piątek, 2 września 2011

Konserwanty po wolsku




... Czyli będzie znowu o rzeźnictwie.

Właściwie, to powiniśmy dać tytuł "PIEKŁO", żeby zamknąć sagę o św. Wojciechu trylogicznie (ku pamięci: sagi część pierwsza — NIEBO, cz. druga — ZIEMIA, plus mały bonusik czasownikowy).

W zeszły piątek poszliśmy spojrzeć w postęp renowacji fasady kościoła, bo po zeszłorocznej renowacji nawy głównej przeniosła się na nawy boczne. Przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć co się dzieje z  inskrypcjami na cegłach. Z jaką czułością i pietyzmem zostały potraktowane przez zakolegowanych rok temu konserwantów. Rozmawialiśmy z nimi o tym wielokrotnie — że są niesamowite, wręcz pomnikowe, mówiliśmy też o śladach po pociskach — że groza, świadectwo, metafizyka, że kościół św. Wojciecha odegrał wyjątkową rolę w powstaniu, i że takie ślady to kategoria nietykalna, że zawsze trzeba je zostawiać.
Mieliśmy jednomyśność pryncypialną.

No i jest zwykły poczwatkowy, przedsobotni piątek, piątek przed ostatnią niedzielą kamienicy Wolska 6:


Dla porównania ten sam fragment przy prawym, bocznym wejściu rok temu:


A tak wyglądały nasze wściekle czerwone i równie sterylne jak te cegły po renowacji spojrzenia w zachodni profil Wojciecha — w ten którego wojna najbardziej pokancerowała:




Niemal wszystkie ślady po sierpniu '44, cała ta namacalność czasu, a — w przypadku Woli — jego szorstka i dojmująca struktura została zaprawiona zaprawą lub cegły zostały wymienione na nowe. To było jedno z kilku miejsc dzielnicy  (może dwóch, 3-ech w tej chwili), na których pozostały ślady po egzekucjach określanych jako "rzeź Woli".

Nie przetrwała również prawie żadna inskrypcja wyświetlona w "Ziemi". Większość napisów znajdowała się przy tych właśnie odnawianych, bocznych wejściach. Nazwiska, inicjały, zapiski — wszystko elegancko zczyszczono i rozstrzelano zaprawą z dodatkiem gustownego pigmentu.

W tej chwili jest ostatnia szansa, żeby zobaczyć ten najmocniejszy z napisów "30.IX.1944, Kapitulacja Warszawy". Znajduje się w jedynym zakątku, który się ostał — przy lewym wejściu. Od piątku konserwanci wyhodowali tam już rusztowanie, także należy się śpieszyć! 
(foto z wczoraj).

W całości, kościół wygląda jakby złapał ospę wietrzną, morowo-napowietrzną, kolorową. W dodatku tam są nieregularnie wypalane cegły, które każdą z nich czyni wyjątkową, można je oglądać jak odrębne obrazki (lub kadry ze starego filmu). Zaszpachlowanie dużych ubytków jednobarwną łatą kompletnie rozbija cały ten cymesik, subtelne wibracje zestawione są z kopem prostym z partyzanta. 

To jest początek elewacji konserwacji, kilka lat temu, gdy ślady zalepiano cementem. Tyle, że wtedy znikęła tylko ich mała część, teraz — niemal wszystkie.

(Przy okazji uprzejmie prosimy o wsłuchanie się w piękną melodykę tych cegieł).
Grunt, że jest równo i schludnie. Można wierzyć w Słowo na nowo.

+ łatka dewibrująca inspirowana
motywem patriotycznym
i równo zaprawione ślady po pociskach.

XXX

Tak ma wyglądać konserwacja? Przecież to skrajny przykład jakiejś gigantycznej dyslokacji intelektualnej, jakiegoś zaburzenia hormonów spostrzegawczości i istoty własnego zawodu: szacunku do czasu przeszłego. 
Konserwanty powinny chyba chronić, mężnie bronić i pomagać potrzebującym? Wyczucie mieć jakieś... A nie przelatywać szybko karczerkiem, chlapnąć łatę cementem i liczyć utarg.

Sprawa z kościołem św. Wojciecha jest na tyle poważna, że nawet tamtejsze zmutowane anioły opuściły stałe zajęcia rzygaczy fasadowych i zstąpiły smugać przygruntowo.


XXX

Mamy do siebie wyrzut, że nie dopilnowaliśmy, żeśmy kolegom zaufali pochopnie, że księdza dobrodzieja za mało dobiliśmy dobitnie słowem jasnem i szlachetnem, że z szefem ochroniarzy zabytków za mało intensyfikacji było.. 
Teraz jest teraz (czyli teraz jest już za późno).

Może jakaś odsiecz kawalerii nastąpi, że trąbkę do ataku usłyszymy w ostatniej sekundzie, żeby chociaż została ta inskrypcja kapitulacyjna. Spróbujemy pomejlować, zapielgrzymkować, wypuścić pokrakę, samospalić, dokonać komuś cudownego objawienia itepe..


Tak czy siak — jak głosi reklama przed kościołem na Wolskiej — stejtjun
w komunii!
 Jak nam przejdzie emfaza i zacietrzewienie będziemy pogrążać tą audycję dalej!


11 komentarze:

  1. A całkiem niezadawno jeszcze się tam kręciłem na karuzelu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy kościele? Nie chodziło Ci o teren serkowy?...

    Widziałem kiedyś zdjęcie karuzeli stojącej na przeciwko kościoła, ale to były lata pięćdziesiąte, w dodatku fotos z filmu, ale na żywca na żadną się tam nie załapałem.

    Powiesz coś więcej? bo ta wizja karuzelowa ze zdjęcia bardzo mnie zaintrygowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu ksiądz dobrodziej z Żytniej miał jakoby oznajmić, iż domu bożemu nie przystoją wypalone mury. Więc naprawił, no bo co w końcu? Może ten tutaj pozazdrościł świątynki gładkolicej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, dawno niby, ale to naprawianie było już mocno oprotestowane i chyba jeden z pierwszych przykładów walki o zachowanie powstańczych śladów, innych niż tablica na murze. Ale jak wiadomo i tak dorodziej naprawił.

    A być może pierwszą zadymą było to samo miejsce — św. Wojciech, tyle, że wewnątrz. Tam były setki napisów pozostawionych przez ludzi, którzy przeszli przez ten kościół w sierpniu '44. Do końca nie wiem, kiedy był ten remont, ale chyba w latach '60-ch. Jeśli nie wymieniano cegieł, to pewnie wciąż tam są pod tynkiem. A jeśli tak, to powinno się je odsłonić chociaż częściowo. Taka namacalna surówka byłaby nieporownywalna z niczym co zobrazowuje sierpień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież przywracają PRZEDWOJENNĄ świetność. A przed wojną nie było dziur po kulach.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, kurcze, jesteś w formie :)

    To jest niestety tak logiczne i piękne w swej prostocie, że zapewne niedługo ktoś się na ten argument powoła z okazji kolejnej tego typu renowacji.. A za wytocznie Słowa konserwanci wsadzą Cię na mesjasza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak się zakręciłem na karuzelu, żem się przeniósł parę numerów dalej z Wolskiej 6 i wcześniejszego posta. A co, jak się bawić to się bawić!

    OdpowiedzUsuń
  8. Byla karuzela, na podworku Wolskiej 81 (czyli naprzeciwko kosciola), hustawki tez i piaskownica i trzepak i kaluza, w ktora sie wrzucalo cegly i dopiero po ceglach przechodzilo na druga strone. Teraz jest ogrodzony "teren zabaw", sterylny, bezkaruzelowy i bezpsikupowy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyżby udało Ci się dobić do mediów ?

    http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/628592.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dziękuję za migawkę wstecz, tyle, że — uściślę — rozchodziło mi się o taką karuzelę pełną gębą (typu "na Bielanach co niedziela").

    Ale adres, który anonimowo podałeś z grubsza się zgadza, bo ten obraz, który mnie zagadkuje to ten z "Pokolenia".
    Może to tylko filmowe zmyślenie Wajdy & Co.? A może nie? Kto wie?..... — w końcu musieli na czymś kręcić.
    BTW, sceny z karuzelą i tak nie weszły do filmu i jeśli to było tylko zmyślenie to mogło udawać p. wojenną "Wenecję", bo tam rozgrywa się jedna ze scen książki. Z kolei mniej więcej na przeciwko "Wenecji", na serku wolskim, rozbijają się powojenne karuzele, lunaparki itd., a ostatnio kamienice (czyli to co zakręciło się I'm Ajowi).

    I tak to się tutaj kręci i wzajemnie przenika
    Raz pojawia, a raz znika
    (wirując opentańczo po odwiecznym kole woli dobrej, woli złej... )*

    ________________
    * ...i stąd właśnie na Woli wzięło się Koło (żeby zgrabnie zakończyć tą kołowaciznę).

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć Rubeus,
    natychmiastowo i hardo odpowiem, że nie. To media się tutaj jakoś same dobiły (co ze wzlędu na powagę tematu i ich siłę rażenia może tylko cieszyć i nieść światełko w tunelu).

    3 dni temu dostałem mejla z WwaTvn z pyt. o foty, potem cisza, dziś bardzo solidny artykuł wyartykułował A. Rejnson.
    Jednym słowem, nastąpiła odsiecz kawalerii w ostatniej sekundzie ;-)

    O tym w ŻW nic nie wiedziałem. Tym bardziej, że padło moje — starannie zmyślone na takie niezapowiedziane okoliczności — nazwisko (cóż, trzeba będzie opracować nowe...)

    Po prostu, mamy teraz (ja i Wojciech) swoje 5 megabajtów sławy. :)

    OdpowiedzUsuń