Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Dzikie otwarcie

Ze względu na stan, nie mogliśmy uczestniczyć na Mokotowie. Za to możemy już donieść pierwszą relację oczami z GW. Włala!


I jeszcze krótka migawka filmowa (plik załaduje się automatycznie):


wtorek, 6 września 2011

Brad Pitt z ul. Wilczej



Oddalamy się nieco z modnej Woli, pozostając jednak przy tematyce glamoura i celebry.

W Warszawie kręcone są właśnie zdjęcia do drugiej części "Snatcha" Gajaricziego. W rolę cygańskiego boksera wcielono ponownie Bradpitta, także mogliśmy go przypadkiem spojrzeć na Wilczej, w trakcie odpoczynku na planie.


________________
Bluza w paski: Ralph Lauren (350 zł.), tiszert: Tommy Hilfiger denim XL (280 zł.), pasek ze skóry nosorożca imitującej konopie: Adriano Guinari (195 zł.), szlugi: Sobranie Black (ca. 35 zł.; niestety niedostępne w Polsce). Za udzielenie odzieży aktorowi dziękujemy Salonowi Garderoby Używanej Płocka 21. 

wtorek, 8 marca 2011

Bliskie spotkania Alojzego Pawełka

Dzisiejszej nocy łuna tajemna rozbłysła, od zachodniego dworca strony,
w ślad za łuną redakcja bieży.


Przez uroczysko alojzowe, pawełkowe — tam gdzie krzyż samotny i serce kamienne w KL-hołdzie, i gdzie ogromne gazu zbiorniki.


Ku Bryłowskiej ulicy bieży, w błękicie zbryłowanej, ku magii świetlistej źródłostanowi..


A tam — za winklem — gdzie z Kolejowej Tunelowa uchodzi oraz żywot swój krótki Sławińska poczyna, pojazd stoi niezwykły i jakoweś ludziki się przy nim kręcą.


Oraz pojazd drugi, groźniejszy o wiele.


Jest jeszcze trzeci — Fiatem zwany, co już zupełnie nieziemskość świetlistą zezwykla..
Film po prostu kręcili, kurde — kurde, film polski w dodatku — co powoduje zezwyklenie ostateczne i upadek nadziei na spotkanie bliskie.


ps. Ale błękit rozpylili elegancki, trzeba przyznać.


sobota, 5 marca 2011

Pocztówka z Ustki



"Enter the Void", bardzo ładny film, bardzo kolorowy. Opowiada o lataniu po śmierci.
Nowościowy od strony formy, ale posiada dłużyzny.
Plakat też ładny (chyba tylko jedna sztuka wywieszona przed Muranowem), chociaż chłopiec z plakatu przypomina raczej ks. Popiełuszko, niż bohatera filmu.

Chłopiec stojący przed plakatem, również lewituje.

*

A to zapowiedziana w tytule pocztówka z Ustki (jeszcze na starym aparacie i w bardzo starej rozdzielczości).


środa, 12 stycznia 2011

WGRFH nadciąga!


Napoczęta zapowiedzią w zaczątku, zbliża się krokami!
Zanim się zbliży — mały dżingielek + mapka rejonu operacyjnego.





sobota, 1 stycznia 2011

Kamerykanin w Warszawie


Wystawa w DSH bardzo koniecznie warta spojrzenia. Zdjęcia, w większości znane
i legendarne.
Nowość, to fotki kolorowane ręcznie przez Bryana.

Trochę wprowadzają pomieszania, bo właściwie nie wiadomo, co nim kierowało w tego typu zabawie. Żeby wstrząsnąć światową opinią publiczną?
Z opisu na wystawie wynika, że miał kolorowe filmy, ale ich nie użył (zrobił tylko jedno zdjęcie), a czym innym jest czysta dokumentacja, czym innym sztuczne podkręcanie fotek w klimacie XIX-wiecznych pocztówek (kolorowanie trupów przede wszystkim).

