czwartek, 30 grudnia 2010

Życia Zawiszy

Właśnie wróciliśmy z kolejnej wyprawy na wschodnią stronę sieci. Koledzy Rosjanie mają tam  niewiarygodną ilość pamiątek (z roku na rok coraz większą) i postanowiliśmy, od czasu do czasu, którąś z nich tutaj skonsumować.

Tematem dzisiejszego posiłku będzie egzekucja Artura Zawiszy
na rondzie Artura Zawiszy.



Zdjęcie z czasów legitymacji
studenckiej.
Bohater tego wydarzenia wszedł
do narodowego patefeonu nie tylko
za sprawą żywego w owym wydarzeniu uczestnictwa.
Jego droga w tym kierunku zaczęła się 30 listopada 1830 roku — w dniu wybuchu listopadowego powstania. Przez ponad rok siekł Moskala pęczkami, brał udział w najbardziej medialnych bitwach: pod Ostrołęką i Olszynką Grochowską, za zasługi otrzymał awans na kapitana i Virtuti Militari.
Po przegranej wojnie, oddalił się
z Królestwa na emigrację. Rok później wrócił i po krótkim epizodzie terrorystycznym (organizował partyzantkę na płn. Mazowsza) został schwytany.
A jeszcze 3 lata wcześniej był zwykłym studentem prawa UW...

(Zresztą co my tu będziemy przepisywać internet — po biografię Zawiszy zawsze można sięgnąć tutaj).


Wroćmy zatem na szafot. Wyjmijmy lupkę i popatrzmy z bliska w ten chłodny poranek 27 listopada 1833 roku...

Dochodzi dziewiąta. Przy Rogatkach Jerozolimskich, car ufundował dziś darmowy spektakl: egzekucję byłych powstańców! Rozstrzelani będa: Edward Szpek, Stefan Giedołd i Aleksander Palmart. Ich partyzancki dowódca — Artur Czarny Zawisza — zostanie powieszony.

Właśnie wprowadzają skazańców. Zdejmują im kajdany.
Zawisza, odziany w prosty, więzienny ubiór zaczyna się trząść.

— Chłodno... *) — mówi, bo nie chce, żeby jego oprawcy pomyśleli, iż dygocze ze strachu.

— Czy nie ma tu kogokolwiek, komu mógłbym przekazać swoją ostatnią Wolę? — pyta.

Podchodzi do niego kapitan Masson (adiutant gubernatora Witta, zarazem naczelnik warszawskiej poczty).
Skazaniec mówi głośno i dobitnie, tak, aby wszyscy mogli go usłyszeć:

— Powiedzcie mojej matce, że umieram, bedąc jej godnym synem!

W chwilę potem, padają 3 strzały: skonczyła się egzekucja supportująca — stracono jego podkomendnych.
Zawisza patrzy w ich kierunku i mówi:

— Dlaczego nie umieram wojskową śmiercią?

Pytanie zostaje zignorowane. Za to zakładają na niego "smiertnuju rubachu". Czarny zrywa ją z siebie. Z wściekłością rzuca koszulę na ziemię.
Każą mu się uspokoić. Przyprowadzają księdza.
Ksiądz, wznosi w górę rękę z krzyżem i zaczyna głosić: — Sprawiedliwość
i opatrzność boska...
— Opatrzność i sprawiedliwość! Gdyby one istniały, tego by nie było! — przerywa mu gwałtownie skazaniec i wchodzi na szafot.

Ostatnie jego słowa brzmią następująco:

— Gdybym miał sto żyć, wszystkie bym ofiarował mojej ojczyźnie!

Kat, dźwignia, zapadnia. Kurtyna, koniec przedstawienia. **)
________________________
  *) [ang.: cool].
**) Relację z obserwacji przybliżył nam własnymi uszami jeden jenerał, obecny przy egzekucji.


Ostatnie Zdanie przegryzało się potem latami w sosie Romantycznej Legendy Tradycji Niepodległościowych Uniesień (R. L. T. N. U.) (joł!) i w swej ostatecznej — pomnikowej — formie zabrzmiało nastepująco:

"Gdybym miał STO LAT żyć, wszystkie bym ofiarował mojej ojczyźnie!".

°

Rogatki Jerozolimskie. Fot. Wojciech Kossak.

°

Wróćmy teraz na rondo.
Z przystaku (tradycyjnie) ucieka ósemka, w budzie na przeciwko ktoś właśnie kupuje Najlepszą Zapiekankę w Warszawie, zaś Hotel Sobieski (tradycyjnie) zachwyca nas pięknem i prostotą formy.

Myślimy o dojmującym braku rogatek i ilości żyć bohatera, które zostały mu jeszcze do wykorzystania...

Liczba zaś ma na imię 99.
Trafnie wytypował ją — nomen omen — Piotr Wysocki. Nie jest to autor ataku na Noc Listopadową *), lecz autor bardzo fajnego txtu w Kw. Hist. "Łowiczanin", dodatku do "Nowego łowiczanina", ukazujący się w Łowiczu dla łowiczan **).

My z kolei, możemy tylko lokalnie zmodyfikować ową liczbę na 97. 
Wysocki nie wziął pod uwagę: (a.) życia, które wykorzystał już 400 lat wcześniej Zawisza Czarny z Grabowa oraz (b.) kolejnego życia — życia w trakcie realiacji — Artura Zwiszy z PiSu (dotychczasowe osiągi: tutaj).
_________________________
  *) Chyba.
**) Niestety nie możemy podać bezpośredniego linku. Trzeba szukać tytułu "Szlachetny szaleniec z Soboty"; kwartalnik znajduje się w domenie "projektowanie.stron-internetowych.pl", więc pewne niedociągnięcia są zrozumiałe.

°

Kolejnym uściśleniem jest skąd się wzięło to wikipedyczne "lub" w dacie śmierci środkowego Zawiszy (że zmarł "26 lub 15 listopada").
Wynika to z dwóch kalendarzy funkcjonujących w tamtej epoce: Moskale, jako dzika swołocz, liczyli daty wg, kalendarza juliańskiego, my zaś — jako cywilizowana reszta Europy — wg. gregoriańskiego.
Zjawisko to, przybierajace czasami formę "jak podają inne źródła", wynika
z istoty Wikipedii, którą jest przepisywanie od innych i nie należy się tego czepiać. Po prostu, ktoreś z ogniw pośrednich nie zgłębiło akurat należycie wszystkich mgnień czasu lub zapatrzyło się w napis na łowickim pomniku. Poza tym finalny Wikipedysta zostawił czytelnikom możliwość wyboru pomiędzy datami śmierci Zawiszy (co dobrze o nim świadczy, bo grunt to alternatywa).



My jednak nie połakomiliśmy się na żadną z tych dat. Po ucywilizowaniu Juliana Grzegorzem, zaobserwowaliśmy, iż prawidłowa śmierć urodzonego w Sobocie Czarnego, odbyła się w środę 27 listopada 1833 r.
Niby dzień rożnicy w te, czy wewte nie robi dużego zamętu *), ale, w miarę możliwości, tzw. prawda powinna być staranna.
_________________________
*) Zwłaszcza zmarłemu.

°

Możemy także, pierwszy raz od wynalezienia polskiej sieci, zacytować owe historyczne rondo w oryginale: po rosyjsku. W dodatku będzie to rosyjski sprzed reformy pisowni, co z pewnością ucieszy wszystkich 15 obserwatorów Frontu.

Oto Vłala! (powiększyć literki i delektować się melodyjnoscią staroruskiego tekstu).

°

Казнь Завиши
Завиша повѣшенъ на лобномъ мѣстѣ между Вольсвою и Іерусалимскою заставами, 15 Ноября ст. ст. 1833 года въ 9 часовъ утра. Тогда-же разстрѣлены, въ тоиъ-же самомъ пунктѣ, состоявшіе подъ командою Завиши: унтеръ-офицеръ бывшихъ Польскнхъ войскъ Эдуардъ Шпекъ, помощникъ экспедитора въ бывшемъ Виленскомъ университете, титулярный совѣтникъ Степанъ Гецольдъ и шляхтичъ Александръ Пальмартъ.
Вотъ какія подробности разсказывали объ втой вазви. Всѣ преступники были приведены въ цѣпяхъ. Когда стали ихъ снимать, Завиша, одѣтый въ обыкновенномъ халатѣ, дрожалъ. Вѣроятно для того, чтобы не подумали, что онъ дрожалъ отъ страху, онъ сказалъ окружающимъ: „холодно!" (zimno). Потомъ спросилъ тоже попольски: „Нѣтъ-ли тутъ кого-нибудь, кому-бы я могъ передать мою послѣднюю волю?" (Czy nie ma tu kogokolwiek, któremu bym mógł odkryć moją ostatnią wolą?). Тогда нзъ толпы офицеровъ отдѣлился вапитанъ Массонъ42), адъютантъ губернатора Витта, и подотелъ къ Завишѣ. „Скажите моей жатушкѣ, что я умираю достойнымъ ея сы-номъі" (Proszę powiedzieć mojej matce, że umieram godnym jej!) проговорилъ онъ, такъ что всѣ близь стоявшіе слышали. Въ вто время раздались три залпа: ввзевуція съ тремя товарищами Завиши кончилась. Онъ взглянулъ въ ту сторону и свазалъ: „Отчего я не умираю военного смертью?" (Dlaczego nie umieram woyskową śmiercią?). Стали надѣвать на него смертную рубаху. Завиша сорвалъ ее и бросилъ. Кликнули всендза и предложили ему успокоить осужденная. Ксевдзъ подошелъ съ врестомъ и только что произ-несъ слова: Провидѣніе и справедливость Господня... (Opatrzność i sprawiedliwość Boska) — Завиша прервалъ его и сказалъ: Провидѣніе и справедливость! Еслнбъ они существовали, втого бы не было! (Opatrzność i sprawiedliwość! Gdyby one istniały, tego by nie było!). И затѣмъ пошелъ къ вшавюту. Послѣдними его словами были: „Когда-бы у меня было сто Жизней, всѣ бы ихъ я отдалъ отчизнѣ!" (Kiedy bym miał sto żyć, wszystkie bym ofiarował mojej ojczyźnie!).
Все время передъ казнью онъ стоялъ прямо, поднявъ голову. Товарищи его были несравненно больше смущены, и ни одинъ изъ нихъ не произнесъ ни слова.

___________
Сообщено однимъ генераломъ, находившимся при эизекуція.
Всѣ приведенныя здѣсь слова Завиши онъ слышалъ своими ушами.


°

Będziemy kontynuować dalsze pamiątki oraz tematykę dziwnego powstania, przez Rosjan zwanego wojną. Stejtjun!


5 komentarze:

  1. Tylko nie Kossak, proszszszszszszszszszsz

    OdpowiedzUsuń
  2. Studenci (zwłaszcza prawa) zawsze byli rozrywkowi. Ot co ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozrywkowi, owszem. Ale o taką hardość nigdy bym ich nie podejrzewał.
    Zawisza — twardziel nie z tej ziemi, Zawisza — "The Rock".

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa, jeszcze. Co ty Marcin chcesz od Kossaka? Myślałem, że jak Ci współczesna malatura nie podchodzi, to się Kossakiem ucieszysz.
    Człowiek właściwie malował zawodowo komiksy. Gdyby urodził się kilkadziesiąt lat później robiłyby Żbika lub Tytusa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja lubię współczesne, znaczy XX-wieczne malarstwo. Ale myślę tu o zwykłych, skromnych, cichutkich malarzach, takich jak Kandinsky czy Magritte. A nie o WIELKIEJ SZTUCE z CSW i Zachęty (już niedługo u mnie kolejne odcinki, hehe).

    Natomiast Kossak, te patriotyczno-przaśne widoczki z końmi, ułanami i dziewojami w ludowych strojach, żegnającymi owych ułanów, batalistyczne sceny hippiczne itp. powodują u mnie ciarki. I to nie z ekscytacji.

    OdpowiedzUsuń