Nadjechaliśmy z transsmisją przed Pałac Radziwiłowski, gdy zapadał zmierzch właśnie i zagajono termojądrowe lampiony na Hel
i w kierunku wschodnim. Niosły w schowkach stenogramy zdrady.
Przychylne wiatry szybko odesłały je
na wysokość taktyczną, a warszawiacy rytualnie pozdrowili skandująco jedno
z miast leżących nad Sanem.
Potem odbyła się msza na telebimach, a po mszy — blok reklamowy
i konferencjyjny.
Na koniec, gdy emocje łagodności nieco opadły, pamiętliwy tłum przeszedł do sekcji "wnioski własne".
Zanim pamięć rozeszła się w marsz wieczorny, nad wszystkim pieczę odczuwał świeżo wypieczony narybek szkoły sztuk walki ze złym, entuzjasta krajowego lotnictwa o rozmaślonym wejrzeniu.
Podsumowując: było byczo, morowo i mocarstwowo. Niebawem wyświetlimy filmy.
Apage. Alpagę. Whatever.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Marcinem. Ave!
OdpowiedzUsuń