Niezależnie od subiektywizmów i filozofii kierującej, to zdjęcia Juliena Bryana są zjawiskiem wybitnym na każdej płaszczyźnie.

Fajnie, że opisane jest szczegółowo całe zaplecze techniczne kamerykanina: jakich używał aparatów, jakich kamer, obiektywów itp. (że Leica, że Speed Graphic, Bell & Howell, nawet, że poruszał sie po stolicy Skodą Rapid). Diabeł tkwi w szczególe.

___________________________________________

Przy okazji, wyświetlimy kilka slajdów polepionych onegdaj na podstawie kadrów z fimów Bryana (niektóre są zrzucane na wystawie z projektorów).
Kilka lat temu pojawiły się w Archiwum Spielberga. Są nieprawdopodobne.


Sama metoda, nazwana przez nas kadrografią, daje sporo satysfakcji
w poszerzaniu kątów. Pasożytuje się na czyichś filmach, ale nowojakościuje zarazem. Wszystko zza pleców autora.



__________________________________
Reszta kadroslajdów na pokazywarce (głównie z Dynasów, jak He-111 rąbnął w skarpę, kilka z miasta, kilka z '46 roku) >

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie


czwartek, 16 grudnia 2010

Piramida strachu

Redakcja boi się ostatnio tego:


Sam opis wystarczy, aby redaktorki pierzchały w mgnieniu, w przerażeniu, pod biurka z efektem gęsia skórka.
Jeszcze nie odważyły się tego obejrzeć. Strach potęguje obawa, że się rozczarują (lub złe pomiesza im rozumy).

środa, 8 grudnia 2010

Gramatura

Lekkie nawiązanie do kamienicy Żelazna 65 (a także Fabryki Kamlera, Philipsa, Wuzetki, Spokojnej 3... itede + itepe), czyli cytat ze wstępu
do pięknego folderu — karton, kreda, półmat, gramatura 200 — reklamującego dzielnicę zachodnią:

„Jeżeli ktoś chce być mieszkańcem dzielnicy,
która z jednej strony ma wspaniałą tradycję,
Pole Elekcyjne, Redutę Ordona (!), miejsce pamięci tragicznych dni Powstania Warszawskiego,
czyli coś, co jest historią nie tylko Warszawy,
ale całej Polski, a z drugiej strony chce być świadkiem i w pewien sposób współuczestnikiem zmian na dużą skalę to zapraszamy na Wolę.”
                                          BURMISTRZ DZIELNICY WOLA MAREK A.

Potem następuje naświetlenie "Za co można lubić Wolę", nakreślenie futurologiczne, tj. "Zmiany. Budujemy się", i finałowe czarowanie akapitem "Najwyższe budynki w Posce i... zabytki".
Z wielką radością zatoczymy się koło niego w całości:
„Inwestorzy zaczynają też inaczej patrzeć na możliwości,
jakie daje wykorzystanie zrujnowanych wojną i czasem zabytków. Zaczynają powstawać bardzo ciekawe projekty loftów. Mam tu na myśli dawną fabrykę Lilpopa (?!) przy Prymasa Tysiąclecia czy też starą Gazownię Warszawską. Wszystkiego pilnuje konserwator zabytków. Jest też wiele ciekawych projektow nowoczesnych wysokościowców. Istnieją plany wybudowania przynajmniej trzch budynkow powyżej 200 m. Dzięki rozwojowi Wola będzie miała większą i ciekawszą ofertę handlową, kulturalną, powstanie wiele miejsc, ktore będą przyciągać mieszkańców Woli
i Warszawy”.

Lokalni Obserwatorzy zachowają się względem powyższych słów neutralnie
i wstrzemięźliwie. Zaś do do osoby, które je wypowiada Lokalni mają stosunek wprost entuzjastyczny! Uwielbiają pana burmistrza między innymi za jego duże podobieństwo do ich ulubionego aktora charakterystycznego — niestety wciąż należycie nie docenianego — Zdzisława Kuźniara!
Rola Kuźniara w "Niedzieli Barabasza" Janusza Kondratiuka była mistrzostwem! Aktor jest tak wyjątkowy, że jego pojawienie się w każdym innym filmie wywoływołuje w odbiorniku Obserwatorów natychmiastowy aplauz. Gdyby Tarantino lub Guy Ritchie byli Wajdą, z pewnością poobsadzaliby Zdzisława Kuźniara od stóp do głów!


