Pokazywanie postów oznaczonych etykietą festyny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą festyny. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 października 2011

Odpalenie Chłodnej


Jak zapowiedziane było, 1 października ruszyła Chłodnia.
Przez całą sobotę rozgrywał się tam Kiercelak, a o 20-ej zaświecono Kładką.
"Kiercelak", to cykliczna próba wskrzeszenia Chercelaka, czyli urzędowe dorabianie gęby gębie szemranej, złodziejskiej, paskarskiej, etc. — z czego zaprzeszły bazar głównie słynął, a w które to wartości jest prawdopodobnie zachłysnięty wolski magistrat.
Był tam tłum wesołych ludzi i stoisk, dużo zachwytów i poczęstunków, śpiewy i tańce, przebierańce oraz automobile w przedwojennym kostiumie. Było byczo, w dechę i morowo. Był też jeden granatowy policman.

Oczywiście nie zabrakło wyborczych wybroczyn: SLD rozdawało prezerwatywy firmy Piotr Gadzinowski, zaś dziewiątka z PO — ciasteczka
i pierniki. Agitowały też inne twarze, ale nie miały już tak fajnych wypieków.

Jednak najbardziej z całego przedsięwzięcia utkwiła w nas twarz na kółkach.
Znajoma twarz.
Piętnasta na liście PO.

Zabarykadowała wylot Chłodnej od zachodu


i od wschodu.


Jak zawsze, było to bardzo sympatyczne spotkanie. I trudno byłoby go ominąć (chyba, że fotoplastikonem; chociaż wczoraj w niego nie zaglądaliśmy)..

Zakończymy błogo i estetycznie tą uśmiechniętą relację — skronikujemy fragment festynplakatu. Vłala! Koniec.


(Plakat w dużej wersji, do powieszenia nad tapczanem, jest tutaj).

sobota, 24 września 2011

Steampunkowa Chłodna


Zakończyła się rewitalizacja chłodem, największe wolskie przedsięwzięcie szumne. Chłodna ma pełnić zadanie salonowe, krupówkowe — być dzielnicy wizytówką.

W telegraficznym skrócie: zniknęła kostka downa, bród i miejsca parkingowe, a pojawiły się różne nawierzchnie, różne miejsca spoczynku, drzewka, smaczki historyczne i latarnie nawiązujące. Również wyjęto bruk
i wsadzono bruk, odkryto właz, położono głaz, ustawiono krzyż oraz symbolicznie wskrzeszono Kładkę.


Efekt śmiało przeszedł oczekiwania i jest przyjazny dla ludzi.


Chłodnia ładnie się teraz osiuje i uwzniośla — od wieżowca Dewoo, przez Kładkę, krzyż, po wieże Karola Boromeusza. Gdyby odbudowano również wieżę strażacką przy Koszmarach Mirowskich, chociażby metaforycznie,
to wysokie ambicje salonu byłyby jeszcze mocniej zaakcentowane.


Z tego zestawu, największe wrażenie robi zrewitalizowany pomost łączący ponurą historię tego miejsca (była tu kładka do małego getta) ze współczesnością. Pomiędzy symbolicznymi filarami rozpięty jest duński światłowód, który po zmroku będzie się żarzyć dyskretnym światłem.

Niestety nie znamy pomysłodawcy tego przedsięwzięcia (naszym zdaniem byłoby lepiej, gdyby nie stawiać kładkom pomników), za to rozpoznaliśmy Tomasza Leca — artystę, którego "instalacja rzeźbiarska" została tu zrealizowana.
To bardzo zdolny i wszechstronnym twórca: architekt, grafik i projektant. Najbardziej znany jego projekt to ten upamiętniający zarys murów getta; bardzo dyskretny i ekspresyjny zarazem, synteza najlepsza z możliwych, a poprzez włączenie w tkankę miasta, dający mnóstwo zaskakujących kontekstów.


Samą instalację oceniamy pozytywnie. Równo trzyma poziom i pion, jest elgancko steampunkowa, praktycznie
u-bootyzująca fotoplastikonem.
Już teraz ustawiają się długie kolejki do peryskopu.

