wtorek, 26 października 2010

Gołębie odchodzą

Cytata:  ... a pewny jestem tego tak, jak
że dożyję do własnej śmierci.  
Półciężki pięściarz i gangster Dawid K. "Cygan" przed walką

Wstęp: Nie ma co owijać prawdy, że gołębie — tak jak i niektórzy ludzie — czasami umierają. Umieranie wpisane jest w system nieustannej podróży od punktu A do punktu B i — według stanu obecnej wiedzy — żadnemu żyjątku nie udało tego przeskoczyć *. Umieramy w momencie narodzin, rodzimy umierając.
Patrząc na to z szerszej perspektywy to oba te punkty nie istnieją - istnieje tylko istnienie.
I wszyscy jesteśmy wszystkim. Także gołębiami.


Meritum: (Wracając na Wolę)
Kilka dni temu, ponownie spotkałem bidnego, odrealnionego gołębia, który zastygł w bezruchu wciśnięty w ścianę tuż przy dziurze piwnicznej. Ocknał się tylko na chwilę, gdy dostał trochę ziaren. Zaraz potem, wszedł do dziury i wpadł w czeluść.
Sadziłem, że to koniec, ale po kilku chwilach udało mu się jakoś wygramolić. Przycupnął na brzegu otworu, zamknął ślepka i ponownie zapadł w śpiączkę.
Po godzinie, jak wrócilem do domu, ciągle tam był. Dostał ziarna i wodę. Wypił trochę, skubnał parę ziaren i znieruchomiał.
Wracałem tam jeszcze kilka razy. Woda była, pszenica była, gołębia już nie.

Wniosek: Gołębie na Płockiej chodzą w dziurę piwniczna, aby odlecieć na wieczny parapet. 
Wyjaśniła się zagadka sprzed dwóch miesięcy.


Z okazji nadchodzących świąt,
w imieniu redakcji — kolejny numer wkrótce — Lokalnego Obserwatora, 
wszystkim gołębiom składamy nieustannych, 
wesołych stu lat! 

________________________
* nie licząc bogów i wampirów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz