie jeszcze coś znaleźć i ustalić dokładną datę budowy.
W różnych księgach można zapoznać się także z zaprzeszłymi mieszkańcami Wolskiej nr 6 — z panem Rutkowskim, z lekarzem dentystą Szapiro, Nowakowskim, pracownikiem fabryki pasków napędowych, pracującą na poczcie Teodorą Jakowlew. Poczas okupacji mieszkał tam również niejaki Tomasz Pyziak, handlarz tytoniem oraz Emil Herth, student politechniczny.
Ciekawe, czy udało im się przetrwać?
Z kolei Józef Henrykowski z Wolskiej 6 miał pecha, bo na dwa dni przed wybuchem wojny został ukarany za paskarstwo. Pewnie sprowadził go na złą drogę sąsiad spod 4-ki Mordka Frejman (również ukarany tego samego dnia z całą siatką paskarzy z Wolskiej). O ile pan Mordka mógł nie wyjść cało z wojenno-policyjnej opresji, to Henrykowski, wyszkolony na pobliskim Kiercelaku element, być może się jakoś wyratował.. kto wie?...
W każdym razie, moża mieć niezbitą pewność, że obaj nie śledzili melodramatycznych perypetii sercowych Leny Żelichowskiej na seansie "Jego wielkiej miłości" i nie rechotali ze Szczepcia i Tońcia na "Będzie lepiej", które to filmy wyświetlano 1. XI. 1939 roku w Heliosie pod 8-mką.

Zresztą tego dnia raczej nikt nie był w kinie.


Z lewej strony fragment kina Helios przy Wolskiej 8, w środku parterowy domek Wolska 6 (ustąpił pierszeństwa kamienicy, którą dziś zburzono), z prawej fragment fasady Wolskiej 4 (tam gdzie kombinował Mordka, a wcześniej Stanislaw Staszic testamentem zakładał Szpital Wolski).

Ostateczna parabola czasu (wciąż przeszłego) zawróci nas w rejony nieodległe —w XXI wiek — epokę złotego rozkwitu miasta. W epokę Hanny.
Odniesiemy się linkowo do dwóch artykułów w temacie sera, żeby dla dociekliwi mogli sobie dociekać, a roniący bezradnie ronić: Zarzuty za serek wolski, Jak były prawnik PC "serek" sprzedawał oraz Działka w warszawskim city zostaje przy parafii.

Na słodkie otarcie pozostaje fakt, zatrepekowany przez TVN, że postanowiono sporządzić dokumentację, aby po kamienicy na Wolskiej pozostał ślad w archiwum.

__________________________________________
Niebawem nastąpi kolejny eter! Stejtjun!


piątek, 4 marca 2011

Apokaliptyczna wyprzedaż


To była naprawdę wyjątkowo długa apokalipsa. Część rozrywkowa przeminęła wraz z końcem lata i patrzyliśmy na nią tutaj. Wtedy wydawało się, że to już koniec. Ale nastąpił jeszcze suplement wystawienniczy, który skończył się całkiem niedawno. Przez długie miesiące serek wolski był okupowany przez cyrkowo-cygański tabor z Ukrainy, poszukujący nowego właściciela.


Na sprzedaż było wszystko: od przerażajacej tablicy z żywemi robalami,
po karuzele, barakowozy w fioletowe paski i bestialski pałac Montezumy.


Ów najdłuższy w obecnym milenium stołeczny koniec świata rozgrywał się zaledwie 1720 metrów od Pałacu Kultury. Był oznaką serdecznych intersąsieckich stosunków, znakomitą prorocznią na nadchodzące się Euro
i na rok 2012.

Teraz w serku żal i pustka. I kamienica Wolska 6.