4 dni temu, wolscy urządniczący zorganizowali pokaz wyremontownej ulicy dla mediów (projektanci i artyści nie byli zaproszeni). Następnego dnia ukazała się fala artykułów chwalących efekt (np. tutaj lub tutaj), a także  — jak to zawsze bywa — hejterskich.

Co prawda, oficjalne otwarcie Chłodni odbędzie się 1 października, przy okazji cyklicznego festynu pod znakiem Kiercelaka, ale od kiedy tylko opustoszały roboty i ukazała się prasa,
ulica błyskawicznie ożywiła się ciepłą krupówką, przedwojennymi spacerami
i przedwyborczym lansem.



Miłym akcentem jest również przybycie samego mistrza wędrownego B. Canaletto, który to zainstalował się przed Sanepidem na Żelaznej, zerkając z podziwem na chłodne piękno i kontem plując w salonowców.


__________________________
Domykając historycznie, historyczne czasy nieodległe — dzień, gdy witalizacja się rozpoczęła, wmurowano tablicę, przyjechało nieistniające TVN W-wa sfilmować koparkę, zaś równie nieistniejący Burmistrz przemówił planszą.

Vłala!




poniedziałek, 5 września 2011

Sabat w parku


Poranne doniesienia archiwalne.

Jak właśnie donosimy, w Parku Sowińskiego odbył się już sabat muzyki marmoladowej, którego główną gwiazdą był znany i lubiany zespół z kraju Abby — Sabbaton.

Szwedzki zespół ma ogromne zasługi w krzewieniu potęgi militarnej II RP. Zaśpiewał balladę o Wiźnie oraz pieśń o Uprajsingu Warszawskim, które to odświeżyły światu, że Polak umie ginąć i odniosły się tam doniosłym hitem.
Ale nie tylko tam, bo i tu — w Polsce i na Woli, od Ełku po Sanok — sabatonowa muzyka spowodowała ogólnonarodową chęć dumy i wzrost szacunku. 

Nic też dziwnego, że do koncertu w Parku Sowińskiego ustawił się długi tłum. Każdy kto odstał w ogonku i wniósł opłatę 90 złotych, mógł swobodnie wynieść z imprezy dowolne wrażenia.


Od czasu otwarcia parku w 1937 r. i masowych egzekucji z 1944 r., które odbywały się po drugiej stronie, widocznego na zdjęciu, płotu nie było tutaj tylu Polaków.


To dobrze, że młodzi mają chęć na swoich wzorców i to ich porusza. Że na koncerty nie przychodzą już dziani w cekiny i skóry zwierząt, ale w schludnych bojówkach i tiszertach z żelaznym krojcem.

Na polskim odcinku prężnie działa marmoladowy klub Sabatonu — Polisz Panzer Battalion. Odbywa dużo pracy, aby rozbić schematyzm niewiedzy i zaściankowość myśli o narodowym bohaterstwie.
Próbują go odciążyć też inne fankluby, o swojsko brzmiących nazwach, np. Polnische Panzerabteilung Rosomak i Polnische Panzerdivision Twardy. 



Zainspirowani historią wyśpiewaną ustami zza morza, na podbój zagranicy szykują się już polskie zespoły płynące z nurtem bohaterskiej muzyki. 
Aby odwzajemnić sympatię, nasi uderzą najpierw w Skandynawię hitem o spaleniu przez Szwedów wsi Wola i Blizne w 1705 r. podczas III wojny północnej, zaś potem rozleją się na wszystkie kierunki, sławiąc imię oręża takich państw jak Burkina Faso, Gwatemala, czy Majdanek.

_____
Niestety byliśmy tyko przejazdem, w drodze na grzybobranie, więc oczostniczeliśmy tylko kolejkę. Muzyki nie spotkaliśmy i na jej temat nie zabieramy głosu, żeby nie odrazić sympatii.

niedziela, 29 maja 2011

Wolski Barak

Na Prądzyńskiego, czyli Królewskiej Drodze (za cara).

niedziela, 20 marca 2011

Die Luft


Wczorajsze upamiętnienie święta rozmiarów (adekwatne do meteoaury).
Był to największy od 1944 roku pokaz lotniczej potęgi naszego zachodniego sąsiada w stolicy.
Warto było, bo samolot faktycznie ogromny*.
Rownież wielbicieli latającej Hansy był ogrom.

A obiektywy mieli długie i lśniące..

_______________________
* W jego wnętrzu zmieściłoby się 30 pełnowymiarowych boisk piłkarskich lub 10 międzynarodowych kontyngentów do Iraku. Rozpiętością skrzydeł potrafi dwukrotnie w ciągu doby ścisnąć słońce. Gdyby przeciętny Polak chciał go obmierzyć linijką,
to zadanie zajęłoby mu co najmniej 24 życia, 8 lat, 4 miesiące i 18 dni.

wtorek, 8 marca 2011

Bliskie spotkania Alojzego Pawełka

Dzisiejszej nocy łuna tajemna rozbłysła, od zachodniego dworca strony,
w ślad za łuną redakcja bieży.


Przez uroczysko alojzowe, pawełkowe — tam gdzie krzyż samotny i serce kamienne w KL-hołdzie, i gdzie ogromne gazu zbiorniki.


Ku Bryłowskiej ulicy bieży, w błękicie zbryłowanej, ku magii świetlistej źródłostanowi..


A tam — za winklem — gdzie z Kolejowej Tunelowa uchodzi oraz żywot swój krótki Sławińska poczyna, pojazd stoi niezwykły i jakoweś ludziki się przy nim kręcą.


Oraz pojazd drugi, groźniejszy o wiele.


Jest jeszcze trzeci — Fiatem zwany, co już zupełnie nieziemskość świetlistą zezwykla..
Film po prostu kręcili, kurde — kurde, film polski w dodatku — co powoduje zezwyklenie ostateczne i upadek nadziei na spotkanie bliskie.


ps. Ale błękit rozpylili elegancki, trzeba przyznać.


piątek, 4 marca 2011

Apokaliptyczna wyprzedaż


To była naprawdę wyjątkowo długa apokalipsa. Część rozrywkowa przeminęła wraz z końcem lata i patrzyliśmy na nią tutaj. Wtedy wydawało się, że to już koniec. Ale nastąpił jeszcze suplement wystawienniczy, który skończył się całkiem niedawno. Przez długie miesiące serek wolski był okupowany przez cyrkowo-cygański tabor z Ukrainy, poszukujący nowego właściciela.


Na sprzedaż było wszystko: od przerażajacej tablicy z żywemi robalami,
po karuzele, barakowozy w fioletowe paski i bestialski pałac Montezumy.


Ów najdłuższy w obecnym milenium stołeczny koniec świata rozgrywał się zaledwie 1720 metrów od Pałacu Kultury. Był oznaką serdecznych intersąsieckich stosunków, znakomitą prorocznią na nadchodzące się Euro
i na rok 2012.

Teraz w serku żal i pustka. I kamienica Wolska 6.


czwartek, 6 stycznia 2011

11


sobota, 18 września 2010

Finał niezwykle długiej apokalipsy


Kilka dni temu zakończyła się apokalipsa nr 2012 na serku wolskim. Upłynęla pod hasłem: "zabawa, horror, wiedza". Bawiła, przerażała i uczyła przez całe lato przerażającymi dekoracjami z krepiny, przeraźliwymi potworami z masy papierowej, anonsem na desce o obecności "żywych robali i glizd" i straszliwą karuzelą, zbudowaną chyba w czasach świeżo po wynalezieniu koła.
Wróciła przerażać swoich rodaków na Ukrainie, bo tutejszym mieszkańcom pojęcie apokalipsa nie przypadło raczej do gustu.

Ale jak przy każdej apokalipsie także i tutaj były inspirujące fragmenty.
Niech zatem przemówi projekcja!
Konwicki! Szopen! Muzyka! Slajdy! Wuaalaa!

ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie
(kliknij, aby się przerazić)