Niniejszym "Obserwator Lokalny" obiecuje, że gdy tylko wjedzie do mejnstrimu, zatrudni pana Zdzisława przy pierwszej nadarzającej się wolskiej superprodukcji!

Przy okazji, ukłony dla urzędników magistratu.


poniedziałek, 29 listopada 2010

Kolumbowie > zaczątek

Jedną z nitek nabateryjkowego kłębka, od foty Dw. Zachodniego poczętego, są "Kolumbowie"  Morgensterna (w jednym z syntetycznych ujęć wspomnieliśwa ze szwagrem o zamachu na "Panienkę"). Mamy zamiar ten temat drążyć do najdrobniejszego atomu.
Dzisiaj zaczątek, czyli to co lubieto: cegiełki + gołąbki, w dodatku zacytowane z "Kolumbów".


Wersja alfa czołówki (bez napisów).

Początek serialu to, naszym zdaniem, arcymajstersztyk! Nie dość, że cegły nigdy chyba nie odegrały tak ważnej roli w filmie, to prostota tego pomysłu, klimat i uroda skamerowania są po prostu zmiażdżące.
Teraz czołówki w filmach prześcigają się w ekwilibrystycznych sztuczkach, Afterefektach, Majach i innych renderingach a tutaj mamy mur z cegieł *, napisy białą farbą i walącą po grdyce muzykę Matuszkiewicza w tle. Kapelino z głów przed panem Gwiazda Poranna!



Z kolei gołębie ** odgrywają kluczową rolę na początku 4-go odcinka serialu
(pt. "Oto dziś"). — Gwałtowne zerwanie do lotu gołębi spłoszonych serią wystrzałów, ilustruje moment wybuchu Powstania. Kolejny arcymajstersztyk. I kolejny przykład prostoty w mówieniu o rzeczach najważniejszych. No i ta symboliczna "warszawskość" całego przekazu...
Pewnie niemiłośnicy gołębi zrobiliby tą scenę z udziałem latających syrenek. Syrenki latałyby z bimbałkami na wierzchu, z fajną szabelką i — co najistotniejsze — nie defekowałyby po parapetach. A z taką mieszanką seksu i higieny sukces komercyjny byłby murowany.

W wywiadzie z reżyserem w GW, mówi on, że kluczem do filmu, o którym widz będzie pamiętał przez kilka następnych wcieleń, jest umiejętność "wzięcia go za mordę".
W "Kolumbach", Obserwator jest brany za mordę wielokrotnie. Wyprowadzonych jest też kilka szybkich prostych w szczękę, dwa lewe sierpowe a całość ociera się
o nokaut.



Warszawiaku! czy wiesz że... że miarą twojej warszawskości jest również stosunek do gołębi?


Stej na antenie.
Kolumbowie niebawem powrócą! Wraz z nimi zainauguruje działalność
I. Warszawska Grupa Rekonstrukcji Filmu Historycznego.
To będzie chwilowa wiekopomność! Odtwarzacze esesmanów miejcie się
na baczności.

________________
 * Niestety nie widać poklatkowo ani jednego stempelka.
** Redakcji nie udało się ustalić ich imion.


wtorek, 23 listopada 2010

Time is over


Drogi pamiętniczku. W zeszłym tygodniu udało mi się zaliczyć tą wiejską klasówkę, chodziłem po stare bateryjki
i udało mi się nikogo spektakularnego nie skonsumować (tylko mysz), o czym z właściwą sobie dyskrekcją donoszę.
Przy okazji załączam slajdy, zgrabnie ilustrujące fakt,
iż kilkuletni pobyt w Krainie Łagodności odszedł w przeszłość i nastąpił powrót do starej, sprawdzonej Krainy Doktora Pitbulla.

Parasympatyczny Waldek z 6 b

poniedziałek, 18 października 2010

Okolice Woli > Spichlerz


Mały przerywnik: Najzaczarowaneńsze miejsce na Mazowszu (20 min. samochodem z Woli).
W maleńkości, jeżdżąc na wakacje do Gdańska myślałem, że to ruiny zamku. Podobnie nazywali go Niemce wkraczając do Modlina: "Das verwunschte Schloss"- zaczarowany zamek. A był to budynek wzniesiony z przeznaczniem do spełniania jednej, dość przyziemnej funkcji - spichlania zboża.

Niemce mogli oglądać go jeszcze w całości, my zaś — w stanie malowniczej ruiny,
w dodatku okrojonej o połowę (zaraz po wojnie jedno ze skrzydeł gmachu gdzieś się zapodziało, chodzą słuchy, że wspomogło odbudowę stolicy). Obecnie, dostępu
do spichlerza dzielnie bronią wojska NATO.

 RZUTNIK HISTORYCZNY 

Spichlerz powstał w l. 1832 - 1844. Ukończono go w okrągłą — minus setną — rocznicę Powstania Warszawskiego. Architektem był Dżej-Dzej Gay. Kosztował kosmicznie, bo ponad milion rubli w srebrze (w przeliczeniu na nasze, współczesne, byłoby to ok. 2 miliardy zeta). Budowę sfinansował Bank Polski.

Oddajmy na chwilę mikrofon śp. Zygm. Glogerowi, który tak opisał
to miejsce:

"Na wyżynach prawego brzegu Narwi i Wisły czerwienią się tu olbrzymie kazamaty Nowogeorgewska a w samym cyplu wideł dwóch rzek wrzyna się pomiędzy fale obu, wspaniały kilkopiętrowy spichlerz na zboże.
Gmach ten najokazalszy jaki w drugim ćwierćwieczu wzniesiono w Królestwie...".



Spichlerz magazynował zboże przez ok. 10 lat. Potem - od 1853 r. - zamieniony został na magazyn amunicyjny i taką funkcję pełnił aż do września 1939. Wojna porwała mu tylko dach, poza tym przetrwal ją w jednym kawałku.
Potem, jak już wspomniałem na początku, rozeszła się jego połowa a następnie - z biegiem lat - ktoś zawsze sobie skubnął jakiś co fajniejszy kawałek: a to jakąś rzeźbę, a to płyty z piaskowca, elementy bramy lub jakiś żeliwny detal..
Pomimo tego budynek wciąż poraża swoim rozmachem, starożytną urodą i mocno surrealistycznymi kontekstami, których tutaj na pęczki.

Stemplowanych cegieł nie stwierdzono.

Daty postępów budowy, wyryte na płn. obramowaniu portalu.


W rzutniku dopalałem się księgą Ryszarda Gołębia "Ilustr. monografia miasta N. Dworu Maz. z historią Twierdzy Modlin" (2001)

 CIEKAWOSTKI FILMOWE 

Spichlerz dwukrotnie przyjął w gościnę kręcicieli: Bogdana Porębę w 1975 r. z filmem o Jarosławie Dąbrowskim i Andrzeja Wajdę w 1999 z filmem o jakimś panu Tadeuszu. Za pierwszym razem zniknęła ozdobna belka nad wrotami w portalu, ze stylizowanymi literami "BP" (symbol Banku Polskiego), ale z pewnością nie miało to żadnego związku z inicjałami reżysera. Z kolei, za Pana Tadeusza zniknął fragment samych wrót. Zostały zdemontowane na czas kręcenia, ale już nie wróciły.
Zapomniałem wymienić Wiedźmina (pomalowana na niebiesko jedna z sal), ale tego filmu przecież nie było.

Jeszcze tylko jeden widoczek w technikolorze, przeźrocza inwentaryzacyjne i — jak to mówią — Vłala!

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie