Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kościół św. Wojciecha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kościół św. Wojciecha. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 kwietnia 2020

Odlot na wschód


Wczorajszy bombowiec żegnany przez wieżę tower i garść polnych maków lub ptaków (poniżej).


Na Okęcie dostarczył 18 słoni, ale i tak wybuchła afera, że za drogo i za mało. Jest niepokojąco cichy jak na swój wiek. Wraca po chińskie maski i zdrowe przebranie dla wszystkich narodów. Znów będzie tankował w Ałmacie.

sobota, 4 listopada 2017

Szepty i krzyki


Onieśmielony pastelowo i ledwo słyszalny komunikat wyszeptany na ścianie Syreny budynku nr 13b, b jakbarbara.
Po przeciwnej zaśstronie tej samej ulicy jest też inna ciekawostka, że to już jest inna ulica, bo ul. św. Wojciecha. Roztaczają się na niej święte garaże
z samodzielną numeracją i jest bardzo krótka, prawie do Regorduinessa.
Z kolei kościół św. Wojciecha Stanisława biskupa męczennika jest bardzo blisko i uczestniczą się w nim także dzieci.

Rozumując lecz nie szanując stanowiska urzędników dzielnicy promujących nagminne napisy i murale, projektujemy mianowite partycypacje: a) by było tak samo jak z alkoholem i zostały zamrożone dystanse; b) by było to 100 m bez wulgaryzmów od koszczoła i 10 metr od szkoły/pszeczkola.

W związku z powyższym ten napis na Syreny to niezły skandal i więzienie.

Inne brzydkie wyrazy trzymają się kwitnąco.
Na Siedmiogrodzkiej obok (niedawno omawianego) hasła promującego stosunki na Woli podpisał się autor. Przebudowuje właśnie cały przedwo-
jenny gmach na retro.
Ten sam wandal rok temu zdewastował święty słup na ulicy Wschowskiej oraz burzył stuletnie wiadukty na Kolei Obwodowej wiosną. Niewykluczone, że przejeżdżał wrześniem obok muru gazowni, czymś zawadził i nawet tam zdewastował.


Natomiast absolutną nowością jest mural w temacie cierpienia, stworzony
w okolicach kamienicy PHK Płocka 27a, a jakapolonia, odzyskanej niedawno przez reprywatę i nie dającej robić ciepłej rury kilkuset zimnym mieszkańcom okolicznych domów. Taka sytuacja trwa już tutaj od 1952 roku, a teraz idzie zima, więc również należy szykować skandal i więzienie.


-+-

Na koniec szczypta fjordów, czyli...
– Knulle deg i ræva, Bochek!     

Pastelowo twardy i ledwo słyszalny przekaz szeptał na ścianie syren budowlanych nr 13b, "b" jako Barbara. Męczennik Stanisław Biskup jest bardzo blisko i dzieci są również zaangażowane.

Den pastellhårede og knapt hørbare meldingen hvisket på veggen av bygningen sirener nr. 13b, "b" som en barbara. På motsatt side av samme gate er det en annen nysgjerrighet at det allerede er en annen gate, fordi ul. St. Adalbert. Det er hellige garasjer med selvstendig nummerering og det er veldig kort, nesten til Guinness Record. Kirken av st. Martyren Stanislaus biskop er veldig nær og barna er også involvert.

Rozumiejąc, ale nie respektując stanowiska urzędników powiatowych, którzy promują chroniczne inskrypcje i freski, projektujemy: a) Będąc tym samym co alkohol i zamrożone odległości; b) Byłoby to 100 m bez wulgarności z kościoła i 10 m od szkoły / przedszkola, dlatego napis na Sireny to skandal i więzienie.

Ved å forstå, men ikke respektere stillingen til distriktsansvarlige som fremmer kroniske påskrifter og veggmalerier, utformer vi følgende: a) å være det samme som alkohol og frosne avstander; b) det ville være 100 m uten vulgariteter fra kirken og 10 m fra skole / barnehage. Følgelig er denne påskriften på Siren gate en skandale og et fengsel!

Inne złe słowa kwitną. W Siedmiogrodzkiej (ostatnio omawianej) hasło autora Woli zostało podpisane. Remodeluje cały przedwojenny budynek na wzór retro. Ten sam wandal sprzed roku zniszczył święty słup na ulicy Wschowskiej i zniszczył na wiosnę stuletni wiadukt w regionie kolejowym. Być może minął gazownię we wrześniu, coś uderzyło, a nawet pękło.

De andre stygge ordene blomstrer. I Siedmiogrodzka gate (nylig diskutert) signerte sloganet for relasjoner i Wola forfatter. Det gjenoppbygger hele pre-krigsbygningen på retro mønster. Det samme vandal for et år siden ødela en hellig søyle på Wschowska gate og ødela en hundre år gammel viadukt på Hindre Jernbanen om våren. Det kan være at han passerte gassverkene neste september, noe har slått og til og med ødelagt.

Absolutną nowiną jest szemranie cierpienia, stworzone w pobliżu PHK Płockiej 27a, "a" jako apolonia, które zostały niedawno odrestaurowane przez republikę i niezdolne do stworzenia gorącej rurki dla setek zimnych mieszkańców w sąsiednich krajach. Ta sytuacja istnieje od 1952 roku, a teraz jest zima, dlatego konieczne jest przygotowanie skandalu i uwięzienia.

En absolutt nyhet er en veggmaleri om lidelse, opprettet i nærheten av PHK Płocka gate 27a, "a" som apolonia, som nylig har blitt restaurert av republikken og ikke i stand til å skape et varmt rør til hundrevis av kalde beboere i nabolandene. Denne situasjonen har eksistert siden 1952, og nå er det vinter, derfor er det nødvendig å forberede en skandale og fengsel.


piątek, 2 września 2011

Konserwanty po wolsku




... Czyli będzie znowu o rzeźnictwie.

Właściwie, to powiniśmy dać tytuł "PIEKŁO", żeby zamknąć sagę o św. Wojciechu trylogicznie (ku pamięci: sagi część pierwsza — NIEBO, cz. druga — ZIEMIA, plus mały bonusik czasownikowy).

W zeszły piątek poszliśmy spojrzeć w postęp renowacji fasady kościoła, bo po zeszłorocznej renowacji nawy głównej przeniosła się na nawy boczne. Przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć co się dzieje z  inskrypcjami na cegłach. Z jaką czułością i pietyzmem zostały potraktowane przez zakolegowanych rok temu konserwantów. Rozmawialiśmy z nimi o tym wielokrotnie — że są niesamowite, wręcz pomnikowe, mówiliśmy też o śladach po pociskach — że groza, świadectwo, metafizyka, że kościół św. Wojciecha odegrał wyjątkową rolę w powstaniu, i że takie ślady to kategoria nietykalna, że zawsze trzeba je zostawiać.
Mieliśmy jednomyśność pryncypialną.

No i jest zwykły poczwatkowy, przedsobotni piątek, piątek przed ostatnią niedzielą kamienicy Wolska 6:


Dla porównania ten sam fragment przy prawym, bocznym wejściu rok temu:


A tak wyglądały nasze wściekle czerwone i równie sterylne jak te cegły po renowacji spojrzenia w zachodni profil Wojciecha — w ten którego wojna najbardziej pokancerowała:




Niemal wszystkie ślady po sierpniu '44, cała ta namacalność czasu, a — w przypadku Woli — jego szorstka i dojmująca struktura została zaprawiona zaprawą lub cegły zostały wymienione na nowe. To było jedno z kilku miejsc dzielnicy  (może dwóch, 3-ech w tej chwili), na których pozostały ślady po egzekucjach określanych jako "rzeź Woli".

Nie przetrwała również prawie żadna inskrypcja wyświetlona w "Ziemi". Większość napisów znajdowała się przy tych właśnie odnawianych, bocznych wejściach. Nazwiska, inicjały, zapiski — wszystko elegancko zczyszczono i rozstrzelano zaprawą z dodatkiem gustownego pigmentu.

W tej chwili jest ostatnia szansa, żeby zobaczyć ten najmocniejszy z napisów "30.IX.1944, Kapitulacja Warszawy". Znajduje się w jedynym zakątku, który się ostał — przy lewym wejściu. Od piątku konserwanci wyhodowali tam już rusztowanie, także należy się śpieszyć! 
(foto z wczoraj).

W całości, kościół wygląda jakby złapał ospę wietrzną, morowo-napowietrzną, kolorową. W dodatku tam są nieregularnie wypalane cegły, które każdą z nich czyni wyjątkową, można je oglądać jak odrębne obrazki (lub kadry ze starego filmu). Zaszpachlowanie dużych ubytków jednobarwną łatą kompletnie rozbija cały ten cymesik, subtelne wibracje zestawione są z kopem prostym z partyzanta. 

To jest początek elewacji konserwacji, kilka lat temu, gdy ślady zalepiano cementem. Tyle, że wtedy znikęła tylko ich mała część, teraz — niemal wszystkie.

(Przy okazji uprzejmie prosimy o wsłuchanie się w piękną melodykę tych cegieł).
Grunt, że jest równo i schludnie. Można wierzyć w Słowo na nowo.

+ łatka dewibrująca inspirowana
motywem patriotycznym
i równo zaprawione ślady po pociskach.

XXX

Tak ma wyglądać konserwacja? Przecież to skrajny przykład jakiejś gigantycznej dyslokacji intelektualnej, jakiegoś zaburzenia hormonów spostrzegawczości i istoty własnego zawodu: szacunku do czasu przeszłego. 
Konserwanty powinny chyba chronić, mężnie bronić i pomagać potrzebującym? Wyczucie mieć jakieś... A nie przelatywać szybko karczerkiem, chlapnąć łatę cementem i liczyć utarg.

Sprawa z kościołem św. Wojciecha jest na tyle poważna, że nawet tamtejsze zmutowane anioły opuściły stałe zajęcia rzygaczy fasadowych i zstąpiły smugać przygruntowo.


XXX

Mamy do siebie wyrzut, że nie dopilnowaliśmy, żeśmy kolegom zaufali pochopnie, że księdza dobrodzieja za mało dobiliśmy dobitnie słowem jasnem i szlachetnem, że z szefem ochroniarzy zabytków za mało intensyfikacji było.. 
Teraz jest teraz (czyli teraz jest już za późno).

Może jakaś odsiecz kawalerii nastąpi, że trąbkę do ataku usłyszymy w ostatniej sekundzie, żeby chociaż została ta inskrypcja kapitulacyjna. Spróbujemy pomejlować, zapielgrzymkować, wypuścić pokrakę, samospalić, dokonać komuś cudownego objawienia itepe..


Tak czy siak — jak głosi reklama przed kościołem na Wolskiej — stejtjun
w komunii!
 Jak nam przejdzie emfaza i zacietrzewienie będziemy pogrążać tą audycję dalej!


czwartek, 18 listopada 2010

Wara!


środa, 17 listopada 2010

Koty wolskie, kat nr 1

  z cyklu    ahoj z przyrodą! 


Rewir: kościół św. Wojciecha.
Data uruchomienia: po roku 2006
Masa: 12 funtów
Długość: 23 cale

Kocio nocny, wczorajszy, w trakcie patrolu wyczekującego.

Na posiłek.

Smacznego!

 CZY WIESZ, ŻE?.. 
Dzisiaj obchodzony jest we Włoszech "Dzień czarnego kota"? (radio przed chwilą podało). Italianie mordują rocznie 30 tysięcy czarnych kotów, upatrując w nich przyczynę swoich niepowodzeń. Ustanowienie takiego dnia ma odzabobonizować biedne koty.


piątek, 22 października 2010

Okolice Woli > Dreglin

  z Cyklu:  una GLINA naPALONA     
Tip dla koneserów!
Są 2 modele stempli:
pisane wersalikami
i zwyklakami.

Spadając nieuchronnie w dół w stronę Warszawy zatrzymujemy się przy kolejnej cegielni, z której cegły można spotkać spacerujące w stolicy: przy cegielni "Dreglin".

Jej komin pięknie straszy kierowców na "siódemce" w okolicy skrętu na Ciechanów obok Glinojecka. Reszta zabudowań jest w równie pięknym w swej straszności stanie. Trzymają się jednak dzielnie, bo Dreglin posiada legendarną moc oraz protekcję u Boga Na Glinianych Nogach: Golema.

Cegielnia powstała prawdopodobnie w 1914 r., może wcześniej (np. na elewacji kościoła św. Wojciecha jest kilkanaście cegieł z Dreglina a kościół jest z przełomu wieków). Niestety jest trudno wykrywalna w źródłach i na radarach. Raz pojawia się na mapach, raz znika, nie ma jej na liście upaństwowionych cegielni w 1946 roku, w przewodniku po Mazowszu z '75 r. piszą, że jest dynamicznie rozbudowywana (choć śladu jakiejkolwiek rozbudowy tam nie widać).
Jednym słowem, dość enigmatyczne miejsce..

W każdym razie musiała pracować pełną parą na początku lat dwudziestych, bo pochodzące z tego okresu magazyny "Izabelina" w Glinojecku, są całe obrandowane dreglinką. [Cukrownia w Glinojecku będzie tematem jednej z kolejnych audycji].

Trudne do ustalenia jest także nazwisko pierwszego właściciela cegielni. Badania są w toku (raczej nieunikniony będzie kontakt z jakąś bladolicą archiwistką o spojrzeniu aligatora przed posiłkiem). Za to — czyż to nie cudownie? — bardzo łatwo ustalić nr telefonu ostatniego właściciela! — zamalował nim połowę komina. Uwaga! dyktuję numer: 601 35 44 66. Właściciel nazywa się elegancko: InterHouse i od kilku lat sprzedaje teren cegielni (budynki gratis! jak to ujęto w ogłoszeniu). Aktualna cena: 899 000 zet.

Z ciekawostek, zasługują na uwagę m. in.: gumowe glinianki z opon o dużej śrenicy, lekko skrzywiony komin (ale nie aż tak jak w Cg. Lewickiej lub w — zrelacjonowanym niebawem — Pilitowie) a także spory zbiór pokruszonego eternitu (to coś dla fanów nieuleczalnych chorób).


Dość ciekawe są również odbywające się tam regularnie nieludzkie walki:
Predatorsi vs. Obcy Ósmi,
Terminatorsi vs. Krążownicy Imperium,
Invadersi kontra dr Vincent-Już-Wie, itepe.

Zazwyczaj walki zlatują się do cegielni nocą. Sygnałem jest nieludzka emisja rozbłysku na jednym z przyzakładowych słupków granicznych.

Oto kilka migawek zarejestrowanych
w trakcie i tuż po imprezie:


Pomimo tryliardów kwantonów energii przelewanej poczas pojedynków, zapachu nieludzkiej śmierci i prądu, pomimo radiolizacji oraz skażenia eternitem w cegielni rodzi się nowe życie.
Predatorskie posocze rozbryzgane na ścianach!
W zakładowej sławojce!
Nieludzka infekcja atakuje kolekcjonerskie okazy!
Glinianka. Cmentarzysko wielu Predatorów.
Piec Hofmana. Dopala się padlina kolejnego Terminatora.

Do następnego zobaczenia w krainie ceramiki cudowlanej.
Następna relacja ma zamiar dotyczyć Płońska.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Czasownik

... czyli ekskluzywny suplement nieba. Tym razem niebu bliższy, wyższy.



Nastąpi badanie czasu od podszewki, wieży od środka, organów od wewnątrz oraz patrznie na Wolę z góry. Będzie też nieżyjący gołąb i dzwon św. Wojciecha.
Wszystko to w kolejnym odcinku opowieści z kościelnej wieży na ulicy Wolskiej.


Zapraszam do przygód. Slajdy na start!

Pokręcone Schody na chór. A na nim organy i dobry punkt obserwacji poziomu wiary.


The Clock room, gdzie czas ma poczwórne oblicze a od wewnątrz upływa w negatywie. To wolski światowid - lokalne robotnicze neopogaństwo ucywilizowane pod patronatem kościoła. 

To tutaj umierają gołębie, których czas dobiega końca.

Potem jeszcze więcej schodów, dzwony i przejście na najwyższy poziom gry.


My jednak rozpraszamy się w cztery strony świata zwiedzając tarasy
i podziwiajac panoramę Woli.

panopanopanopanopanorama E

(kliknij, aby podziwić)



Kończąc oczopojenie, zapisujemy w kajecie obecność na tarasie cegieł z Chylic, Henrykowa i Dreglina.


Wejście na ostatni level, aby stoczyć zwyczajową walkę z Bossem odkładamy na kolejny odcinek przygód z wieżą. 
Stejtuned!


 INFORMACJE PRAKTYCZNE 

Do kościoła św. Wojciecha jest wyśmienity dojazd nawet z najciemniejszych zakamarków stolicy a łącząc użycie pociągu lub PKSu i Dworca Zachodniego
- z najbardziej zapyziałych zakątków globu.

Do kościoła wejść najlepiej wtedy, gdy jest otwarty. Po chwili modłów i kilkuminutowej, niezbyt forsownej rozgrzewce (uważać na mikrokontuzje!) rozpoczynamy naszą pełną niebezpieczeństw wędrowkę.
Przede wszystkim musimy sforsować Drzwi prowadzące na chór. Najmniej wyczerpujący jest wariant, jeśli są właśnie otwarte. Jeśli nie są to wracamy do rozgrzewki modlitewnej i czekamy, aż się otworzą. Jeśli udało się nam już dostać na chór, czekają nas kolejne drzwi: Drzwi Właściwe, drzwi, za którymi już tylko niebo błękitne. Również w tym przypadku musimy się liczyć z tym samym problemem: drzwi mogą być zamknięte. Jednak weszliśmy już co najmniej kilkanaście metrów wzwyż. Ta wysokość jest już zbyt niebezpieczna a włożony wysiłek zbyt duży, aby się teraz wycofać. Używamy więc sposobu indywidualnego i już jesteśmy po drugiej stronie.

W tym miejscu zaczyna się dopiero prawdziwe misterium grozy wchodzenia po schodach: Rozszalale pająki, glizdy, gigantyczne pchły i inne stworzonka, pajęczyny grubości szczura, odrażające farfocle... Wszystko to ma tylko jedno zadanie - złamać w nas żądzę zwiedzania niehigienicznych pomieszczeń!
Jednak przy pomocy modlitwy i różnych sposobów indywidualnych pokonujemy i tą przeszkodę. Droga w górę wydaje się teraz nieco bardziej stabilna, poza ptasim guano żadnych większych pułapek. Już sekundy dzielą nas od szczytowania i wtedy zastępuje nam drogę Nadajnik Telefonii Komórkowej..
Znów znajomy problem: jeśli jest wyłączony, możemy śmiało iść wyżej, jeśli pracuje, to w ułamku sekundy ludzkie rozmowy usmażą nam mózg.. Ponownie stosujemy jakiś sposób indywidualny lub czekamy, aż rozmowy się przerzedzą. O wycofaniu się w tym momencie nie ma mowy jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy chcieliśmy już spękać na chórze. Poza tym, co jeśli otwarte przez nas drzwi są ponownie zamknięte?

Te rozterki, w pełni wynagradza nam wizyta w fabryce czasu - w klokrumie - kolejnym poziomie przygody. Tutaj, w otoczeniu poczwórnych zegarów, można zadumać się nad życiem przyszłem i minionem, uzupełnić zapas amunicji, i zebrać trochę źyć (tip: jedno ukryte jest pod martwym gołębiem). Nie należy jednak zostawać tu zbyt długo, bo czas biegnący z poczwórną prędkością może nas szybko zestarzeć.
Za pomocą rąk lub sposobu indywidualnego otwieramy małą klapkę w suficie - wejścia do wyższego poziomu. Dotarliśmy do bijącego serca wieży - Dzwonnicy. Są tu trzy dzwony i cztery wyjścia prowadzące na tarasy widokowe (lub dalej). Powyżej długa drabinka prowadząca do finału wędrowki.
W tym miejscu mamy też pierwszą tak oczywistą szansę na powrót taktyczny i przegrupowanie sił. Pod pretekstem podziwu dla widokow skaczemy w dół i już po 3 sekundach jesteśmy na dole (tip: przed skokiem lepiej zebrać bonus nieśmiertelności, schowany pod najmniejszym z dzwonów). Wciskamy pauzę i rozpoczynamy przygotowania do walki z Bossem...


PODSUMOWANIE
Truność: 5/10 Grywalność: 8/10 Bonusy: 12 (+ dwa ukryte)

Punktacja:
+ 100 za 2 pierwsze poziomy + 150 za kolejne + 550 za przejście Zegarów + 800 za Nadajnik + 50 za odkrycie martwego gołębia + 10 za likwidację glizdy lub pająka