... Czyli będzie znowu o rzeźnictwie.
Właściwie, to powiniśmy dać tytuł "PIEKŁO", żeby zamknąć sagę o św. Wojciechu trylogicznie (ku pamięci: sagi część pierwsza — NIEBO, cz. druga — ZIEMIA, plus mały bonusik czasownikowy).
W zeszły piątek poszliśmy spojrzeć w postęp renowacji fasady kościoła, bo po zeszłorocznej renowacji nawy głównej przeniosła się na nawy boczne. Przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć co się dzieje z inskrypcjami na cegłach. Z jaką czułością i pietyzmem zostały potraktowane przez zakolegowanych rok temu konserwantów. Rozmawialiśmy z nimi o tym wielokrotnie — że są niesamowite, wręcz pomnikowe, mówiliśmy też o śladach po pociskach — że groza, świadectwo, metafizyka, że kościół św. Wojciecha odegrał wyjątkową rolę w powstaniu, i że takie ślady to kategoria nietykalna, że zawsze trzeba je zostawiać.
Mieliśmy jednomyśność pryncypialną.
No i jest zwykły poczwatkowy, przedsobotni piątek, piątek przed ostatnią niedzielą kamienicy Wolska 6:
Dla porównania ten sam fragment przy prawym, bocznym wejściu rok temu:
A tak wyglądały nasze wściekle czerwone i równie sterylne jak te cegły po renowacji spojrzenia w zachodni profil Wojciecha — w ten którego wojna najbardziej pokancerowała:
Niemal wszystkie ślady po sierpniu '44, cała ta namacalność czasu, a — w przypadku Woli — jego szorstka i dojmująca struktura została zaprawiona zaprawą lub cegły zostały wymienione na nowe. To było jedno z kilku miejsc dzielnicy (może dwóch, 3-ech w tej chwili), na których pozostały ślady po egzekucjach określanych jako "rzeź Woli".
Nie przetrwała również prawie żadna inskrypcja wyświetlona w "Ziemi". Większość napisów znajdowała się przy tych właśnie odnawianych, bocznych wejściach. Nazwiska, inicjały, zapiski — wszystko elegancko zczyszczono i rozstrzelano zaprawą z dodatkiem gustownego pigmentu.
W tej chwili jest ostatnia szansa, żeby zobaczyć ten najmocniejszy z napisów "30.IX.1944, Kapitulacja Warszawy". Znajduje się w jedynym zakątku, który się ostał — przy lewym wejściu. Od piątku konserwanci wyhodowali tam już rusztowanie, także należy się śpieszyć!
(foto z wczoraj).
W całości, kościół wygląda jakby złapał ospę wietrzną, morowo-napowietrzną, kolorową. W dodatku tam są nieregularnie wypalane cegły, które każdą z nich czyni wyjątkową, można je oglądać jak odrębne obrazki (lub kadry ze starego filmu). Zaszpachlowanie dużych ubytków jednobarwną łatą kompletnie rozbija cały ten cymesik, subtelne wibracje zestawione są z kopem prostym z partyzanta.
To jest początek elewacji konserwacji, kilka lat temu, gdy ślady zalepiano cementem. Tyle, że wtedy znikęła tylko ich mała część, teraz — niemal wszystkie.
(Przy okazji uprzejmie prosimy o wsłuchanie się w piękną melodykę tych cegieł).
(Przy okazji uprzejmie prosimy o wsłuchanie się w piękną melodykę tych cegieł).
Grunt, że jest równo i schludnie. Można wierzyć w Słowo na nowo.
XXX
Tak ma wyglądać konserwacja? Przecież to skrajny przykład jakiejś gigantycznej dyslokacji intelektualnej, jakiegoś zaburzenia hormonów spostrzegawczości i istoty własnego zawodu: szacunku do czasu przeszłego.
Konserwanty powinny chyba chronić, mężnie bronić i pomagać potrzebującym? Wyczucie mieć jakieś... A nie przelatywać szybko karczerkiem, chlapnąć łatę cementem i liczyć utarg.
Sprawa z kościołem św. Wojciecha jest na tyle poważna, że nawet tamtejsze zmutowane anioły opuściły stałe zajęcia rzygaczy fasadowych i zstąpiły smugać przygruntowo.
XXX
Mamy do siebie wyrzut, że nie dopilnowaliśmy, żeśmy kolegom zaufali pochopnie, że księdza dobrodzieja za mało dobiliśmy dobitnie słowem jasnem i szlachetnem, że z szefem ochroniarzy zabytków za mało intensyfikacji było..
Teraz jest teraz (czyli teraz jest już za późno).
Może jakaś odsiecz kawalerii nastąpi, że trąbkę do ataku usłyszymy w ostatniej sekundzie, żeby chociaż została ta inskrypcja kapitulacyjna. Spróbujemy pomejlować, zapielgrzymkować, wypuścić pokrakę, samospalić, dokonać komuś cudownego objawienia itepe..
Tak czy siak — jak głosi reklama przed kościołem na Wolskiej — stejtjun
w komunii! Jak nam przejdzie emfaza i zacietrzewienie będziemy pogrążać tą audycję dalej!
w komunii! Jak nam przejdzie emfaza i zacietrzewienie będziemy pogrążać tą audycję dalej!
A całkiem niezadawno jeszcze się tam kręciłem na karuzelu...
OdpowiedzUsuńPrzy kościele? Nie chodziło Ci o teren serkowy?...
OdpowiedzUsuńWidziałem kiedyś zdjęcie karuzeli stojącej na przeciwko kościoła, ale to były lata pięćdziesiąte, w dodatku fotos z filmu, ale na żywca na żadną się tam nie załapałem.
Powiesz coś więcej? bo ta wizja karuzelowa ze zdjęcia bardzo mnie zaintrygowała.
Swego czasu ksiądz dobrodziej z Żytniej miał jakoby oznajmić, iż domu bożemu nie przystoją wypalone mury. Więc naprawił, no bo co w końcu? Może ten tutaj pozazdrościł świątynki gładkolicej...
OdpowiedzUsuńTak, dawno niby, ale to naprawianie było już mocno oprotestowane i chyba jeden z pierwszych przykładów walki o zachowanie powstańczych śladów, innych niż tablica na murze. Ale jak wiadomo i tak dorodziej naprawił.
OdpowiedzUsuńA być może pierwszą zadymą było to samo miejsce — św. Wojciech, tyle, że wewnątrz. Tam były setki napisów pozostawionych przez ludzi, którzy przeszli przez ten kościół w sierpniu '44. Do końca nie wiem, kiedy był ten remont, ale chyba w latach '60-ch. Jeśli nie wymieniano cegieł, to pewnie wciąż tam są pod tynkiem. A jeśli tak, to powinno się je odsłonić chociaż częściowo. Taka namacalna surówka byłaby nieporownywalna z niczym co zobrazowuje sierpień.
Przecież przywracają PRZEDWOJENNĄ świetność. A przed wojną nie było dziur po kulach.
OdpowiedzUsuńO, kurcze, jesteś w formie :)
OdpowiedzUsuńTo jest niestety tak logiczne i piękne w swej prostocie, że zapewne niedługo ktoś się na ten argument powoła z okazji kolejnej tego typu renowacji.. A za wytocznie Słowa konserwanci wsadzą Cię na mesjasza.
Tak się zakręciłem na karuzelu, żem się przeniósł parę numerów dalej z Wolskiej 6 i wcześniejszego posta. A co, jak się bawić to się bawić!
OdpowiedzUsuńByla karuzela, na podworku Wolskiej 81 (czyli naprzeciwko kosciola), hustawki tez i piaskownica i trzepak i kaluza, w ktora sie wrzucalo cegly i dopiero po ceglach przechodzilo na druga strone. Teraz jest ogrodzony "teren zabaw", sterylny, bezkaruzelowy i bezpsikupowy.
OdpowiedzUsuńCzyżby udało Ci się dobić do mediów ?
OdpowiedzUsuńhttp://www.zyciewarszawy.pl/artykul/628592.html
Bardzo dziękuję za migawkę wstecz, tyle, że — uściślę — rozchodziło mi się o taką karuzelę pełną gębą (typu "na Bielanach co niedziela").
OdpowiedzUsuńAle adres, który anonimowo podałeś z grubsza się zgadza, bo ten obraz, który mnie zagadkuje to ten z "Pokolenia".
Może to tylko filmowe zmyślenie Wajdy & Co.? A może nie? Kto wie?..... — w końcu musieli na czymś kręcić.
BTW, sceny z karuzelą i tak nie weszły do filmu i jeśli to było tylko zmyślenie to mogło udawać p. wojenną "Wenecję", bo tam rozgrywa się jedna ze scen książki. Z kolei mniej więcej na przeciwko "Wenecji", na serku wolskim, rozbijają się powojenne karuzele, lunaparki itd., a ostatnio kamienice (czyli to co zakręciło się I'm Ajowi).
I tak to się tutaj kręci i wzajemnie przenika
Raz pojawia, a raz znika
(wirując opentańczo po odwiecznym kole woli dobrej, woli złej... )*
________________
* ...i stąd właśnie na Woli wzięło się Koło (żeby zgrabnie zakończyć tą kołowaciznę).
Cześć Rubeus,
OdpowiedzUsuńnatychmiastowo i hardo odpowiem, że nie. To media się tutaj jakoś same dobiły (co ze wzlędu na powagę tematu i ich siłę rażenia może tylko cieszyć i nieść światełko w tunelu).
3 dni temu dostałem mejla z WwaTvn z pyt. o foty, potem cisza, dziś bardzo solidny artykuł wyartykułował A. Rejnson.
Jednym słowem, nastąpiła odsiecz kawalerii w ostatniej sekundzie ;-)
O tym w ŻW nic nie wiedziałem. Tym bardziej, że padło moje — starannie zmyślone na takie niezapowiedziane okoliczności — nazwisko (cóż, trzeba będzie opracować nowe...)
Po prostu, mamy teraz (ja i Wojciech) swoje 5 megabajtów sławy. :)